Carlos Sainz uniknął kary za domniemaną niepotrzebnie wolną jazdą po alei serwisowej z pierwszej fazy Grand Prix Abu Zabi. Decyzja została jednak podjęta dopiero po zakończeniu rywalizacji, co wywołało kontrowersje.

Hiszpan zjawił się u swoich mechaników podczas wirtualnej neutralizacji, wywołanej przez awarię w samochodzie Sergio Pereza.

Tuż za nim (2,4 sekundy) jechał Lance Stroll, który - m.in. według opinii Otmara Szafnauera, szefa Racing Point - został spowolniony przez zawodnika McLarena.

Sędziowie zechcieli się przyjrzeć tej sprawie, jednak szybko poinformowali, iż zrobią to dopiero po zawodach. Ten komunikat nie spodobał się wielu osobom, ponieważ wyścig nie był przepełniony akcją, a ewentualna kara mogła wpłynąć na tabelę konstruktorów.

W oświadczeniu, które uzasadniało decyzję, znalazło się odniesienie także do tej kwestii. Sędziowie zaznaczyli, iż chcieli wykonać swoją pracę jeszcze w trakcie wyścigu, jednak potrzebną im telemetrię mogli zobaczyć dopiero po nim.

Ostatecznie Carlos Sainz uniknął kary, ponieważ okazało się, iż Lance Stroll tylko przez sekundę nie był w stanie jechać z prędkością 80 km/h po alei serwisowej.

Hiszpan nie otrzymał polecenia zwolnienia, a także zachowywał się normalnie przez prawie cały czas. Tylko przez około 5 sekund jechał nieco wolniej, ale i tak przekraczając 70 km/h.

Oszacowano, iż przełożyło się to na dojechanie do mechaników około 0.6 sekundy później, ale jednocześnie uznano, że Chili jechał ostrożniej z powodu obecności wielu ludzi na innych stanowiskach, a nie po to, by stracić mniej czasu podczas podwójnej zmiany.