Sebastian Vettel zdołał zdobyć 6 punktów za zajęcie 7. miejsca w GP Hiszpanii, jednak taki wynik nie przyszedł mu gładko.
Zawodnik może być zadowolony z pracy, którą wykonał. Zespół Niemca zaryzykował - czy też tak wyszło, bo komunikacja z inżynierem sugerowała... wcześniejszy brak komunikacji - ściągając go tylko na jeden pit stop, ale ostatecznie się to opłaciło.
Czterokrotny mistrz świata długo krążył poza punktowaną dziesiątką, a ostatecznie, dzięki świetnemu zarządzaniu oponami, ukończył wyścig na 7. miejscu. Sebastian po wyścigu nie krył, że Ferrari mogło pozwolić sobie na nietypowe ruchy.
- To było dość proste, nie mieliśmy zupełnie nic do stracenia. Próbowaliśmy dogonić bolidy przed nami, później oni zjechali na drugi postój i zamiast próbować gonić, skupiłem się na zarządzaniu oponami. Zapytałem się czy mogę jechać do końca i cały czas patrzyłem na opony. Ostatnie 5 okrążeń było bardzo trudne, ale zostaliśmy zdublowani, dzięki czemu mogłem krócej jechać na tych oponach. Nie mieliśmy nic do stracenia i ta strategia się opłaciła, ale oczywiście nie planowaliśmy przed wyścigiem jechać 40 okrążeń na miękkich oponach.
Ten tydzień był zdecydowanie lepszy dla 33-letniego kierowcy, niż dwa weekendy na Silverstone. Jednak mimo wszystko, Vettel nie ukrywał, że wciąż nie jest do końca zadowolony z dyspozycji swojej i samochodu.
- Mam mieszane uczucia. Zostaliśmy zdublowani, w niektórych sesjach było lepiej, w niektórych gorzej. Dzisiaj pierwszy stint był słaby, w drugim dużo lepiej czułem samochód, ale wciąż dużo czeka mnie pracy z mojej strony.
Gorzej się spisał jego zespołowy kolega, Charles Leclerc. Monakijczyk przedwcześnie zakończył swój wyścig w wyniku kłopotów z samochodem.
- Szczerze do momentu usterki nie był to taki zły wyścig. Mogliśmy ukończył w okolicach szóstego-siódmego miejsca. Byliśmy bardzo szybcy na miękkich, a na pośrednich wylądowaliśmy w tłoku i nie mogliśmy pokazać swojego tempa. Myślę, że do wypadku było dobrze - spuentował Leclerc.