Yuki Tsunoda przyznał, że pomimo utraty fotela w F1 na sezon 2026 nie żałuje awansu do topowej załogi. Jedyną rzeczą, która go gryzie, jest oddanie znakomitego auta Racing Bulls. Ta maszyna pozwoliła Liamowi Lawsonowi i Isackowi Hadjarowi na obronienie swoich posad, a Francuzowi nawet na awans.

Przed rundą w Abu Zabi poznaliśmy pełne składy dwóch zespołów z rodziny Czerwonych Byków. Choć ogłoszenie przesuwano już od dłuższego czasu, niemal pewne było, że to Tsunoda wypadnie z układanki. Japończyk ma za sobą fatalny sezon, podczas którego kompletnie nie poradził sobie w RB21 u boku Maxa Verstappena.

Po bardzo solidnych rezultatach w Racing Bulls Yuki został dość niespodziewanie przeniesiony do głównego zespołu już po dwóch rundach, kiedy to bez większych ceregieli zdegradowano Liama Lawsona. To Nowozelandczyk wyszedł na tym znacznie lepiej, gdyż mógł się odbudować i zapracować sobie na kolejny rok startów. Tsunoda znalazł się w odwrotnej sytuacji, skazany na zmiażdżenie przez Verstappena.

Przed ostatnim weekendem w barwach Red Bulla Yuki podzielił się swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi kończącego się roku. Przyznał, że decyzja o odejściu z RB nie była zła, lecz samochód, w którym spędził pierwsze dwie rundy, zrobił na nim ogromne wrażenie.

- Mówiłem chyba, że nie mam czego żałować, ale jeżeli jest w ogóle coś takiego, to utrata tego całkiem zajebistego samochodu [Racing Bulls]. To trochę jak rozstanie się z własnymi dziećmi. Ten bolid rozwijałem także ja, przez lata, odkąd mieliśmy te przepisy. Jestem przekonany, że ta maszyna posiada moje DNA. Brak możliwości jazdy nią na poziomie, na którym chcieliśmy być, to coś, czego mi brakowało. Ale jednocześnie nie żałuję swojej decyzji.

- Kraksa na Imoli to coś, co nadal mocno mnie frustruje. Była bardzo niepotrzebna i do uniknięcia, a patrząc na części, zaszkodziła mi. Jednocześnie, patrząc na cały sezon czy też drugą połowę, być może wyniki wyglądały źle, ale nie pamiętam, żebym był pół sekundy za Maxem w tym samym samochodzie. Na równych warunkach byłem bardzo konkurencyjny.

Tsunoda dał również do zrozumienia, że transfer do innego zespołu okazał się niemożliwy ze względu na ograniczenia kontraktowe.

- Cóż, miałem inne opcje, tylko na przeszkodzie stała moja umowa. Niewiele mogłem zrobić, ale kilka zespołów wyraziło swoje zainteresowanie.

- Kontrakt nie za bardzo pozwalał mi nawet z nimi rozmawiać. Byłem więc w pełni skupiony na sezonie w Red Bullu. Zresztą taki był mój priorytet przez ostatnie lata, bycie w rodzinie Red Bulla. To w końcu miejsce, w którym dorastałem.

25-latek opisał też sposób, w jaki dowiedział się o decyzji, dodając, że wciąż nie do końca dociera do niego, iż po niedzielnym wyścigu wypadnie ze stawki.

- Byłem rozczarowany i wkurzony. A jak do tego doszło? Po wyścigu powiedział mi to Helmut, prywatnie. Ale wiem już, co będzie się działo, więc to tyle. O dziwo czuję się dobrze. To znaczy... nie jest przecież dobrze, ale czuję się w porządku. Prawdopodobnie nie dociera jeszcze do mnie, że to ostatni wyścig, przynajmniej na teraz. Być może odczuję to po Abu Zabi.