Max Verstappen stwierdził, że utrata mistrzowskiej korony na rzecz Lewisa Hamiltona nie byłaby dla niego powodem do ogromnej frustracji.
Pojedynek asa Red Bulla z siedmiokrotnym mistrzem świata zaczyna wkraczać w decydującą fazę. Do końca sezonu pozostało bowiem siedem wyścigów, a różnica na czele klasyfikacji generalnej między dwoma pretendentami do końcowego triumfu wynosi zaledwie dwa punkty.
Do Turcji w roli lidera mistrzostw świata przybył kierowca Mercedesa, chociaż w nieco lepszym położeniu znajduje się obecnie Verstappen, który - w przeciwieństwie do rywala - odbył już karę przesunięcia na koniec stawki w związku z wymianą elementów silnikowych.
Jest niemal pewne, że czwartą jednostkę napędową otrzyma również Hamilton, co z automatu utrudni mu zadanie w walce o tytuł. Według doniesień z padoku Brytyjczyk może przyjąć karę już w ten weekend, a szefostwo Mercedesa nie wyklucza takiego scenariusza.
W trakcie czwartkowej konferencji prasowej Verstappen starał się zachowywać chłodną głowę. Holender przyznał, że ewentualna porażka w batalii o tytuł nie wpłynie na niego w znaczny sposób.
- Jeśli będę na pierwszym miejscu pod koniec roku, to byłoby niesamowite osiągnięcie i coś, na co pracujemy. Ale nawet jeśli zajmiemy drugą pozycję, to wciąż będzie wspaniały sezon. Ostatecznie nie zmieni to mojego życia.
- Lubię to, co robię - myślę, że to również jest ważne. Z mojego punktu widzenia nie ma czym się martwić. Mamy teraz dość mocny pakiet z nowym silnikiem, więc po prostu rozwijamy się, naciskamy i staramy uzyskać lepszy balans w samochodzie, ponieważ nigdy nie jest to idealne.
- Postaramy się oczywiście pokazać z dobrej strony tutaj [w Turcji]. Na tym torze jest jednak wiele niewiadomych związanych z poziomem przyczepności nawierzchni. Najpierw musimy się z tym uporać.
Wiele wskazuje na to, że walka o tytuł mistrzowski będzie toczyć się do samego końca tegorocznej kampanii. Verstappen nie zamierza jednak wyrokować, kto jest faworytem do końcowego sukcesu.
W tegorocznym kalendarzu znajduje się jeszcze kilka torów, które ze względu na swoją charakterystykę powinny sprzyjać Czerwonym Bykom. Zagadkę stanowią jednak wyścigi w Katarze i Dżuddzie, co dodaje pikanterii walce o mistrzostwo.
- Nadchodzące wyścigi będą trudne, ponieważ w rzeczywistości nie mam pojęcia, czy jesteśmy z przodu, czy z tyłu. Sądzę, że przynajmniej na papierze niektóre tory będą prawdopodobnie trochę lepsze dla nas, a niektóre dla nich.
- Miejmy więc nadzieję, że czeka nas kontynuacja tego, co działo się w ostatnich wyścigach. Jest bardzo blisko i możemy stoczyć ciekawą walkę - zakończył.