Po zdobyciu najcenniejszej nagrody w królowej motorsportu Max Verstappen wyjawił, że nie zamierza nigdy opuszczać Red Bulla.
Wielki finał wielkiego sezonu za nami! Poza prawnikami i dyrektorami sportowymi, którzy zmagają się obecnie z protestami, największy był on dla Holendra, który podczas Grand Prix Abu Zabi zdobył swój pierwszy w karierze tytuł mistrza świata Formuły 1.
- To niewiarygodne. Walczyłem przez cały wyścig, a potem pojawiła się ta okazja na ostatnim okrążeniu. Nadal mam skurcze! To szalone! Nie wiem, co powiedzieć. Kocham tych ludzi. Mój zespół na to zasługuje. Praca z nim sprawia mi przyjemność od 2016 roku, ale ten był niesamowity - mówił nowy czempion.
- W końcu miałem trochę szczęścia. Muszę też ogromnie podziękować Checo. Dał z siebie wszystko, to była fantastyczna współpraca zespołowa. Jest niesamowitym kolegą z ekipy.
- Mój zespół wie, że go kocham. Mam nadzieję, że będziemy mogli robić to wspólnie przez następne 10-15 lat. Nie ma powodu, by kiedykolwiek to zmienić. Chcę zostać z nimi na całe życie. Mam nadzieję, że mi pozwolą. Christian i Helmut zaufali mi w 2016 roku. Naszym celem zawsze było mistrzostwo świata i teraz je zdobyliśmy.
24-latek opowiedział dokładnie o przebiegu ostatniego okrążenia, które sprawiło, że chyba wszystkim kibicom serca biły zdecydowanie szybciej, niż przewiduje norma.
- Widziałem, że on ma problem z dogrzaniem twardych opon, a ja miałem przyczepność, więc mogłem utrzymać się stosunkowo blisko.
- I oczywiście widać, że na pierwszym okrążeniu, jadąc na softach, miałem też więcej przyczepności. Ale po zakręcie nr 5 są dwie bardzo długie proste, gdzie masz możliwość kontrataku. Pomiędzy nami było bardzo blisko.
Kierowca Red Bulla został także zapytany o protesty złożone przez Mercedesa po wyścigu, o których wygłosił krótki, ale treściwy komentarz.
- Nie mam zbyt wiele do powiedzenia na ten temat. Myślę, że to trochę podsumowuje ten sezon.
O decyzji Mercedesa krótko wypowiedział się też Christian Horner.
- Jesteśmy rozczarowani tymi protestami, ale ufamy FIA.
Brytyjczyk również zdał swoją relację z napiętego finału rywalizacji w Emiratach, w której przyznał, że pod koniec zaczynał godzić się z porażką.
- Chciałbym podziękować Nicholasowi Latifiemu za tego safety cara. Na początku wyścigu ostro rozmawialiśmy ze stewardami, ale wznowienie wyścigu było ich świetnym ruchem - mówił dla Sky.
- Warunki sędziowania są trudne, wszyscy nakładamy na nich ogromną presję, ale podjęli właściwą decyzję.
- Nasi oponenci byli świetni. Naciskali nas bardzo mocno, my walczyliśmy równie mocno. Przez ostatnich 10 okrążeń myślałem nad tym, co powiem Maxowi i wszystkim innym, żeby jakoś ich podnieść. A potem los się do nas uśmiechnął i udało nam się, i tu nie chodzi tylko o ten jeden wyścig, ale o cały rok.