Max Verstappen skomentował potencjalną absencję, która może go czekać po przekroczeniu dopuszczalnej liczby punktów karnych. Kierowca Red Bulla nie sprawiał wrażenia przejętego, mimo że każda drobna pomyłka może kosztować go pierwszą nieobecność w wyścigu F1 w karierze.
Po zmaganiach w Hiszpanii głównym tematem motorsportowego światka było zachowanie Verstappena, który uderzył w Russella w bardzo nietypowym momencie. Zagrywka wyglądała na celową, a sam Max pośrednio przyznał się do błędu, publikując post na Instagramie. Choć nie napisał wprost, że chciał doprowadzić do kolizji, to przekaz był dość czytelny.
Panujący mistrz świata za incydent z kierowcą Mercedesa otrzymał 10 sekund kary w trakcie wyścigu oraz 3 punkty karne po jego zakończeniu. W rezultacie ma już na koncie łącznie 11 oczek. Jak wiadomo, 12 oznacza zawieszenie na jeden wyścig, a w zeszłym roku przekonał się o tym Kevin Magnussen, który został wykluczony z udziału w GP Azerbejdżanu.
Pierwsze punkty z konta Verstappena znikną dopiero po GP Austrii - są to 2 oczka przyznane za spowodowanie kolizji z Lando Norrisem na Red Bull Ringu w sezonie 2024. Następne oczyszczenie konta, również o 2 punkty, nastąpi dopiero po wizycie w Meksyku, 27 października. Oznacza to, że Holender nadal będzie musiał bardzo uważać, nawet jeśli przez kolejne dwa weekendy nie popełni żadnego wykroczenia.
Podczas czwartkowych rozmów z mediami Max został naturalnie zapytany o możliwe opuszczenie zmagań, ale nie wyglądał na szczególnie zmartwionego wiszącą nad nim perspektywą absencji.
- Gdyby spojrzeć na to ogólnie, to tak, opuszczenie wyścigu nie jest idealne, ale to nie koniec świata. Mam punkty karne i nic nie mogę z tym zrobić, więc skupiam się już na przyszłości i staray się za każdym razem dawać z siebie wszystko. To nie zmienia mojego podejścia, a nie mogę wypowiadać się za innych - powiedział dla Formuły 1.
Co ciekawe, Verstappen spotkał Russella po zawodach w Barcelonie. Panowie od zeszłego sezonu często ścierają się zarówno na torze, jak i poza nim, ale tym razem obyło się bez żadnych nieporozumień.
- Tak, nie od razu po wyścigu, ale widzieliśmy się - potwierdził Max. - Po prostu obaj byliśmy w drodze. Jest w porządku. Myślę, że wszyscy się uczymy, prawda? Od razu w poniedziałek wyjaśniłem, jak widziałem tę sytuację, więc po prostu idziemy dalej i staramy się mieć dobry weekend tutaj.
- Myślę, że to jasna sprawa. Zostałem ukarany za coś, więc postaram się tego nie powtórzyć. Jest w tym wiele czynników, ale nie musimy zagłębiać się w szczegóły.
Kierowca Red Bulla już w rozmowach z mediami piszącymi został poproszony o komentarz w sprawie wpisu na Instagramie, który sugerował przyznanie się do winy. Podobnie jak w mediach społecznościowych czy chociażby powyższych wypowiedziach, do tematu podchodził dość delikatnie, nieco obchodząc te najbardziej kontrowersyjne wątki, lecz przynajmniej zaznaczył, że górę wzięła frustracja.
- Powiedziałem, jak ja to widziałem oraz jak według mnie wyglądał ten wyścig. Może nie wyszło mi to na dobre, ale tak to ująłem. I tyle. Potem wróciłem do swoich zajęć i starałem się spędzać dzień tak jak zwykle.
- To było po prostu frustrujące zakończenie zawodów. Jak mówiłem, kilka naprawdę frustrujących okrążeń z rzędu. Zostałem uderzony na prostej po tym, jak ledwo utrzymałem się na torze na tych twardych oponach. Potem znów uderzono mnie w pierwszym zakręcie. Następnie usłyszałem, że mam oddać pozycję. To nie miało żadnego sensu. Więc po prostu wiele rzeczy się na siebie nałożyło.
- Była tam pewna pomyłka w ocenie sytuacji, to jasne. Ale nie trzeba rozkładać wszystkiego na czynniki pierwsze - dlaczego, jak, po co. W końcu każdy popełnia w życiu błędy.