Tegoroczny sezon ogórkowy powoli zaczyna nabierać sporej dynamiki, a to za sprawą pierwszych poważniejszych sygnałów dotyczących możliwych ruchów na rynku kierowców.
Wraz z zakończeniem współpracy Sebastiana Vettela z Ferrari w środowisku F1 wygenerował się przysłowiowy efekt domina, który poskutkował tym, iż aż trzech zawodników zmieniło swoje ówczesne barwy.
Nie inaczej może być również w tym roku, ponieważ coraz więcej źródeł podaje, iż czterokrotny mistrz świata pożegna się z Formułą 1 wraz z zakończeniem bieżącej kampanii mistrzostw świata.
Włoski Motorsport w swoim raporcie powołuje się na sygnały z wewnątrz Astona Martina, który ma rzekomo dość uważnie monitorować sytuacje na giełdzie transferowej.
Co ciekawe, na szczycie listy drużyny zarządzanej przez Lawrence’a Strolla ma znajdować się obecny reprezentant Haasa, Mick Schumacher.
Taki kierunek w pierwszej chwili może wydawać się sporym zaskoczeniem, aczkolwiek w tym przypadku należy nadmienić dwie istotne kwestie - renomowane nazwisko i niemiecki paszport.
Zwłaszcza ten drugi aspekt może odegrać tutaj kluczową rolę, ponieważ Aston Martin przeżywa obecnie na rynku samochodowym dość trudny okres, a jednym z pomysłów na zwiększenie sprzedaży swoich aut w Europie ma być skoncentrowanie się na rynku niemieckim.
Schumacher jest na ten moment dość mocno związany z Ferrari, aczkolwiek wyfrunięcie z rodzinnego gniazda nie powinno być tutaj dużym problemem, o ile Scuderia nie ma na horyzoncie żadnej innej odpowiedniej alternatywy względem Haasa dla swojego podopiecznego.
Innym scenariuszem dla Astona Martina ma być z kolei pozyskanie Fernando Alonso, który wciąż ma niejasny status w Alpine z uwagi na dostępność Oscara Piastriego.
Odnosząc się do młodego Australijczyka, warto nadmienić, iż w ostatnim czasie brał on udział w kilku prywatnych testach wraz z francuskim zespołem, który postanowił sprawdzić swojego juniora na nowych dla niego obiektach typu Losail i COTA.
Odrębnym wątkiem jest sytuacja w Williamsie, gdzie coraz ciemniejsze chmury zbierają się nad słabo spisującym się Nicholasem Latifim, który może stracić swój fotel na rzecz Nycka de Vriesa.
Sam zainteresowany podchodzi jednak do ostatnich spekulacji z dużym dystansem i nie obawia się wypadnięcia ze stawki przed sezonem 2023.
- W żadnym wypadku nie powinno się zwracać uwagi na wszystkie doniesienia medialne. W tej kwestii nie tylko ja doświadczam takiego traktowania - przyznał Kanadyjczyk dla Le Journal de Montreal.
- Oczywiście jestem świadomy, że moje dotychczasowe wyniki nie są zadowalające. Muszę coś z tym zrobić. To kwestia zaufania. Jestem przekonany, że mogę jeździć tak samo szybko, jak Alex, który zdołał nieco szybciej dostosować się do nowego samochodu.
- Posiadamy stosowne umowy z obydwoma naszymi kierowcami i podchodzimy do nich z dużym szacunkiem. Nicholas potrzebuje trochę więcej czasu, aby oswoić się z nowym bolidem. Na każdym kroku ma nasze pełne wsparcie i nie ma w ogóle mowy o zmianie naszego składu w trakcie tego sezonu - dodał pryncypał drużyny Grove, Jost Capito.