Max Verstappen wytłumaczył, dlaczego Red Bull nie jest idealnie przygotowany do walki na torach F1 z długimi prostymi.

Jednym z głównych tematów trwającego wydarzenia w Las Vegas jest wątek tylnego skrzydła Red Bulla. Wielokrotni mistrzowie świata nie przywieźli na to Grand Prix idealnej specyfikacji tego elementu, bo taki nigdy nie powstał. Nie zdołali nawet przyciąć żadnego z istniejących na tyle, aby nadrobić straty na tych torach, gdzie bardzo istotne jest ograniczenie oporu. 

Jak można było się spodziewać, już na etapie pierwszego treningu projekt RB20 nie grzeszył wysokimi prędkościami, co natychmiast wywołało reakcję zespołu, który postanowił jeszcze bardziej dostroić swój sprzęt, usuwając m.in. Klapę Gurneya. Choć to i późniejsze prace poskutkowały poprawą w FP3 i kwalifikacjach, to Verstappen nadal był daleki od pełnego zadowolenia, argumentując to tym, iż jego bolid wciąż odstaje.

Sprawa takiego nieprzygotowania jest dość dziwna, ale spora część tegorocznego budżetu została pochłonięta przez Sergio Pereza, który kilka razy mocno uszkodził swój bolid. To utrudniło tworzenie dodatkowych pakietów, szczególnie tych, które są wykorzystywane stosunkowo rzadko.

Max Verstappen wytłumaczył ponadto, że problem sięga decyzji z początku rozwoju obecnej generacji bolidów, ale zaznaczył też, że należało podejść do tej kwestii trochę inaczej.

- Zdecydowaliśmy się, że nie będziemy tworzyć tego elementu [w takiej specyfikacji] i po prostu go nie posiadamy - powiedział Holender. - Jest to coś, z czym mamy do czynienia od 2022 roku, ponieważ nigdy nie sądziliśmy, że będziemy potrzebować skrzydła z tak niskim oporem. Następnie pojawiły się ograniczenia wydatków, co w praktyce doprowadziło do tego, że trzeba było skupić się na priorytetach. 

- Chcielibyśmy mieć skrzydło o mniejszym docisku lub po prostu płat o innym, bardziej wydajnym kształcie. Jest to coś, czemu się przyjrzę, ale z drugiej strony pozostał nam jeszcze tylko jeden rok z tymi zasadami i nie wiem, czy takie działanie ma sens. Dla mnie ma to jednak pewne znaczenie, skoro w tym roku straciliśmy dwa weekendy wyścigowe [Monzę i Las Vegas], bo zdecydowanie za dużo tracimy na prostych odcinkach. 

Pomijając DNFa w Melbourne, to właśnie podczas zawodów w Świątyni Prędkości Verstappen uzyskał swój najgorszy wynik w sezonie, gdyż uplasował się wtedy na szóstej lokacie. Podobnego rezultatu spodziewa się również na The Strip, gdzie kluczem do sukcesu są bardzo wysokie prędkości maksymalne i działanie ogumienia, na które narzekał w trakcie treningów.

- Tracimy w zakrętach i na prostych. Wiemy, że z naszym tylnym skrzydłem naturalnie odstajemy od rywali, zwłaszcza przy otwartym DRSie. Doskonale zdajemy sobie z tego sprawę i jest to coś, z czym musimy sobie radzić na takich torach jak Las Vegas lub Monza.

- Poza tym innym problemem jest tutaj doprowadzenie opon do odpowiedniego okna pracy. Uważam, że w czasówce wykorzystaliśmy pełny potencjał tego pakietu, co przełożyło się na wywalczenie piątej pozycji startowej. Mieliśmy jednak trochę szczęścia, ponieważ Lewis nie zdołał wykonać czystego okrążenia, a gdyby do tego doszło, to spadłbym na P6. Uważam więc, że naprawdę wycisnęliśmy dziś totalnie wszystko z naszego auta.