Sergio Perez i Esteban Ocon uniknęli kar za kolizję z pierwszego treningu przed GP Emilii-Romanii.

Weekend na Imoli rozpoczął się od wielu problemów technicznych - nie dość, że realizator nie mógł przeprowadzić normalnej transmisji z wykorzystaniem wszystkich funkcji, to kierowcy mieli także kłopoty z radiem.

Te dwie rzeczy złożyły się na wyjątkowe zdarzenie i nietypowe pokazanie go światu. W pewnym momencie na torze stanęły uszkodzone samochody Sergio Pereza i Estebana Ocona, wywołując czerwoną flagę. Żadna z dostępnych wtedy kamer nie była w stanie udostępnić przekazu z kolizji. Nawet potwierdzający zajście na antenie Sky Christian Horner wspominał, iż nie widział powtórki.

Takimi danymi dysponowali dopiero sędziowie, którzy przyjrzeli się incydentowi oraz wezwali obu zawodników na dywanik zaraz po FP1.

Jak napisano w oświadczeniu po przesłuchaniu kierowców, okazało się, iż Ocon zwolnił przed zakrętem numer 5, by przepuścić Pereza, który był na szybkim okrążeniu. Samochody spotkały się przy wierzchołku zakrętu w tym samym czasie, dotykając się kołami, co wykluczyło je z dalszej jazdy.

Kierowcy oraz sędziowie uznali, iż nikt nie ponosi winy za ten wypadek. Miał to być niefortunny błąd w komunikacji, spowodowany sporymi problemami z radiem, które występowały w wielu ekipach.