Znalazł się nowy Rosjanin na gridzie, więc zgodnie z parytetem ktoś musiał odejść. Ofiarą sytuacji padł Daniił Kwiat… A tak poważnie, ze stawki odchodzi najlepszy, jak do tej pory (na Ciebie patrzę, Rob), rosyjski kierowca w historii tego sportu. Poprzeczka nie wisiała wysoko, ale zawodnik ekipy z Faenzy ma za sobą najdojrzalszy sezon w karierze.

Klasyfikacja generalna: 15. miejsce

Punkty: 32

Najlepsze wyniki: P4 (GP Emilii-Romanii)

Kwalifikacje: 4-13 vs Gasly

Wyścigi: 8-9 vs Gasly

Nasza ocena: 6.16 (P11)

Blisko lidera

Ten rok był wyjątkowy dla AlphaTauri. Pierwszy raz mogliśmy obserwować zacieśniającą się współpracę z Red Bullem. Nie ma co się oszukiwać, w erze limitów budżetowych posiadanie dwóch zespołów w stawce ułatwi kreatywną księgowość. Z tego skrzętnie będą korzystać ekipy spod znaku popularnego energetyka. Osiągi obu teamów zbliżyły się do siebie wyraźnie, a dawne Toro Rosso było w stanie rywalizować przez większość sezonu w środku stawki bez absolutnie żadnych kompleksów.

Pierre Gasly też urósł. Po zeszłorocznym końcu sezonu przedłużył falę wznoszącą i prezentował się wybornie. Francuz udowadniał swoją wartość, a zadanie Daniiła było zdecydowanie trudniejsze niż wcześniej. Kwalifikacje bezlitośnie weryfikowały Kwiata. Jego partner pokonał go 13 razy i nie pozostawił złudzeń, kto w tym duecie jest lepszy na dystansie jednego okrążenia. Rosjanin wigor odzyskał na koniec sezonu, ale to nie zmieniło zbyt wiele.

Zdecydowanie lepiej było w wyścigach. Tutaj z 17 startów Daniił kończył ośmiokrotnie przed Pierrem. Często potrafił wykorzystać sytuację na torze, czasami był na lepszej strategii przez fakt odpadania w Q2 i frywolnego doboru opon, ale też potrafił świetnie startować. Dzięki doświadczeniu często potrafił zyskiwać pozycje i, o dziwo, robił to wyjątkowo bezpiecznie.

Bez hardbassu

Wiele można powiedzieć o jeździe Kwiata, ale trudno mówić o kierowcy jeżdżącym czysto. Sława wyprzedzała go przez lata i wszyscy bardziej kojarzyli go z memami w agresywnych elektronicznych rytmach niż z wybitnymi manewrami. Tymczasem Rosjanin nie ukończył DWÓCH wyścigów. Rozumiecie to? Typ nazywany Torpedą, przez lata wyśmiewany (słusznie) za powodowanie idiotycznych sytuacji, nie dojechał do mety dwa razy. Mało tego. Spowodowane to było przebiciem opony w GP Austrii i GP Wielkiej Brytanii, co za drugim razem skończyło się potężnym dzwonem. Zero winy kierowcy.

Ma to oczywiście swoje dobre i złe strony. Daniił korzystał z błędów reszty stawki i potrafił zyskiwać na tym wiele pozycji. Siedmiokrotnie kończył wyścigi w punktowanej dziesiątce. Jego jazda wyglądała o niebo lepiej. Nie doprowadzał do mocno wątpliwych sytuacji, jak chociażby ta z kanapką McLarenową z zeszłego roku. Oczywiście, że nadal potrafił jeździć ostro i na granicy przepisów, ale daleko było mu do wybryków z lat poprzednich.

Druga strona medalu to jednak jego kolega z zespołu. Gasly nie ukończył trzech wyścigów, żadnego ze swojej winy. Na przestrzeni całego sezonu zweryfikował Kwiata dość brutalnie i wyraźnie pokazywał, kto z tego duetu zasługuje na miejsce w stawce. Odbudowa Pierre’a przebiega w najlepsze i jej efektem ubocznym było rozprawienie się z kolegą z ekipy. To jednak on potrafił wykrozystać odpowiednio sytuację na Monzy. To jednak on częściej potrafił odpowiednim zarządzaniem oponami chociaż kręcić się koło podium. Najlepszy wynik Daniiła to Imola, gdzie Pierre miał awarię, a przypominam, że startował z drugiego rzędu. Rosjanin skończył czwarty. Strach pomyśleć, gdzie byłby Pierre.

Daniile, czy Ci nie żal?

Słodkie jest to pożegnanie raczej gorzkiej kariery. Bardziej to łyżka miodu w beczce dziegciu, niż odwrotnie. Kwiat niestety, ale całokształtem kariery idealnie nadaje się do jednego wora z Grosjeanem czy Maldonado. Szybcy kierowcy z wielkim potencjałem, ale mający tendencję do robienia głupot i szukania miejsca, gdzie nie powinni. Różnica jest taka, że Daniił potrafił pojechać jeden sezon bez znanych nam błędów z poprzednich lat. Nie był tego nawet blisko. Szkoda, że ta poprawa nadeszła tak późno, kiedy Helmut Marko z Christianem Hornerem już dokładnie mieli wszystko zaplanowane na najbliższe lata. Spóźniliście się, towarzyszu, przynajmniej o rok.

Tsunoda jest częścią barteru, który Red Bull przeprowadzi z Hondą, jasne. Natomiast mimo wszystko logicznym posunięciem jest sprawdzenie nowego kierowcy w miejscu Kwiata. Rosjanin pokazał już wszystko, co potrafił. Tam nie da się więcej wyciągnąć, a ten sezon był bez wątpienia najlepszym w jego karierze. Czy zobaczymy go jeszcze kiedyś w F1? Prawdopodobnie kierowca testowy/rozwojowy to maksimum, na co może liczyć. W Ferrari na pewno znowu się przyda.