Ciągle we wszystkim byłem drugi. Na 1500 drugi, z polskiego drugi, w nogę drugi, z zielnika drugi... w Mercedesie też byłem drugi. Któregoś pięknego dnia Valtteri Bottas opublikuje autobiografię i na pewno nie znajdziemy w niej takiego zdania. Sezon 2020 dobitnie pokazał, że Fin stara się nie być drugi, ale niestety bardzo rzadko mu to wychodzi. Czym miniony rok różnił się od lat poprzednich i ile to jeszcze będzie trwało?

Klasyfikacja generalna: 2. miejsce

Punkty: 223

Najlepsze wyniki: P1 (GP Austrii, GP Rosji)

Kwalifikacje: 5-11 vs Hamilton, 1-0 vs Russell

Wyścigi: 4-11 vs Hamilton, 1-0 vs Russell

Nasza ocena: 6.87 (8. miejsce)

Wersja niestabilna

Jak pewnie wszyscy doskonale pamiętamy, fiński kierowca przed sezonem 2019 mówił o tym, że zimą spędził dużo czasu sam ze sobą, popijając wysokoprocentowe trunki. Zadziałało. Kiedy George Russell debiutował w Williamsie, Bottas miał za sobą najlepszy sezon w karierze, zdobywając aż 326 punktów. Były 4 wygrane, 5 pole position i aż 15 podiów, a zwieńczeniem wszystkiego miało być w pełni zasłużone zdobycie po raz pierwszy drugiego miejsca w klasyfikacji generalnej kierowców. Gratulacje.

Kolejna przerwa międzysezonowa miała nam przynieść nową odsłonę Bottasa. Nie lubię zaglądać kierowcom w życie prywatne, chyba że sami, z premedytacją niczym Max Verstappen ostatnimi dniami, pokazują swoje życie poza F1. Pamiętam, jak Nico Rosberg opowiadał o sezonie 2016 i mówił o całkowitym wysiłku jego i osób dookoła. Razem z żoną niemal zniknęli z życia towarzyskiego, a jej zadaniem było oddzielać go od informacji i rzeczy z tej sfery, które mogłyby rozproszyć uwagę Nico. Rosberg wszedł na wyżyny swoich możliwości, wykorzystał szczęście z Malezji i dopiął swego. 

Nowa odsłona Bottasa nie nadeszła, a Valtteri w końcówce 2019 roku borykał się z problemami na płaszczyźnie osobistej. Rozstanie z żoną i szybkie nawiązanie mocnej relacji z Tiffany. Jestem pewien, że nie zadziałało to na korzyść, a z pewnością nie pomogło w pełnym skupieniu. 

Czy naprawdę było aż tak źle?

Sezon rozpoczął się jednak całkiem nieźle, bo od pole position i zwycięstwa w GP Austrii, w bardzo chaotycznym wyścigu z mnóstwem problemów technicznych konkurentów. Dalej dwa podia i dopiero 11. pozycja na mecie absolutnie pechowego GP Wielkiej Brytanii, kiedy lewa przednia opona w Mercedesie z numerem 77 raczyła poinformować dosadnie o swoim nadmiernym zużyciu tuż po minięciu zjazdu do boksów. 

Tydzień później na tym samym torze Valtteri zrehabilitował się, zdobywając pierwsze pole startowe, ustępując w wyścigu Lewisowi i Maxowi, tak samo zresztą jak w Hiszpanii, tyle że tam to Hamilton jako pierwszy przekroczył linię mety. Warto zwrócić uwagę także na Grand Prix Eifelu rozgrywane na torze Nurburgring. Valtteri wywalczył wtedy pole position i naprawdę świetnie rozpoczął rywalizację, bardzo widowiskowo broniąc swojej pozycji przed Lewisem Hamiltonem. Początek był dla Bottasa absolutnie wymarzonym scenariuszem, aż do czasu, kiedy to nie popełnił błędu i nie zblokował prawego przedniego koła, dosłownie oddając pozycję koledze z zespołu i robiąc sobie pięknego flatspota.

