Carlos Sainz w ten weekend musi walczyć nie tylko z innymi kierowcami F1, ale też z własnym organizmem.
Przed zawodami w Dżuddzie Hiszpan nabawił się mocnego zatrucia pokarmowego. Naturalną reakcją było więc opuszczenie dnia dla mediów, który przy pierwszych dwóch rundach sezonu 2024 wypada w środę. Uczestnictwo w spotkaniach z dziennikarzami jest obowiązkowe, ale jeśli któryś zawodnik potrzebuje odpoczynku - co zdarza się kilka razy w roku - to udziela się mu zwolnienia.
Stan zdrowia kierowcy Ferrari w czwartek nie uległ gigantycznej poprawie. Zespół poczuł nawet potrzebę potwierdzenia mediom, że jego reprezentant pojawi się w pierwszych dwóch treningach.
Już po ich zakończeniu ekipa skupiła się na tym, aby Carlos mógł się regenerować, a więc do minimum ograniczyła jego wizyty przed kamerami. Krótkie wypowiedzi pokazują jednak, jak trudna jest obecna sytuacja.
- Mam za sobą kiepskie 24 godziny - mówił Sainz wczoraj wieczorem. - Jestem zadowolony z zaliczenia czwartku i ukończenia planu jazd. To na pewno był jeden z najtrudniejszych dni w bolidzie F1. Na tak wymagającym torze, jeszcze przy takich przeciążeniach, zatruciu pokarmowym czy chorobie, to nie jest idealna sprawa. Oby w piątek było o krok lepiej, a w sobotę już na 100%.
- Krok lepiej powinien być już wystarczający. Oczywiście większe skupienie jest na wyścigu, bo w piątek będziemy zaliczyć jedynie krótkie przejazdy przez cały dzień. Pokonanie jakichś 50 kółek na takim torze będzie dużym wyzwaniem, więc naprawdę liczę, że dojdę do siebie.
- Teraz chciałem tylko wyjechać na tor i nauczyć się jak najwięcej, ale bez naciskania na limicie, bo nie czułem się znakomicie. Udało się ukończyć program bez problemów. W piątek pewnie nie będę czuł się na 100%, ale poczucie się choć trochę lepiej umożliwi mi niezły występ.
- W aucie nie było za dobrze. Męczyłem się od FP1 aż do FP2. Żołądek nie przepada szczególnie za długimi przejazdami, ale przynajmniej mam pierwsze odczucia z jazdy, nawet jeśli nie byłem w stanie naciskać na limicie. Te odczucia są pozytywne. Przekazałem swoje uwagi inżynierom, co da mi niezłą podstawę do pracy w piątek. Obym wtedy czuł się lepiej.
- [Poprawę na stoperze] zaliczałem bardziej ja niż samochód, szczerze mówiąc. Dlatego czytanie czasów jest bardzo trudne. Spróbujemy jak najlepiej przygotować się na kwalifikacje. Sobota będzie za to trochę nowym dniem, bo moje długie przejazdy nie były perfekcyjne.