Przed Grand Prix Hiszpanii Verstappen podtrzymał zdanie, że obecne sposoby regulowania limitów toru są nie są odpowiednie, a Formuła 1 powinna dokonać na tym polu znaczących zmian.
Temat limitów toru wraca do młodego Holendra niemal co weekend. W całej F1 kontrowersje wokół tego, gdzie kończy się tor, pojawiają się także co drugi tydzień. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to mało istotna kwestia, ale ten sezon pokazuje, że potrafią one zaważyć na wyniku nie tylko kwalifikacji, ale i samego wyścigu.
Najlepiej odczuł to na własnej skórze właśnie kierowca Red Bulla, który zaliczy za kilka dni swoje setne Grand Prix w barwach czerwonych byków, a któremu limity toru odebrały zwycięstwo w Bahrajnie oraz pole position i najszybsze okrążenie w Portugalii. Nie dziwi więc fakt, że to właśnie ekipa z Milton Keynes wypowiada na ten temat najczęściej.
- Trzeba znaleźć jakieś rozwiązanie. Oczywiście rozumiem, że niektóre tory dzielimy z MotoGP, a oni chcą nieco innych krawężników niż my. Myślę jednak, że powinniśmy poszukać złotego środka, który będzie wszystkim pasował - powiedział Max Verstappen.
Super Max podtrzymał też stanowisko, że najlepszym rozwiązaniem byłyby „twarde limity”, które od razu karciłyby tego, który by je przekraczał. Jak jednak sam przyznał, nie wszystkim torom zaproponowany przez niego żwir byłby na rękę. Przykładem może być Spa, na którym oprócz Formuły 1 odbywają się między innymi wyścigi długodystansowe. Ich nieodłącznym elementem jest dublowanie samochodów niższych klas przez te szybsze, do czego niezbędny jest asfalt poza obrębem nitki.
Z innej strony obecność żwiru zmusiłaby kierowców także do większej ostrożności w trakcie ścigania, a zatem istnieje możliwość, że moglibyśmy zapomnieć o wstrzymujących oddech manewrach wyprzedzania w nieoczywistych fragmentach torów. Za bardzo zwiększyłoby się ryzyko dużej straty czasowej, dlatego chętniej czekanoby na długą prostą DRS w celu zyskania pozycji. A przecież to właśnie takich niesamowitych wyprzedzeń wszyscy od królowej motorsportów oczekujemy.
- Z naszą prędkością w zakrętach bardzo łatwo możemy nadużywać toru z powodu przyczepności, jaką dają nam samochody. To wszystko sprawia, że czasem trudno jest ustalić odpowiednie limity. Jeśli o mnie chodzi, to uważam, że powinniśmy spróbować ponownego zastosowania żwiru. Nie zawsze pokrywa się to z tym, czego chcą tory, ponieważ jeśli mają miejsce track day’e i ludzie wypadają, to żwir trafia na asfalt i trzeba go posprzątać. To generuje koszty, aby żwir wrócił na swoje miejsce.
Przy okazji kwestii limitów toru obudzą się także krytycy latającego Holendra, winnemu samemu sobie za utracone punkty i pierwsze pole startowe z powodu własnych błędów. I o ile trudno się z nimi nie zgodzić, bo przecież nikt Maxowi nie każe wyjeżdżać za krawężnik czy białą linię, to jego jak najbardziej zrozumiałym wytłumaczeniem jest wola walki z Mercedesami, czego nikt mu zabronić nie może.
A na pytanie, czy wynikające wskutek tego błędy są oznaką jego słabości czy wysokich ambicji każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Jakich jednak argumentów by nie użyć, to żadna strona tego sporu, niestety lub nie, nie będzie w błędzie.
- Nie uważam, żeby było jeszcze dużo do zrobienia, aby być na szczycie. W Bahrajnie pojawiły się nieporozumienia pomiędzy zespołami i tym co wolno, a czego nie. Możemy jednak spojrzeć na to inaczej. Po prostu próbuję wykorzystać możliwości samochodu do maksimum, kiedy nie jesteśmy na tym samym poziomie co Mercedes.