Potem było już tylko gorzej i na 18. okrążeniu w stosunkowo bezawaryjnej jednostce napędowej Mercedesa doszło do... awarii. To był jedyny nieukończony wyścig przez bolid tego zespołu w 2020 roku. Nie do uwierzenia. Warto pamiętać, że do Niemiec Valtteri jechał prosto z Rosji, po pewnym zwycięstwie na torze w Soczi, na którym kierowca z północy zawsze dobrze się czuje. To mógł być taki mocny moment w tym sezonie, dwa zwycięstwa z rzędu, ale niestety. 

Całkiem nieźle wyglądały za to dwie kolejne rundy. Dwukrotnie środkowy stopień podium, a na Imoli było nawet pole position. Dalej bardzo słaba Turcja z uszkodzonym bolidem, równie trudny Bahrajn i pamiętany przez wszystkich Sakhir, czyli seria 3 wyścigów, w którym zawodnik mający do dyspozycji najszybsze auto w stawce wywalczył łącznie 8 punktów. Patrząc na te wyniki, nie można absolutnie powiedzieć, że Bottas był za słaby, że nie dawał rady, że coś było nie tak. Zupełnie nie, w tym sezonie Valtteri był po prostu złotym, idealnym, doskonałym kierowcą numer DWA.

Sprawca mojego upodlenia, obiekt mej zemsty

Tak było, ale tylko do czasu. Kiedy w Bahrajnie kierowcy po raz drugi ustawili się na starcie do wyścigu, który tym razem nazwano GP Sakhiru, to wszystko się popsuło. Lewis pauzował z powodu koronawirusa, a jego miejsce zajął George Russell. Młody Brytyjczyk, który do tej pory w F1 ścigał się bezapelacyjnie najgorszymi konstrukcjami dwóch ostatnich sezonów (może poza Haasem 2020), był o 0,036 s wolniejszy od Valtterego w kwalifikacjach! 0,036 s do kierowcy, który jeździ tym bolidem, w tym zespole, czwarty sezon!

W wyścigu było tylko gorzej i George dość szybko poradził sobie ze swoim tymczasowym "znajomym". Nawet jeśli przyjąć, że sytuacja z boksów powodująca powstanie chyba najlepszego mema zeszłego roku na Parc Fermé, czyli "To kto ma, k***a, czyje opony?", całkowicie zniszczyła obraz bezpośredniej rywalizacji, to i tak zwycięsko wyszedł z niej Russell.

Jeżeli byłbym Toto Wolffem, to do GP Sakhiru trzymałbym Bottasa w Mercedesie tak długo, jak tylko mu się to podoba. Przecież to był idealny układ, w którym na początku sezonu i gdzieś tam w połowie Valtteri ściga się z Lewisem, a na końcu i tak spokojnie wygrywa Lewis. W tym sezonie Mercedesy nie zdążyły się nawet solidnie spocić, bo jedynym zagrażającym im kierowcą był przez moment Max Verstappen.

Wszystko popsuł młody chłopak urodzony w King's Lynn. Dacie wiarę, że naprawdę jest taka miejscowość? Russell dewastator. Już nikt nie będzie w stanie patrzeć na Valtteriego łaskawym okiem, głaszcząc go po włosach i mówiąc, że plan minimum to on zawsze wykonuje, mamy tytuły, nie mamy konfliktu, niechże tak zostanie. Teraz nawet opinia publiczna oraz dziennikarze, zwłaszcza ci, którzy nie tylko wiedzą o istnieniu, ale nawet znają obszar, w którym położone jest King's Lynn, będą próbowali ukrzyżować Bottasa przy każdym większym błędzie w sezonie 2021. 

