Max Verstappen został uznany winnym złamania reguł w trakcie wczorajszej popołudniowej sesji, jednak sędziowie nałożyli na niego najmniejszą możliwą karę.

Minionego wieczora Holender otrzymał wezwanie na dywanik z powodu nieprawidłowego zachowania w końcówce drugiego treningu, gdy kierowcy wykonywali próbne starty na wyjeździe z alei serwisowej.

Sytuacja ta z perspektywy telewizora wydawała się dość zawiła, ponieważ powtórka realizatora nie pokazała całego incydentu, a jedynie moment ruszenia z miejsca, gdy obok pojawił się normalnie opuszczający pit lane samochód Alpine.

Z oświadczenia sędziów wynika natomiast, że powodem otwarcia dochodzenia było zwykłe wepchnięcie się do kolejki przed Kevina Magnussena, co złamało Notatki Dyrektora Wyścigu, według których należy czekać na swoją turę, o ile któryś z bolidów nie zatrzyma się z poważniejszego powodu, np. usterki.

Nagrania z F1TV jasno udowadniają, że Verstappen po prostu nie zaczekał na próbę Duńczyka i ominął go, jadąc po lewej stronie, a następnie ustawił się tuż za Georgem Russellem.

Było to oczywiste złamanie przepisów, jednak oficjele zdecydowali się na nałożenie najmniejszej możliwej sankcji, jaką jest ostrzeżenie. W przeciwieństwie do reprymend nie wiąże się ono z niczym innym, a jest tylko i wyłącznie pogrożeniem palcem, czyli karą jedynie w świetle przepisów.