Max Verstappen zrobił z komentarzami Toto Wolffa mniej więcej to, co w ostatnich latach ze swoimi kolegami zespołowymi.

Podczas weekendu na Zandvoort szef Mercedesa został poproszony o ocenienie wielkiej różnicy, wynoszącej 1.3 sekundy, jaka była między Holendrem a jego kolegą z ekipy w kwalifikacjach.

- Checo nie jest idiotą - mówił Austriak w Holandii. - Widzieliśmy to przez te wszystkie lata. To zwycięzca kilku wyścigów i wygrał nawet jeszcze w Racing Point. Nie mogę tego pojąć. Max niszczył każdego partnera. Być może bierze się to z możliwości ułożenia bolidu pod swoje potrzeby, który jest bardzo trudny w kontrolowaniu, ale jednocześnie szybki, gdy już go kontrolujesz. To może doprowadzać do takich różnic. Ale 1.3 sekundy? Nie słyszałem żadnych wyjaśnień, ale to jest dziwne.

Słowa te zostały przytoczone dwukrotnemu mistrzowi świata, który uznał je za kompletną bzdurę. Max w swoim stylu, czyli bardzo bezpośrednio, postanowił rozprawić się z nimi.

- Pieprzenie! - rzucił krótko Verstappen. - To nie tak. Ja po prostu jadę bolidem najszybciej, jak tylko się da. Nie jestem tu od tego, by mówić naszym ludziom, że potrzebujemy czegoś, bo tak lubię. Mówię im, by zaprojektowali mi najszybszą konstrukcję, a ja będę jechał tak, jak trzeba. Każdego roku każde auto trzeba prowadzić nieco inaczej.

- Ludzie pytają o to, jaki jest mój styl, ale ja nie mam żadnego szczególnego stylu. Dostosowuję się do tego, czego potrzebuje samochód, by mógł jechać szybko. To może brać się z wielu rzeczy, ale dla mnie bardzo ważną umiejętnością jest dopasowywanie się do cech maszyny.

Na konferencji prasowej po ostatnim wyścigu Verstappen nawiązał do GP Azerbejdżanu, po którym deklarował, iż podczas nieudanej pogoni za Checo postanowił pobawić się różnymi narzędziami, by poznać ich działanie.

- Nauczyłem się wiele w tamtym wyścigu, np. jak ustawiać bolid - tłumaczył w niedzielę. - Nie wygrałem, ale spróbowałem wielu rzeczy. W trakcie byłem trochę nierówny, ale w pewnym momencie złapałem rytm dzięki temu, co odkryłem. Częściowo zniszczyłem jednak już swoje opony, ale to wydało mi się interesujące na kolejne rundy. Użyłem więc tego i to pomogło mi na każdym torze.

Opierając się na tamtych wypowiedziach, już na Monzy poproszono go o powiedzenie, jak bardzo nadal rozwija się jako kierowca.

- Bardzo. Ale to nie dotyczy tylko mnie. W tym roku to bierze się też z okoliczności, na przykład przyjścia nowego inżyniera ds. osiągów, co również zabiera trochę czasu. Jestem dumny z jego pracy, bo wskoczył i dał radę. To, co osiągnęliśmy, jest niesamowite, a praca z nim bardzo przyjemna. Tak samo jest ze wszystkim. Ktoś nowy potrzebuje czasu, by naprawdę zrozumieć, czego potrzebujemy.

- Identycznie jest z bolidem. Analizuje się każdy szczegół, mając w głowie kolejny samochód i chcąc znaleźć obszary, w których zamierzamy się poprawić.