Yuki Tsunoda wyjawił, jaki wpływ miała na niego zmiana zespołowego kolegi i dlaczego w pewnym momencie wpadł w dołek.
Od GP Węgier w drugim bolidzie AlphaTauri zasiada nie Nyck de Vries, ale Daniel Ricciardo. Australijczyk wszedł do akcji z marszu, na czczo, nawet rąk nie umył i od razu rozprawił się z Japończykiem, notując lepszy weekend na Hungaroringu.
Okazało się, że klasyczna redbullowa roszada odcisnęła jakieś piętno na 23-letnim zawodniku, który rozpoczął kampanię 2023 od niezłych występów, ale nie utrzymał równej formy do letnich wyścigów, w tym tych lipcowych. Dobrze pokazał się dopiero na Spa, ale z wyłączeniem soboty.
- Jest dość trudno i to stanowi wyzwanie - przyznał Tsunoda dwie rundy po tak dużej zmianie w ekipie. - Jednocześnie wiem jednak, że ta sytuacja jest dla mnie zupełnie nowa. Uczę się naprawdę wiele, szczególnie że wyzwanie rzuca mi kierowca ze stażem. To nie tylko doświadczony zawodnik, tak zwyczajnie doświadczony, ale także topowy, który - jak wiemy - jest szybki.
- Jego zachowanie w zespole jest inne, całkowicie odmienne niż moje, więc mogę się od niego dużo nauczyć. Ta sytuacja nakłada też trochę presji na mnie. Prawdopodobnie dlatego poczułem się gorzej i popełniłem kilka błędów. Poskładanie tego wszystkiego w [ostatnią] niedzielę nie było łatwe. Jestem po prostu zadowolony i gotowy na walkę z nim w drugiej części sezonu.
- W pierwszych wyścigach czułem się dobrze i rozumiałem tego powody. Byłem w swego rodzaju strefie komfortu i miałem pewny rytm. A po Barcelonie przyszły dwa Grand Prix, w których straciłem punkty w pechowy sposób i nagle zacząłem gubić ten rytm. Zdaję więc sobie sprawę z tego, ile jeszcze mam do poprawy. Na Spa udało się wrócić do takiej formy jak na początku sezonu, czy też podobnej.
- Cieszę się, szczególnie że w dwóch ostatnich wyścigach miałem sporo problemów, a sobota była naprawdę strasznym dniem. To na pewno pozytywny sposób na zakończenie okresu przed wakacjami.
Daniel Ricciardo i jego obecny trener, Pyry Salmela (fot. Parcfer.me)
Jak wspominał Yuki, w Belgii zespołowy pojedynek przebiegał inaczej niż na Węgrzech. Licząc główną część weekendu wyścigowego, lepsze wyniki i punkt za P10 zgarnął Tsunoda, natomiast w sobotniej sprinterskiej rywalizacji górą był Ricciardo, który także finiszował na 10. miejscu, niestety niepunktowanym w przypadku walki na dystansie 100 kilometrów.
Daniel, który ściął zakręt w Q1 i stracił czas dający mu awans, przyznawał w niedzielę, że tym razem nie miał wielkiego komfortu za kierownicą AT04 i ciągle walczył z pewnymi brakami.
- Czułem się trochę ograniczony, jeśli chodzi o tempo - tłumaczył Honey Badger. - Nawet w czystym powietrzu miałem trochę problemów. Gdy chciałem zmusić przód do pracy w drugim sektorze i przy dużych prędkościach, to po prostu mnie wypluwało. Prawdopodobnie nie chodziło o to, że nie sprawdzaliśmy tych opon, tylko nie produkowaliśmy wystarczająco dużo przyczepności, więc ślizgałem się i przegrzewałem ogumienie dość szybko.
- Nie chcę być szczególnie zniechęcony, bo to była jedyna sucha sesja w ten weekend. Być może poszliśmy w złą stronę z jakąś prostą rzeczą, która jest związana z ustawieniami. Cóż, chciałbym móc atakować trochę mocniej.
- Nie miałem wrażenia, że bolid pracował idealnie. Nie czułem ani tego, że nowe opony wyciskały pełną przyczepność z siebie, ani wgryzania się w zakręty. Przy deszczu przez cały weekend tor wydawał się być zielony i dość przeciętny. Tempo wyścigowe wyglądało na wolne i prawdopodobnie wszystko to się do tego przyczyniło.