Andrea Stella po zakończeniu GP Wielkiej Brytanii stanął przed mediami, aby wytłumaczyć bolesną porażkę McLarena, który miał dziś losy wyścigu w swoich rękach.

Przed drugą rundą pit stopów wiele wskazywało na to, że Lando Norris może zostać triumfatorem zawodów przed swoją publicznością. Choć blisko z tyłu czaił się Lewis Hamilton, to pomarańczowi mieli i małą przewagę, i dostępne pośrednie opony, podczas gdy rywale musieli wybierać między twardymi a miękkimi.

Mercedes postawił na softy i idealnie wstrzelił się w moment, kiedy przejściówki działały już gorzej od gładkiego ogumienia. Było to de facto podcięcie lidera, który musiał odpowiedzieć m.in. szybką zmianą. Pit stop poszedł jednak słabo i trwał ponad 4 sekundy, przez co na prowadzenie wyszedł Lewis. Lando otrzymał do tego miękką mieszankę, która uniemożliwiła zbliżenie się do siedmiokrotnego mistrza.

Były to oczywiście błędne wybory, które doprowadziły do tego, że Norris ostatecznie nie atakował pierwszego miejsca, lecz oddał drugie Maxowi Verstappenowi. Tok myślenia zespołu po wyścigu wytłumaczył szef McLarena, Andrea Stella.

- Moim zdaniem właściwe było, aby Lando zjechał jednocześnie [co Hamilton i Verstappen], ale chcieliśmy zapewnić bezpieczne przejście na opony suche - mówił Włoch. - Myśleliśmy, że przy jednym okrążeniu więcej uda nam się utrzymać prowadzenie. Czy to kwestia straconego czasu przy postoju? Być może, ale nie mieliśmy żadnej gwarancji, że po wyjeździe będziemy z przodu w zakręcie nr 3 lub 4. Więc jak wspomniałem, gdybyśmy ścigali się tu znów, to zjechalibyśmy w tym samym momencie co Hamilton i Verstappen.

- W tych warunkach chcieliśmy wiedzieć, jakie są preferencje Lando, jak będziemy się ścigać i czy będzie to trudne. Nie pytaliśmy o to, ale sensem komunikacji z nim i podejmowania wspólnej decyzji było to, czy jazda na oponach C2 w tych warunkach nie będzie zbyt trudna. W praktyce okazało się, że nie było z tym kłopotów, skoro Verstappen bez większych problemów poradził sobie z przesiadką na twarde opony.

- Tamta decyzja powinna była zostać podjęta przez pitwall, podobnie jak podwójna zmiana w przypadku Oscara. Powinniśmy byli wziąć na siebie odpowiedzialność za powiedzenie, że pośrednie opony są odpowiednie i je bierzemy. Wydaje mi się, że dyskusja z Lando zasiała w nas wątpliwości i doprowadziła do podjęcia niewłaściwej decyzji.

- Nie myślcie tylko, proszę, że wybraliśmy miękkie, bo naciskał na to Lando. Mamy możliwość wyboru, mamy więcej informacji i więcej ludzi, więc odpowiedzialność za decyzję o tym, czy jedziemy na oponach miękkich, czy pośrednich, spoczywa w całości na zespole. To w stu procentach moja odpowiedzialność. Oczywiście kierowca ma swój punkt widzenia, ale w tym wypadku należało jasno stwierdzić, że opony miękkie nie wytrzymają do końca.

- To, że Lewis zjechał po softy, również wpłynęło na naszą ocenę, zgodnie z którą opony pośrednie były najlepsze. Nie było wiadomo, czy miękkie opony wytrzymają do końca i jak duża będzie strata pośrednich na pierwszych okrążeniach. Wiadomo, że pod koniec będą szybsze, ale ile czasu stracimy na pierwszych dwóch, trzech kółkach stintu? Wydaje mi się, że byliśmy pod zbyt silnym wpływem decyzji Lewisa. Bardziej stanowczo powinniśmy byli trzymać się opon pośrednich. Czy wtedy moglibyśmy wygrać? Nie ma takiej gwarancji, ponieważ Lewis utrzymał swoje opony w dobrej kondycji. Ostatecznie moglibyśmy siedzieć mu na skrzyni biegów, ale wyprzedzanie to koniec końców zupełnie inna bajka.

Inna sytuacja, po której można było złapać się za głowę, to pozostawienie Oscara Piastriego na mokrym torze przed pierwszą rundą pit stopów. McLareny jechały wtedy blisko siebie i musiały wybierać między podwójną zmianą, na której Australijczyk straciłby kilka sekund, a zaczekaniem o jedno okrążenie dłużej. Ekipa postawiła na opcję nr 2, ale tor był tak mokry, że Piastri okrążył obiekt tempem spacerowym.

- Należy rozważyć dwie kwestie. Myślę, że byliśmy trochę chciwi i nie chcieliśmy zaakceptować potencjalnej straty przy podwójnym pitstopie, ale tak się składa, że czasami trzeba być cierpliwym i przyjąć do wiadomości, iż można stracić trochę czasu i postąpić słusznie, a nie mieć nadzieję, że jedno okrążenie w deszczu nie będzie aż tak kosztowne. To nie tak, że zostając na torze, kierowca będzie miał do czynienia z łatwiejszymi warunkami. To tyle. Myślę, że Oscar miałby dziś naprawdę duże szanse, co najmniej takie jak Lando, na wygranie wyścigu.