Ayao Komatsu podał powody zatrudnienia Estebana Ocona w Haasie na sezon F1 2025, a także zmierzył się z kwestią nieciekawej łatki swojego przyszłego kierowcy.

Czwartek przed GP Belgii przyniósł formalne potwierdzenie zmiany barw Francuza. Była to wiadomość, której po prostu wyczekiwano. Choć Ocon nie ma najlepszego roku i w maju doczekał się sporego zamieszania wokół swojej osoby, a nawet wizji zawieszenia przez Alpine, to przez cały ten czas nie groził mu wylot z królowej motorsportu.

Część wczesnych plotek łączyła go z Sauberem, ale od wielu tygodni był murowanym faworytem do zajęcia drugiego fotela w Haasie. Gdy to już się stało, jego stary inżynier z czasów Lotusa, a wkrótce nowy szef, stanął przed dziennikarzami i wytłumaczył swój wybór.

- Ma udokumentowane osiągnięcia, zdobył mnóstwo punktów i jest zwycięzcą wyścigu - powiedział Japończyk. - Już teraz osiągnął dużo w tym sporcie, a okres jazdy obok Fernando Alonso był dość imponujący. Poza tym ma tylko 27 lat i ciągle wiele do udowodnienia. Moim zdaniem jego zaangażowanie i etyka pracy stoją na znakomitym poziomie.

- Gdy spotkałem się z nim i przedstawiłem ten projekt oraz gdzie jesteśmy i co chcemy osiągnąć, to nie próbowałem go przekonać. Po prostu powiedziałem mu, jak jest, a on był całkowicie za tym. Nawet bardziej, niż oczekiwałem. Był bardzo zainteresowany i chciał zostać częścią tego projektu. Wierzy w to. Dla mnie bardzo istotne jest też, aby mieć doświadczonego kierowcę, który ma na koncie wyniki, ale ciągle jest młody i ma wiele do udowodnienia. 

- Próbujemy pchnąć zespół do przodu i potrzebujemy kogoś, kto... Inaczej - mamy już młody, ekscytujący talent, który chce iść do góry. Fantastycznie, dokładnie tego potrzebujemy. Ale jednocześnie potrzebny jest ktoś, kto dzięki doświadczeniu w obecnej F1 da jakąś podstawę, że tak powiem.

Zatrudniając kogoś, kto ma opinię niekoniecznie najlepszego kolegi zespołowego, Japończyk musiał liczyć się również z pytaniami o wewnętrzne konflikty.

- To dzięki Wam [ma taką reputację]! Problem występuje, gdy zerwane zostanie zaufanie między ekipą i zawodnikiem. Jestem w F1 już dość długo i pełniłem różne role. Byłem inżynierem wyścigowym, szefem inżynierów, dyrektorem inżynierii i teraz jestem szefem zespołu. Moje doświadczenia są takie, że jeśli podejdzie się transparentnie, bez żadnej agendy, ale z pokazaniem celów i zasad z góry, to przy totalnie przejrzystej komunikacji będziemy mieć zaufanie. Gdy ono istniało, to nie napotykałem żadnych problemów. Nie mam obaw. Gdybym je miał, to nie wybrałbym tego składu. To ja odpowiadam za kierowców, którzy pracują dla zespołu i mają to robić dla jego dobra. 

Ayao Komatsu podczas czwartkowego spotkania z mediami na Spa-Francorchamps (fot. Haas).

Ayao Komatsu podczas czwartkowego spotkania z mediami na Spa-Francorchamps (fot. Haas).

- Oczywiście, że musieliśmy wziąć [zajście z Monako] pod uwagę, bo nie da się nie zauważyć takiego incydentu. Był całkiem spory! Porozmawiałem z nim o tym, ale i tak podjąłem tę decyzję. Jestem z niej zadowolony. Gdybym nie był przekonany, to nie podjąłbym jej. 

- Wy ciągle o tym gadacie i może udowodnicie, że się mylę, ale naprawdę uważam, że przy odpowiednim podejściu nie będzie żadnych problemów. Nazwijcie mnie naiwnym i pokażcie za 9 miesięcy, że się myliłem, ale gdybym nie miał pewności, to przecież bym tego nie zrobił.

Podczas swojego spotkania z mediami Ocon stwierdził, że pewne rozmowy prowadził już od połowy 2023 roku. Komatsu zdradził, że kontakty z nim rozpoczęły się później, a ponadto podkreślił, że zainteresowanie Haasem podskoczyło.

- Spotkałem się z Estebanem po GP Miami. Wcześniej rozmawiałem z jego menedżerem, ale po Miami spotkaliśmy się w Anglii. Powiedziałem mu wtedy, gdzie jesteśmy i jakie mamy plany, ale bez żadnych gwarancji. Przedstawiłem tylko swoją wizję. To chyba było kluczowe spotkanie. Spodobała mu się ta wizja, podobnie jak to, co chcemy osiągnąć. 

- Na etapie Chin albo Melbourne miałem wiele rozmów z kierowcami. Byłem wdzięczny za to, że otrzymaliśmy takie zainteresowanie. A stało się tak, bo pokazaliśmy, że możemy walczyć w środku stawki i iść w dobrą stronę. To była miła niespodzianka. Jestem też wdzięczny za to, że wybrał nas zamiast paru innych ekip, które są większe. Każdy tu jest większy od nas, co? Bardzo pozytywna wiadomość.

Gdy jeden z dziennikarzy powiedział, że choć może nie jest to najbardziej fair, to przecież 12 miesięcy temu Ocon mógłby łatwo odrzucić taką koncepcję, Ayao wtrącił: - Ale to jest fair, na sto procent. Trzeba podziękować ludziom, którzy poprawiają samochód.

- Mamy łatkę tych, którzy nie potrafią rozwijać auta w sezonie. Czasem zaczynamy dobrze, a potem spadamy. Ale dzięki naszym ludziom i poprawkom przynajmniej utrzymujemy pozycję. Może nie poprawiliśmy się jak McLaren, ale na tle innych nie cofnęliśmy się, a na Silverstone poszliśmy nawet do góry.