Max Verstappen i Lando Norris musieli wytłumaczyć się ze swoich manewrów w FP3, ale udało im się uniknąć surowych kar i przesunięć na polach startowych.
Holendra czekało wyjaśnianie, dlaczego dopuścił się niepotrzebnie wolnej jazdy w ostatnich minutach treningu. Doszło do tego tuż po tym, jak został przyblokowany pod koniec szybkiego kółka. Następnie zwolnił na tyle mocno, iż zainteresowali się tym sędziowie.
Podczas analizy zauważono, że Verstappen nie zachował się ani niebezpiecznie, ani też nie przyblokował żadnego innego samochodu. Pomimo tego dopatrzono się jazdy z prędkością zaledwie 20 km/h, co oceniono jako niezgodne z zakazem niepotrzebnie wolnego poruszania się po torze.
Z uwagi na brak niebezpieczeństwa i wpłynięcia na innych sięgnięto po samo ostrzeżenie, a więc tzw. pogrożenie palcem. Ostrzeżenia nie są de facto żadnymi karami, bo nie kumulują się tak jak reprymendy. Stanowią jedynie zapowiedź tego, że następnym razem należy spodziewać się surowszego traktowania.
Właśnie to spotkało Lando Norrisa za incydent z Georgem Russellem. Brytyjczycy, jak to bywa na obiektach ulicznych, zaliczyli małe nieporozumienie i starcie za tunelem. Norris był wyraźnie rozgoryczony utratą próby i nie tylko powiedział o tym przez radio, ale też po wytraceniu prędkości przejechał blisko Russella.
Po przyjrzeniu się sprawie stwierdzono, że reakcja zawodnika McLarena była nieodpowiednia. Uniknął on jednak poważnej kary i dostał drugą w sezonie 2024 reprymendę.
- Ustaliliśmy, że kierowca samochodu nr 4 zbliżył się do bolidu nr 63, aby wyrazić swoje niezadowolenie po tym, jak rywal wpłynął na jego okrążenie. Chociaż sytuacja nie była niebezpieczna, to tego typu akcje mogą doprowadzać do takich zajść, a więc należy ich unikać - uzasadnili sędziowie.