Podczas konferencji prasowej Max Verstappen był pytany o dość ekstremalny sposób pomocy swojemu koledze.

Zdobycie miejsc 1-2 w klasyfikacji kierowców nadal pozostaje na liście rzeczy do osiągnięcia przez Red Bulla. Mimo niemałej szansy na to, by Sergio Perez został wicemistrzem świata, problemy z oponami w jego bolidzie pozwoliły Charlesowi Leclercowi wykorzystać inną strategię i dojechać przed swoim rywalem.

Ze względu na dużą przewagę kilku sekund, którą w końcówce cieszył się jadący przed Monakijczykiem tegoroczny mistrz, Holender został poproszony o powiedzenie, czy jego ekipa w którejś chwili myślała, by nakazać mu spore zwolnienie w celu przytrzymania lidera Ferrari na torze.

- Nie, nie braliśmy tego pod uwagę, ale to byłaby dość trudna decyzja. Nie chcesz skończyć w sytuacji, gdy... Jasne, możesz kogoś blokować, ale czy to byłoby uczciwe ściganie? Myślę, że nie jest to najprzyjemniejszy sposób kończenia sezonu. 

- Wyglądało na to, że Checo go złapie i spróbuje zaatakować, ale stracił trochę czasu na tym zamieszaniu z Pierrem i Alexem. Patrzyłem wtedy na telebim i jestem pewien, że poniósł straty.

Kilka minut później Meksykanin potwierdził, iż faktycznie zajście z 56. okrążenia, na którym z nerwów pomachał Francuzowi w drugiej strefie DRS, kosztowało go trochę czasu, ale jednocześnie był już o wiele spokojniejszy niż w samochodzie.

- Tak, straciłem pewnie z sekundę, może i więcej - mówił Perez. - Mieli niebieskie flagi, ale walczyli, a wtedy dość trudno jest oddać pozycję. Myślę, że [Gasly] rozważał zaatakowanie [Albona]. Ja po prostu również byłem w pobliżu i [wtedy] wydawało mi się, że [Pierre] zostawił otwarte drzwi, przez co zacząłem nurkować. Na szczęście jednak mogłem zahamować w ostatniej chwili. Inaczej doszłoby do kontaktu.

- W normalnych warunkach Pierre pewnie zostałby ukarany, ale to ostatni wyścig. Cieszę się na powrót do domu i tyle. Nie dyskutujmy o tym. Tak się zdarza.