Tyle razy mówiliśmy o tym, że ktoś tam ma sezon ostatniej szansy. To właśnie to może być taki sezon dla fińskiego kierowcy w Mercedesie. Niestety tym razem to nie wszystko będzie w jego rękach, bo po czterech latach Valtteri naprawdę stracił całkowitą kontrolę. Żeby zagwarantować sobie miejsce w obecnej ekipie, Bottas musi zdobyć tytuł mistrzowski w tym roku. Powodzenia, ale to będzie absurdalnie trudne. Do tego potrzebny jest nie tylko poradnik dotyczący pełnego skupienia autorstwa Nico Rosberga, ale także odrobina szczęścia w postaci problemów Hamiltona - w tym sezonie Lewis musiał odpuścić jedną rundę, to była szansa, a Valtteri nie był nawet w odpowiedniej pozycji, żeby ją wykorzystać.

Do rzeczy! Konkrety!

Proszę bardzo, oto konkrety. Sezon 2019 był zdecydowanie najlepszym rokiem Valtteriego w historii startów w F1. Nie dość, że zdobył on wtedy o ponad 100 punktów więcej niż w tym roku... no dobra Bartek, ale to był krótszy sezon, kompletnie niewymierne dane, bla bla bla. Dobrze, więc bardzo proszę.

W tym roku Valtteri poprawił tylko jedną statystykę w stosunku do 2019 i był to procent wszystkich okrążeń przejechanych na torze pozycję przed Lewisem Hamiltonem. Rok temu było to 26,44%, w tym roku 32,41% (294 vs 614 kółek). Przypominam, że w przypadku naszego dzisiejszego ulubieńca niemal zawsze bierze się pod uwagę aspekt "niwelowania strat" czy "bycia blisko" kolegi z zespołu. Retoryka trochę przypominająca tę dotyczącą Red Bulla, nieprawdaż? Tutaj jednak zaznaczam, absolutnie pod każdym względem Bottas broni się przed każdą "dwójką" stajni z Milton Keynes z ostatnich lat. Inna liga.

Kolejne konkrety. W 2020 roku Bottas 5 razy (31,25%) kwalifikował się przed Hamiltonem, rok wcześniej było to 7 razy (33,33%). Dojechanie do mety przed kolegą z zespołu - w zeszłym sezonie 4 razy (26,67%), rok wcześniej 6 razy (31,58%). Część punktów kolegi z zespołu - 217 pkt (38,89%) kontra 326 pkt (44,11%). Przypominam, że Hamilton nie startował w GP Sakhiru, co akurat przy tej ostatniej statystyce mogłoby tylko pogorszyć sytuację Fina.

Nadal jednak nie zmienia to faktu, że nie mamy prawa mówić, iż Valtteri jest złym kierowcą. Oczywiście, że nie jest. Regularnie staje na podiach, zdobywa pole position, a nawet wygrywa z Lewisem Hamiltonem, siedmiokrotnym - bądź co bądź - mistrzem świata w bezpośredniej walce. Po prostu zawsze sądziłem, zresztą część z Was, drodzy czytelnicy, zapewne również, że Valtteri ma apetyt na coś więcej niż tylko bycie wiecznie wszędzie drugim. 

Po tym, co stało się w Grand Prix Sakhiru, uważam, że sezon 2021 może być ostatnim rokiem Valtteriego w Mercedesie. Żeby zagwarantować sobie pozostanie w ekipie, musiałby w tym roku wywalczyć tytuł mistrzowski. Powodzenia. Jeśli to się nie stanie, to jego dalsza kariera może zależeć od rozgrywek na linii Hamilton-Wolff-Russell.

Może się okazać, że Lewis zakończy karierę po nadchodzącym sezonie, a wtedy Valtteri idealnie sprawdziłby się jako bardziej doświadczony kolega u boku George'a. Może też się okazać, że Lewis postanowi zostać jeszcze na kilka lat, ale jednocześnie nie będzie chciał jeździć w jednym teamie z kierowcą z King's Lynn. Lubię tę nazwę.

Valtteri, naprawdę cię szanujemy, doceniamy i rozumiem, jak niesamowita presja musi panować w ekipie. To może być ostatni taniec, wznieś się na wyżyny, pokaż nam wszystkim, udowodnij!