Szef McLarena w bardzo ciekawy sposób podsumował kolizję Lando Norrisa i Maxa Verstappena. Jego zdaniem Holender bronił się przede wszystkim zbyt desperacko.

Andrea Stella stawił się na rozmowach z mediami w zaskakująco dobrym nastroju. Choć nie ukrywał frustracji z powodu utraty potencjalnej wygranej, to zdołał zachować swój znak firmowy, a więc gigantyczny spokój.

Jego wypowiedzi były przede wszystkim tłumaczeniem tego, co należy zrobić, aby widowisko nie cierpiało z uwagi na to, że kierowcy będą mierzyć się ze sobą na torze. Naturalnie jednak był bardziej krytycznie nastawiony do Maxa Verstappena i stawał w obronie swojego podopiecznego.

- Ten wyścig dał nam informacje o tym, co trzeba poprawić, abyśmy ścigali się w stylu, który pozwoli na walkę do flagi w szachownicę - powiedział Stella. - Szkoda, że nie zobaczyliśmy ostatnich 6-7 okrążeń, bo byłyby bardzo ciekawe. Ale nie były, bo nie wyegzekwowano przepisów. Wystarczyłoby dać Maxowi ostrzeżenie, np. biało-czarną flagę, a więc powiedzieć, aby tego nie robił i był bardziej rozważny przy zamykaniu Lando drzwi. 

- Co do limitów toru, jeśli dotyczy to wyprzedzania i pojawi się przyblokowanie koła, to zastanawia mnie, jakie ściganie dostaniemy przy takim sędziowaniu. Kierowcy nawet nie będą atakować, bo stracą jedną z trzech szans. Ale akurat to można łatwo rozwiązać i nie jesteśmy z tego powodu źli. Uważamy, że to błędne, ale da się to załatwić w przyszłości. Chcemy jasno rozgraniczyć, kiedy naprawdę dochodzi do naruszenia i uzyskania przewagi taką linią wyścigową, a kiedy widzimy manewry, które wszystkim nam sprawiają przyjemność. W końcu wszyscy jesteśmy tu w swoich pracach właśnie dlatego, że lubimy ściganie.

- Rozmawiałem z Lando i widziałem jego komentarze. Wypowiedział się odpowiednio, bo [Verstappen] nie ma po co zachowywać się aż tak desperacko. Nie ma po co myśleć, że świat się zaraz skończy, jeśli manewr wyprzedzania samochodu, który jedzie za nim, zostanie zakończony sukcesem. Max, będziesz miał swoje własne okazje. Świat się naprawdę nie skończy już teraz, jeśli jemu uda się ten manewr, na ukończenie którego zasługuje. To jest moja wiadomość i chcielibyśmy, aby właśnie tak było w przyszłości. 

W rozmowach z telewizjami Andrea sugerował, że dzisiejsze kontrowersje to efekt nierozwiązanych problemów z sezonu 2021, w którym Verstappen regularnie ścierał się z Hamiltonem. Później rozwinął ten wątek.

- Jeśli nie rozwiążesz problemów i pojawi się rywalizacja oraz poczucie niesprawiedliwości, to sprawy będą eskalować. Zadanie z przeszłości nie zostało ukończone. Pozostało coś, co przy pojawieniu się takiego czynnika od razu zaczęło tu eskalować. Dzisiejsze zdarzenie powinno być okazją do uporządkowania granic i egzekwowania zasad, które i tak już mamy. Musimy upewnić się, że nie będzie można tych reguł naginać tak, że dwa razy zostanie margines, a za trzecim dojdzie do wypadku.

Włoch odparł też argumenty Red Bulla o tym, że Norris również był agresorem, gdyż nurkował z daleka.

- Gdy Lando wchodził na wewnętrzną, to próbował wykorzystać istniejącą przestrzeń - tłumaczył obrazowo Stella. - Gdyby nie był w stanie, to wyjechałby szeroko. Jeżeli to naprawdę byłaby tzw. bomba, to nie utrzymałby linii wyścigowej, a samochód z przodu zszedłby na wewnętrzną, przyspieszyłby znacznie lepiej i utrzymałby miejsce. Jeśli kierowca z przodu trzyma się zewnętrznej, to zostawia miejsce, które ten rzekomo nurkujący zawodnik może wykorzystać. Jeśli zdoła utrzymać linię wyścigową, to nie spada tam żadna bomba.

- Układ zakrętu nr 3 zachęca do takiej jazdy, ale to nie tak, że Lando przesadnie nurkował z daleka. Dla mnie taka definicja wiąże się z gwałtownością i kontaktem. Ataki Lando były bardzo dalekie od takiego skutku. Moim zdaniem ta opinia [Verstappena] była po prostu kolorowa i wyolbrzymiona.