Max Verstappen zdradził, co dokładnie stało się z jego samochodem po wpadnięciu w żwir w kwalifikacjach F1 na Silverstone.

Holender zajął dziś 4. miejsce, ale taki wynik może nadal uważać za mały sukces. Przede wszystkim po przygodzie w Copse, gdzie zakończyła się jazda Sergio Pereza, nie zakopał się w pułapce i nie wpadł na ścianę. Udało mu się uratować maszynę, choć nie obyło się bez uszkodzeń.

Jak można było przypuszczać, kontakt z wieloma kamieniami był bolesny szczególnie dla nowej i ulepszonej podłogi RB20. Nagrania z kamery pokładowej trzykrotnego mistrza pokazywały, że bolid od razu stał się trudniejszy, ale dopóki zawodnik nie wyszedł do mediów, skala zniszczeń nie była znana.

- Początkowo było to 100 punktów docisku straty, czyli dużo. Naprawdę dużo. Ale trochę to zredukowaliśmy, choć to nadal spora wartość - powiedział Verstappen.

Utrata już 20-30 punktów z reguły jest uznawana za taką, która odpowiada za znacznie wolniejszą jazdę, o kilka dziesiątych sekundy. Wartość, jaką podał Max, wydaje się gigantyczna i mogłaby przełożyć się na grubo ponad sekundę, więc należy zaczekać na dokładniejsze wyliczenia, które być może pojawią się w niedzielę (aktualizacja: słyszymy, że było to dokładne wyliczenie). Słowa kierowcy sugerują jednak, że problemem udało się dość dobrze zarządzić.

- Podłoga miała w sobie wiele dziur i trzeba było je załatać - tłumaczył. - Brakowało paru elementów, a inne zwisały i powiewały. Trzeba było się ich pozbyć albo przynajmniej jakoś je złączyć. Dokładnie to zrobił zespół. Ścięto te luźne fragmenty, aby zoptymalizować straty. 

- I tak nie jechało się źle, lecz miałem małą przygodę w zakręcie nr 4. Zespół ciągle starał się naprawiać podłogę, więc balans bolidu zmieniał się z okrążenia na okrążenie. Sam korygowałem wiele rzeczy na kierownicy, aby spróbować znaleźć jakiś kompromis.

- Prawdopodobnie tu czy tam lekko przesadziliśmy, ale okrążenie nadal było dobre. Próbowałem pojechać na samym limicie, wykorzystać tor tak bardzo, jak tylko mogłem. Natomiast przy tak szybkim obiekcie po prostu brakowało docisku. W niektórych zakrętach byłem wolniejszy niż w treningach, ale to i tak najlepsze, co mogliśmy zrobić przy uszkodzeniach.

Verstappen wytłumaczył też, dlaczego w ogóle doszło do wypadnięcia z toru. Było to związane z ryzykiem, jakie musiał podjąć na tamtym etapie zmagań.

- To była pechowa sytuacja. Wyjechałem na prostą przed Copse, a deszcz zaczął padać. Inni nie mieli deszczu i byli na slickach. Wiedziałem, że w Q1 musimy przejechać to okrążenie, bo nie było jasne, czy opady nie będą większe i nie zakończą nam sesji. Musiałem więc utrzymać względną prędkość. Zwolniłem, bo widziałem kropelki na wizjerze, ale autem i tak rzuciło. Próbowałem nie wpaść na ścianę, lecz musiałem przejechać przez żwir. To zniszczyło podłogę. Nasze kwalifikacje zostały praktycznie zrujnowane, więc cieszyłem się, że w ogóle weszliśmy do Q3.

- W wyścigu chciałbym być w grze. Przede wszystkim potrzebuję nowej podłogi! To na pewno pomoże. Mam nadzieję, że będzie ekscytująco, a tym razem to my będziemy trochę atakować, zamiast ruszać z pierwszego czy drugiego miejsca. Wszyscy wokół mają podobne tempo. McLaren zawsze jest mocny i dobrze dba o opony, ale obym ja też był w grze i utrudnił im życie.