Sprint w Austrii zakończył się łatwym triumfem Maxa Verstappena. Ozdobą soboty był za to pojedynek Micka Schumachera z Lewisem Hamiltonem.
Sobotnie popołudnie na Red Bull Ringu było drugim w tym sezonie, podczas którego kierowcom przyszło zmierzyć się w kwalifikacyjnym sprincie do niedzielnego wyścigu. Niebo nad jednym z najkrótszych torów w kalendarzu przyozdabiały pojedyncze chmury, ale rywalizacji nie zagrażały żadne opady deszczu. Temperatura otoczenia wynosiła 21 stopni Celsjusza.
Oczy kibiców od początku zwrócone były na Lewisa Hamiltona i Sergio Pereza, których miało czekać dziś zdecydowanie więcej roboty niż pozostałych z czołówki. Brytyjczyk po dzwonie w piątkowych kwalifikacjach ruszał do sprintu z dziewiątej pozycji, a kara, którą otrzymał Meksykanin, zepchnęła go na trzynaste pole na gridzie.
Interesującą kwestią przed rozpoczęciem rywalizacji był również dobór opon. Kierowcy przyznawali bowiem wcześniej, że przejechanie całego dystansu na najmiększej mieszance będzie ogromnym wyzwaniem. Ostatecznie podjęli się tego jedynie Alex Albon, Nicholas Latifi i Sebastian Vettel. Reszta zdecydowała się na pośrednie gumy.
Gdy rozpoczęło się okrążenie formujące, okazało się, że koła w bolidzie Fernando Alonso wciąż były przywdziane w koce grzewcze. Hiszpan został ściągnięty do pit lane, a ostatecznie nie wyruszył nawet do rywalizacji.
Problemy pojawiły się również w samochodzie Zhou Guanyu, którego silnik zgasł tuż przed polami startowymi. Zamieszanie doprowadziło do jeszcze jednego kółka rozgrzewkowego.
Chwilę później pięć świateł zgasło, a kierowcy w końcu zabrali się do pogoni. Max Verstappen wystartował porządnie i na dojeździe do pierwszego zakrętu obronił się przed Charlesem Leclerciem. Walkę wykorzystał Carlos Sainz, który wyprzedził swojego zespołowego partnera. Kierowcy Scuderii tasowali się później jeszcze dwukrotnie i po pierwszej pętli powrócili do swoich pierwotnych pozycji.
Z tyłu doszło z kolei do kolizji pomiędzy Hamiltonem i Pierrem Gaslym. Brytyjczyk wpadł w kleszcze pomiędzy bolidem AlphaTauri i Williamsem Albona, co doprowadziło do kontaktu. Francuz spadł w rezultacie na koniec stawki.
Zdecydowanie pewniej niż wczoraj w swoim bolidzie czuł się Lando Norris, który zacięcie dobierał się do wspomnianego wcześniej Taja. Walkę o P5 zgotowali natomiast Esteban Ocon i Kevin Magnussen.
Podczas gdy Verstappen stopniowo uciekał, za jego plecami trwał intensywny pojedynek pomiędzy duetem Ferrari. Sainz nie miał oporu z odważnym atakowaniem Leclerca, który nie odpuszczał w obronie. Kręcone włosy Bartosza Pokrzywińskiego Mattii Binotto stawały dęba, bo na szóstym i siódmym kółku brakowało bardzo niewiele, by doszło między nimi do kontaktu.
Imponująco nadrabiał Perez, który wykorzystał pojedynek kierowców Haasa i efektownie wcisnął się pomiędzy nich w zakręcie numer 3. Okrążenie później jednak Meksykanin miał obydwa bolidy amerykańskiej stajni za sobą.
Widzowie natomiast mogli spoglądać na tylny spojler Vettela, który po kontakcie z Albonem obrócił się w drugim sektorze. Niemiec spadł po tym incydencie na ostatnią pozycję, a Taj otrzymał w międzyczasie pięciosekundową karę za wcześniejszą kolizję.
Na osiem okrążeń przed końcem czołowa dziesiątka wyglądała następująco: Verstappen, Leclerc, Sainz, Russell, Perez, Ocon, Magnussen, Schumacher, Hamilton, Bottas.
Perez uporał się wcześniej z Estebanem Oconem i stopniowo zostawiał błękitny bolid Alpine w tle. Hamilton nie mógł natomiast poradzić sobie z dwójką z Haasa, na której ogonie trzymał się przez kilka kolejnych okrążeń.
Był to właściwie jeden z niewielu pojedynków na torze, gdyż praktycznie cała stawka wyraźnie się rozjechała. Poza tym blisko za Norrisem (P11) trzymał się Daniel Ricciardo, a na plecach Gasly'ego (P15) siedział Zhou.
Cztery rundy przed metą Hamilton niemal zrównał się z Schumacherem po wyjeździe z zakrętu numer 3. Uzbrojony w silnik Ferrari bolid Haasa odjechał jednak Mercedesowi na prostej, co po raz kolejny uniemożliwiło przeprowadzenie ataku siedmiokrotnemu mistrzowi świata. Okrążenie później Brytyjczyk próbował w czwórce objechać Niemca po zewnętrznej, lecz ku uciesze zgromadzonych na torze fanów Schumacher ponownie obronił ósmą pozycję.
Na 22. z 23 okrążeń Hamilton w końcu uporał się z rywalem. Ten prosił wcześniej przez radio, by uciekający Magnussen zwolnił i umożliwił mu złapanie się w DRS. Ostatecznie jednak do tego nie doszło.
Verstappen zmierzał w międzyczasie po pewny triumf w sprincie. Gdy Holender minął linię mety, nad torem zaczął unosić się pomarańczowy dym. Nie ma zatem wątpliwości, czyich kibiców jest w ten weekend na trybunach najwięcej. Za plecami mistrza świata uplasowali się Leclerc i Sainz.
Ładowanie danych