Laurent Mekies po kolejnym zwycięstwie Red Bulla podkreślił ogromną rolę Maxa Verstappena, która nie ogranicza się jedynie do jego znakomitej jazdy. Zdaniem Francuza ostatnie wydarzenia są czymś, co będziemy wspominać przy omawianiu historii F1.

Zmagania w Teksasie ułożyły się idealnie dla stajni z Milton Keynes. Yuki Tsunoda zapunktował zarówno w sprincie, jak i w wyścigu, jednak kluczowa była oczywiście pogoń Maxa Verstappena w klasyfikacji generalnej. Holender opuszcza Austin z maksymalną zdobyczą, dzięki czemu odrobił do Oscara Piastriego aż 23 oczka.

Jest już jasne, że Red Bull wyraźnie przyspieszył, a panujący mistrz doskonale to wykorzystuje. Do końca sezonu pozostało 5 wyścigów i 2 sprinty, a strata trzeciego kierowcy do lidera zmalała do 40 punktów. W tej chwili szansa na piąty tytuł przestaje być już tylko kwestią wiary. To po prostu jeden ze scenariuszy, choć oczywiście nadal ten najtrudniejszy.

Wszystko to w oczach Laurenta Mekiesa stanowi historyczne wydarzenia. Choć 48-latek jest znany z wyważonych wypowiedzi, to tym razem nie szczędził pochwał najwyższej klasy wobec swojego zawodnika.

- Myślę, że obserwując jazdę Maxa, jesteśmy świadkami historii, która tworzy się na naszych oczach. On zaskakuje nas za każdym razem, gdy wyjeżdża na tor - i to nie tylko szybkością, ale i tym, jak bardzo nas napędza. Między jedną a drugą sesją wykazuje niesamowitą wrażliwość na szczegóły, które czasem dopiero później dostrzegamy. Oglądanie go naprawdę jest jak obserwowanie tworzącej się historii - powiedział Mekies.

Następnie media zauważyły, że Verstappen wyjątkowo dobrze czuje się w roli tzw. underdoga przy małej szansie na tytuł. Zdaniem jego przełożonego taki stan rzeczy pozwala kierowcy na pokazanie absolutnej pełni potencjału.

- Max jest niezwykle zaangażowany w rozwój zespołu i całego projektu, by odzyskać pełną konkurencyjność. Jestem pewny, że gdy nadchodzi moment walki o lepsze pozycje, to potrafi wydobyć z siebie jeszcze więcej. Myślę, że macie rację - potwierdził Mekies.

Szefa Red Bulla zapytano też o słowa Helmuta Marko, który stwierdził, że to Verstappen robi różnicę. Odpowiedź Laurenta, podobnie jak podczas poprzednich rund, skupiła się na zespołowej jedności.

- My nie oddzielamy Maxa od samochodu i zespołu. To jedna całość. Jak już wspomnieliśmy, Max nie stoi obok projektu, obserwując go z dystansu. On jest w samym jego sercu. Nie czujemy, że jesteśmy w dominującej pozycji, ale z pewnością udało nam się zniwelować dużą część deficytu, jaki mieliśmy w pierwszej części sezonu. Teraz wszystko rozstrzyga się w detalach.

- Nie zrozumcie mnie źle, ale nawet po takim weekendzie są rzeczy, których możemy się nauczyć i które nie zostały jeszcze w pełni dopracowane. Właśnie na tym się skupiamy: analizujemy dane, wzajemnie się motywujemy i robimy wszystko, by jak najlepiej przygotować samochód na Meksyk.

- Jeśli spojrzymy na tempo, myślę, że McLaren był dziś prawdopodobnie bardzo blisko nas pod względem wyścigowego rytmu. Biorąc pod uwagę ich końcowe pozycje i wspomnianą walkę Lando z Charlesem, można przypuszczać, że finiszowaliby naprawdę niedaleko nas.