Fred Vasseur wyjaśnił, dlaczego jego kierowcy mogli stoczyć zacięty pojedynek na torze.
Po sobotniej czasówce Ferrari przystępowało do głównego dania weekendu na Monzy z dużymi nadziejami, jednakże niedzielna dyspozycja Maxa Verstappena kolejny raz okazała się zbyt dużym wyzwaniem, nawet jeśli Carlos Sainz przez piętnaście okrążeń był w stanie skutecznie odpierać ataki Holendra.
Na późniejszym etapie zmagań doszło natomiast do wewnętrznego starcia pomiędzy kierowcami Scuderii, którzy w pewnym momencie byli bardzo blisko drużynowej kolizji. Stawką opisywanego pojedynku było najniższe miejsce na podium, które finalnie padło łupem Hiszpana.
Podczas spotkania z mediami pryncypał stajni z Maranello odniósł się do opisywanego wątku, jednocześnie zdradzając, dlaczego jego kierowcy otrzymali wolną rękę w sprawie walki na torze.
- Gdybyśmy zmusili ich do utrzymania pozycji, zadawalibyście dokładnie to samo pytanie - powiedział kąśliwie Vasseur. - Z pewnością dużo łatwiej można komentować, kiedy jest już po zawodach, ale uważam, że był to najlepszy sposób, aby jakoś podziękować wszystkim, szczególnie włoskim kibicom. Ufam chłopakom, ale powiedziałem im, żeby nie podejmowali zbędnego ryzyka, co z drugiej strony jest pojęciem bardzo względnym. Podsumowując, cieszę się, że podjęliśmy taką decyzję i jestem bardzo zadowolony z roboty, jaką wykonali nasi zawodnicy.
- W tej kwestii chciałem mieć decydujący głos i powiedziałem im: "Przede wszystkim nie podejmujcie niepotrzebnego ryzyka. Możecie się ścigać, ale nie ryzykujcie”. Powtórzę to raz jeszcze - jest to sprawa względna, ale o wiele łatwiej jest mi pogodzić się z tą sytuacją niż z zamrażaniem pozycji na torze.
- Nie będę tego komentować i wdawać się w polemikę - odparł, proszony o powiedzenie, czy tak ostry pojedynek nie spełnił definicji zbyt dużego ryzyka. - Gdybym nie pozwolił im się ścigać, to pytalibyście o to samo, czyli dlaczego kazałem im utrzymać miejsca, gdzie w tym wszystkim jest duch wyścigowy i tak dalej. Zawsze można powiedzieć, że zaszło to trochę za daleko, ale koniec końców obaj kierowcy dojechali do mety i jestem więcej niż zadowolony z dzisiejszego wyniku.