Urzędujący mistrz świata zabrał głos na temat swojej dominującej pozycji w Formule 1. 

Obecne realia w stawce nie sprzyjają walce o zwycięstwa, gdyż forma Red Bulla doprowadziła do tego, że każdy weekend odbywa się pod dyktando Byków i Maxa Verstappena. Wyjątkiem były w tym roku tylko dwie rundy, gdyż w Arabii Saudyjskiej i Azerbejdżanie lepszy okazał się mający wówczas mistrzowskie aspiracje Sergio Perez. 

Sam skład Christiana Hornera dał się natomiast pokonać tylko w dwóch sesjach kwalifikacyjnych na ulicach Baku, w których triumfował Charles Leclerc.

Podczas czwartkowego spotkania z mediami 25-latek odniósł się do swojej hegemonii i zaznaczył, że taki stan rzeczy nie jest dla niego w żadnym stopniu nudzący.

Pytany o to, czy jakaś część jego nie życzy sobie, by skala wyzwania była choć trochę większa, Max odparł: - Może malutka część! Za nami wiele lat, kiedy byliśmy bardzo blisko i następny rok to już miał być ten sezon, ale z różnych powodów nie był. Naprawdę cieszę się chwilą. Uwielbiam to, co robię, a także jestem dumny z tego, co osiągamy jako zespół.

- Ludzie pytają czasami, czy to nie jest nudne, ale nie, wręcz przeciwnie. To coś, na co ciężko pracowałem. Przez cały ten czas każdy w zespole był bardzo zmotywowany do tego, żeby znaleźć się w miejscu, w którym jesteśmy teraz.  

- Jesteśmy bardzo zadowoleni, ale jednocześnie świadomi naszej sytuacji. Zdajemy sobie sprawę, że w tej chwili to inni są w takim samym położeniu jak my kilka sezonów temu i będą na nas mocno naciskać na torze. Aby utrzymać się na czele, musimy przez cały czas cisnąć i dawać z siebie wszystko. Więc nie, jak dla mnie to nie jest nudne.

Verstappen, który przez pierwsze lata swojej kariery mógł liczyć maksymalnie na sporadyczne wygrane, został też zapytany o swoją wiarę w to, że Red Bull w końcu wróci do odnoszenia regularnych triumfów. Jego sytuacja została porównana do położenia Lando Norrisa, który obecnie nie ma szansy nawet na to.

- Niestety taka jest F1. Jeśli Lando byłby w aucie, które jest zdolne do zwyciężania, to wygrywałby wyścigi. To bardzo prosta sprawa.

- Czasem trzeba po prostu trzymać się tego procesu i wierzyć. Ludzie mogą mówić, że wierzą, ale naprawdę muszą to robić i widzieć, że ściąga się odpowiednich ludzi, by uczynić zespół zdolnym do zwyciężania. Ja wierzyłem. Jasne, czasem jest pewien sceptycyzm np. w kontekście nowego partnera silnikowego, czy też wątpliwości co do tego, czy to będzie działać. Widziałem jednak tę determinację, by wypaliło. 

- Oczywiście i ja miałem swoje wątpliwości. Nie wiedziałem, czy wszystko będzie działało i miałem myśli o tym, czy należałoby odejść, ale jednocześnie rozwijałem się jako kierowca. Poza tym nigdy nie zapomina się o tym, kto w ogóle pozwolił ci na jazdę w Formule 1. Trzeba być lojalnym także z tego powodu. Ludzie czasem mówią, że trawa jest bardziej zielona po drugiej stronie, ale w większości przypadków tak nie jest. Bardzo ważne, by pamiętać również o takich rzeczach.