Autorzy: Jakub Falfura, Grzegorz Jazienicki.
Recenzja została stworzona w ramach patronatu medialnego z Wydawnictwem SQN i na podstawie wersji przed ostatecznymi poprawkami.
Opowiedzieć w sposób interesujący historię, o której słyszał każdy miłośnik sportów motorowych, to nie lada wyczyn. Zrobić to w stylu, który nauczy tego miłośnika nowych rzeczy, to już sztuka. Właśnie to udało się Markowi Hughesowi, autorowi „Niepowstrzymanego” i… być może największej zalecie tej książki.
Kim jest Mark?
Niewielu dziennikarzy w świecie F1 może pozwolić sobie na to, by swoje artykuły rozpoczynać od imienia i nazwiska w tytule. Dokładnie tak postępuje serwis The Race, jeden z najlepszych w branży, gdzie pracuje Hughes. Podobnie zresztą czyni ceniony magazyn Motor Sport, który wykorzystuje sprytny skrót MPH (Mark P. Hughes, ale też miles per hour).
Nie robią tego bezpodstawnie. Renoma Marka jest tak wielka, że samo nazwisko przyciąga czytelnika. W świecie, w którym walka o kliknięcia jest gigantycznie zażarta, a czasem nawet obrzydliwa, to spore osiągnięcie. Widz wchodzi w tekst dla Marka Hughesa. Wchodzi, bo wie, czego się po nim spodziewać - jakości, analizy i detali, o których nie ma pojęcia.
Żeby podjąć się zadania stworzenia biografii kogoś, kto jest mniej więcej w środku swojej kariery, samemu też trzeba być kimś. Kontakty i doświadczenie to jedno, ale ma je przecież sporo osób. Nie każdego cechuje jednak tak techniczne i kompleksowe spojrzenie.
Ta pozycja jest dokładnie taka jak artykuły Hughesa. Zapewne osoby czytające go od lat byłyby w stanie odgadnąć autora w ciemno. Porusza wiele tematów, które są powszechnie znane, ale następnie zasypuje nas i szczegółami, i odczarowywaniem ich. Dzięki tej książce wiemy nie tylko, jak przebiegała kariera Maxa, ale zaczynamy ją rozumieć.
Podobnie jest zresztą z samym kierowcą, który jest jedyny w swoim rodzaju. Wiele z tych rzeczy, które czynią go unikatem, zostało tu wyjaśnionych. I nie są to informacje oparte na niczym. Nie brakuje odniesień do nauki, w tym kultowej pozycji Malcolma Gladwella „Poza schematem”, czy nawet do takich motorsportowych wizjonerów jak Riccardo Ceccarelli.
Książek, które jedynie przedstawiają jakąś historię, jest wiele. Słabych biografii, wydanych w trakcie kariery, również. Tutaj udało się napisać coś, co lepiej określić mianem tłumaczenia zjawiska. Albo i kilku. Max Verstappen to nie jest zwykły mistrz. To ktoś stworzony do tego, by nim być. W jaki sposób i z jakimi konsekwencjami? Tego można się dowiedzieć z „Niepowstrzymanego”.
fot. Wydawnictwo SQN
Biografia w połowie kariery? A komu to potrzebne?
Tym, którzy chcą jeszcze śledzić Formułę 1 i wiedzieć, dlaczego Max czasem robi to, czego… w sumie się po nim spodziewamy.
Natomiast jeśli jesteście źle nastawieni, to uczciwie przyznamy, że naprawdę Was rozumiemy. Możemy wyłącznie powiedzieć, że dla osób, które interesuje coś więcej niż przejście po faktach, to na pewno nie będzie klasyczna, nieautoryzowana i wydana w dobrym momencie książka.
Autor, który jest szanowany w światku F1, zwyczajnie odparł te potencjalne zarzuty. One nie są bezpodstawne, mając na uwadze stan rynku i to, co czasem jest wydawane po prostu za szybko, ale tutaj treść i styl pisania są na poziomie godnym topowego dziennikarza tak wielkiego sportu.
