Absencja Lewisa Hamiltona podczas GP Sakhiru oraz postawa George'a Russella wzbudziły dyskusję, dotyczącą konieczności posiadania wielkich gwiazd w zespołach.
W trakcie piątkowej konferencji prasowej dla szefów zespołów Christian Horner zasugerował, że ewentualne dobre wyniki 22-latka mogłyby wpłynąć na sytuację kontraktową Lewisa Hamiltona, który nadal nie ma nowej umowy.
- Jest punkt odniesienia między nim a Valtterim. Jestem również pewny, że Toto przygląda się, by być może wykorzystać to w jakiś sposób w negocjacjach kontraktowych z Lewisem - ocenił szef Red Bulla.
Po tym jak Mr Saturday wskoczył do W11 i pokazał się z dobrej strony, będąc bardzo blisko wywalczenia pole position, temat powrócił.
Na spotkaniu z mediami dla top 3 czasówki padło pytanie o to, czy Mercedes potrzebuje supergwiazdy, której trzeba zapłacić bardzo dużo pieniędzy, skoro nawet mimo braku etatowego i utytułowanego zawodnika, ekipie i tak udało się zablokować pierwszy rząd.
Jako pierwszy kwestię tę poruszył Max Verstappen, który był przekonany, iż warto mieć drogich kierowców.
- Oczywiście, że potrzebuje. Jest tak, bo zrobi różnice w najważniejszych momentach. Dlatego jest siedmiokrotnym mistrzem świata - wyjaśnił Holender.
Valtteri Bottas uciekł nieco od konkretnej odpowiedzi, jednak George Russell zgodził się z zawodnikiem Red Bulla.
- Nie jestem menedżerem zespołu, ale gdybym był, chciałbym znaleźć najlepszą parę. Ja jestem jednak tylko kierowcą, więc o tym nie myślę - ocenił Fin.
- Tak jak Max powiedział, takie osoby jak Lewis robią różnicę, gdy są pod presją i w kluczowych momentach. Właśnie to Lewis robi tak dobrze przez cały czas. Więc tak, jest supergwiazdą i jeśli jest się Toto lub kimkolwiek innym, chce się go w swoim zespole - dodał Brytyjczyk.