Lance Stroll skomentował swoje piątkowe problemy z nadgarstkami, które zwróciły uwagę całego światka F1.
Kanadyjczyk wrócił do bolidu Formuły 1 po stosunkowo krótkiej przerwie od incydentu, wynoszącej mniej niż 2 tygodnie. Chociaż jeszcze w czwartek zapewniał, że mimo odczuwania bólu jest gotowy do jazdy, w trakcie FP2 taki stan rzeczy zaczął być podważany.
Kamera pokładowa pokazała bowiem specyficzny sposób pokonywania ciaśniejszych sekcji, polegający na dopychaniu kierownicy lewą ręką, czyli tą, która nie przeszła zabiegu i ucierpiała w mniejszym stopniu, a także ściąganie prawej podczas jazdy po prostych. Najbardziej martwiący był jednak komunikat, który wykluczył wykonanie polecenia inżyniera właśnie ze względu na uraz.
Spore poruszenie wywołały też obrazki, na których mechanicy musieli pomagać zawodnikowi przy opuszczaniu maszyny. On sam podczas krótkich rozmów z mediami po wczorajszych jazdach twierdził, że nie dzieje się nic poważnego. - Jest w porządku. [Nadgarstki] są trochę sztywne, ale w bolidzie było okej - rzucił krótko Stroll.
Pytany o ruchy w kokpicie oraz to, czy ma jakiekolwiek wątpliwości w sprawie swojego występu, Lance odparł: - Nie. Po prostu staram się trochę chronić ręce. Wtedy jest bardziej komfortowo, ale czuję, że mogę jeździć bez żadnych problemów.
- Dobrze było wrócić do samochodu i pokonać pierwsze poważne okrążenia. Minęło jedynie 13 dni od mojego wypadku. Wtedy nie byłem pewien, że szybko wskoczę do auta, więc świetnie być tu wraz z zespołem.
- Straciliśmy trochę czasu w FP1 z powodu problemu z zapłonem, ale gdy tylko naprawiliśmy go, udało się zebrać ważne dane. Jasne jest, że zespół zrobił naprawdę duży progres zimą. Samochód jest świetny.