Max Verstappen nie został dotkliwie ukarany po kwalifikacjach do zawodów na Suzuce.

W trakcie ostatniego segmentu czasówki Holender dopuścił się nietypowego manewru, jakim było zarzucenie tyłem na odcinku między zakrętem 130R a ostatnią szykaną. Jadący za nim Lando Norris, który był na okrążeniu przygotowującym, musiał ratować się przed uniknięciem kolizji i uciekł na trawę.

Chociaż wszystko skończyło się bez większych konsekwencji, sędziowie od razu poinformowali o wystosowaniu specjalnego zaproszenia dla uczestników zdarzenia, co oznaczało, że świeżo wywalczone 1. miejsce lidera klasyfikacji kierowców było zagrożone.

Po przeprowadzeniu analizy oficjele uznali, iż była to na tyle niebezpieczna sytuacja, że musieli zareagować. Ostatecznie jednak zdecydowali, że na Verstappena nałożona zostanie jedynie reprymenda. Oznacza to, iż utrzyma on pole position.

W oficjalnym dokumencie takie posunięcie zostało uzasadnione tym, że co prawda urzędujący mistrz świata wiedział o obecności kierowcy McLarena za sobą, lecz jednocześnie zmagał się z niską temperaturą opon, przez co stracił kontrolę nad swoim bolidem i doprowadził do niebezpiecznej sytuacji.

Decydując się na przyznanie reprymendy, a nie np. kary przesunięcia na starcie, oficjele powołali się na to, iż jest to zgodne z innymi sankcjami, jakie były nakładane w przeszłości. Ponadto wzięli pod uwagę zdanie Norrisa, który podkreślił, że cały incydent był niefortunny.