Szef Ferrari udzielił optymistycznych wypowiedzi, w których podkreślił, że przewaga Red Bulla trochę stopniała, a walka o mistrzostwo w Formule 1 może się jeszcze rozkręcić.

Chociaż wczorajszy wyścig nie był najbardziej spektakularny, to cały weekend na Imoli miał swoje momenty, w których wydawało się, że to nie Byki będą najlepsze. Ostatecznie były, ale głównie za sprawą dostrojenia samochodu i świetnej jazdy Maxa Verstappena, a nie wielkiej przewagi.

To, jak bardzo Holender musiał napocić się w walce o 1. miejsce, zachęciło jego rywali. Co ciekawe, zadowolony z niewielkich różnic był Fred Vasseur, którego kierowcy nie byli częścią najważniejszej niedzielnej rozgrywki. Stało się tak jednak ze względu na postawę w sobotę.

- [Taka strata do P1] to dobre wieści dla mnie, dla F1 i dla mistrzostw, bo mamy trzy zespoły na przestrzeni siedmiu sekund - mówił Francuz. - Po tylu okrążeniach to mniej niż jedna dziesiąta straty na kółku. Zapowiadało się na to od początku weekendu.

- Mam natomiast mieszane uczucia, bo zrobiliśmy krok do przodu, ale McLaren także. Odrobiliśmy część strat do Red Bulla i nie znajdujemy się daleko. Jestem ogólnie trochę sfrustrowany, bo gdybyśmy zgarnęli miejsca 1-2 w kwalifikacjach, to mielibyśmy 1-2 również w wyścigu. Jeżeli gdzieś coś straciliśmy, to wczoraj w czasówce, a nie dzisiaj. 

Ze względu na skok McLarena, dobre tempo wyścigowe Ferrari i małe różnice Vasseura zapytano wprost o to, czy sezon 2024 nie przyniesie czasem lepszej walki o mistrzostwo niż poprzedni. Odpowiedź była zaskakująca, bo pokazała jakiś rodzaj wiary, choć ze standardową dla szefa Ferrari zachowawczością.

- Za nami 7 z 24 wyścigów, więc przed nami jeszcze 17. Na tym etapie rok temu byliśmy 100 punktów za Astonem Martinem, a ukończyliśmy z przewagą 100 punktów. Mistrzostwa nie kończą się teraz, a w tym sezonie to jest jeszcze bardziej prawdziwe stwierdzenie.

- Różnice są malutkie, a nie tak często zdarza się, że nawet 8 aut może wygrać wyścig. Gdy nie jesteś dobrze dysponowany, to możesz spaść z P1 na P8 i nie zgarnąć praktycznie żadnych punktów. Wtedy mistrzostwa mogą się zmienić na przestrzeni 1-2 weekendów. Wyobraźcie sobie, że ktoś ma kraksę czy DNF. To może odmienić sezon. 

- Szczerze mówiąc, nie patrzyłem dokładnie w tabelę i nie znam punktów, ale jeżeli jeden zespół robi 1-2, a drugi nie dojeżdża do mety, to McLaren lub my możemy wrócić do gry i dogonić Red Bulla. Pozostało 17 weekendów, ale skupmy się może na Monako i nie myślmy o mistrzostwach. Właśnie to powiem moim ludziom jutro rano. Podchodźmy do tego z wyścigu na wyścig.

Fred podkreślił ponadto, jak kluczowe może okazać się dotrzymanie tempa nie tylko na torze, ale też w rozwijaniu konstrukcji.

- Myślę, że walka będzie na każdym polu. Ustawienia będą kluczowe w Monako, podobnie jak postawa kierowców. Poza tym w tej chwili musimy przyspieszyć rozwój. Wyobraźcie sobie, że ktoś przywozi poprawki jeden wyścig wcześniej, gdy trzy zespoły mieszczą się w jednej dziesiątej. Wtedy można wskoczyć z P5 na P1. Musimy to przyspieszyć i po wyścigu będziemy o tym dyskutować. To będzie kluczowe.

- Trzeba pamiętać, że szukamy ostatnich setnych sekundy. Usprawnienia nie będą dawały już zysków w stylu pięciu dziesiątych. Trzeba również mieć pewność co do tego, co się przywozi. To będzie bardzo ważny czynnik w kolejnych rundach.

- Prawdą jest, że poprawki dają korzyści, ale trzeba umieć ustawić auto. Gdy trzy zespoły mieszczą się w jednej dziesiątej, to każda drobnostka może zrobić różnicę. Do tego dochodzi charakterystyka toru. Nikt nie przywoził nowych elementów od Bahrajnu do Chin, czy tam Japonii, a wyniki nie były takie powtarzalne. Czasem ktoś ma pół sekundy przewagi, a czasem nie. 

- Gdy zaczniemy sprawdzać różne typy zakrętów, z różnymi średnimi prędkościami, różnymi prędkościami minimalnymi, to będziemy mieć lepszy obraz sytuacji. Trzeba też pamiętać, że zarządzanie oponami i ustawienia są prawdopodobnie ważniejsze niż poprawki. Na następne musimy poczekać kilka wyścigów.