Historię rok po roku można opowiedzieć zawsze, a gwiazdy pokroju Verstappena oglądamy tylko przez jakiś czas. Hughes wybrał moment, który wymagał od niego jakości, ale podołał. Sprawił, że jedną z gwiazd możemy jednocześnie podziwiać i spróbować zrozumieć już teraz.
Inżynier rodzinny i wyścigowy
Układ tej pozycji jest dość klasyczny. Historia ukazywana jest stopniowo, podobnie zresztą jak w przypadku wielu gigantów sportu. Tutaj ma to natomiast kluczowe znaczenie, ponieważ pomaga wcześnie zahaczyć o stronę psychologiczną i niespotykaną relację ojca z synem. To od razu pokazuje, z czym będziemy mieć do czynienia przez cały czas.
W rzeczywistości Josa Verstappena tylko widujemy, a tu zapoznamy się z nim bliżej - i jako zawodnikiem, i jako ojcem. Dostajemy więcej niż opowieść o zostawieniu Maxa na stacji benzynowej. To pasjonujące przedstawienie kontaktów pomiędzy nimi, motywów działań i ich wpływu na kolejne lata, a nawet zmian w tej dynamice czy reakcji na wydarzenia, przez które kariery syna mogłoby nie być.
Do strony ludzkiej dochodzi ta techniczna. To anatomia upodobań reprezentanta Red Bulla i wejście w głąb jego unikalnego stylu jazdy. W tej części Hughes błyszczy jak mało kto. Temat jest pokazany zarówno od strony umysłowej, jak i inżynieryjnej. Padają tam rzeczy, które można usłyszeć i od naukowców, i od ludzi pracujących w Red Bullu. Wielu powtarzało, że to szybszy styl, ale kto wie, dlaczego tak jest?
To kolejny aspekt tej książki, w którym nie tylko coś poznamy, ale też zrozumiemy. Jeśli wytężymy umysł, poczujemy się trochę jak inżynier Maxa, lecz nie da się ukryć - jest to niełatwe i wymagające dużego skupienia zagadnienie.
Tu pojawia się ewentualny minus, którego redakcja portalu tematycznego nie oceni - kwestia pełnego zrozumienia przez osoby, które nie są hardkorowymi fanami tego sportu. Mark pisze przystępnie, ale ten wątek jest jednak zaawansowany. W pewnym sensie można to odnieść do całości, bo jakości tej książce dodaje nie styl czy sposób opisu, ale wejście w detale, które czasem wymagają nieco większej wiedzy o motorsporcie i chęci dokładnego analizowania go.
Czy to jest laurka?
Nie. Rolą tej książki, naszym zdaniem, jest tłumaczenie, a nie ocenianie. Dlatego prędzej natraficie na skutki działań Josa niż na zwykłą krytykę, o którą jest łatwo. Poza tym wyjaśniane są tu rzeczy, które się już udały, więc automatycznie sprowadzają się do pozytywnych wniosków.
Ich odbiór usprawnia natomiast nieskazitelny obiektywizm Hughesa. Najbardziej jest to widoczne przy zestawieniach z Lewisem Hamiltonem. Czasem trudno byłoby wpaść na bardziej bezstronną i trafną analizę. To pokaz klasy i odwagi, zwłaszcza jeżeli ma się na uwadze, że sam autor pochodzi z Wielkiej Brytanii i wydał coś, na co wielu odbiorców automatycznie mogłoby być ciętych. Szczególnie po 2021 roku. I tak, ten też jest tu ciekawie opisany.
Mark nie idzie na skróty i nie chwali bezpodstawnie, a z drugiej strony absolutnie nie ucieka od tematów trudnych, których w karierze Verstappena było mnóstwo. Są one jednak ujęte tak, abyśmy wiedzieli, jaką rolę pełnią w tej dzisiejszej, bliskiej perfekcji układance.
Sama książka perfekcyjna nie jest i ma w sobie nieco analitycznej natury, co może utrudniać odbiór. Swoją rolę i koncepcję rozłożenia sportowego fenomenu Maxa spełnia za to znakomicie.