James Vowles podał powody rozstania z Loganem Sargeantem, do którego doszło po GP Holandii. Brytyjczyk deklarował, że zupełnie nie chodziło tu o wypadek.
Plotki o zmianie w składzie stajni z Grove pojawiły się w sobotę, właśnie po słynnej kraksie Amerykanina. Wtedy wydawało się, że jego posada wisiała na włosku, a na etapie niedzieli jasne stało się, iż szef zespołu otwarcie poszukuje następcy.
Wszystko rozstrzygnęło się we wtorek, kiedy potwierdzono zakontraktowanie Franco Colapinto. Wybór Argentyńczyka był zaskoczeniem, ale samo pożegnanie Sargeanta absolutnie nie, szczególnie że nie był on pewny fotela przez wiele miesięcy.
W piątek rano James stawił się na spotkaniu z mediami, aby uzasadnić swoją decyzję. Udzielił bardzo wyczerpujących odpowiedzi, w których odniósł się nawet do pozostawienia Logana na sezon 2024.
- Każdy szef powie, że nie chce zmieniać kierowcy w trakcie sezonu - podkreślił Vowles. - To okropne i niezwykle trudne dla zawodnika oraz ekipy. Jest to również przynajmniej rozpraszające. Pytanie jest więc bardzo dobre. Najprościej byłoby [się rozstać] na początku roku, ale Logan pod koniec zeszłego zbliżał się na 0.1 sekundy do Alexa. Gdyby kontynuował ten progres, mielibyśmy bardzo mocnego kierowcę w tym sezonie. Wtedy nie wyglądało to na dobry moment do rozstania, tylko na zacieśnienie współpracy.
- Teraz powody są już klarowne. Przejechaliśmy razem wystarczająco dużo, aby wiedzieć, że doszedł do granicy tego, co może osiągnąć. Dał wszystko, co mógł, ale to nie wystarczyło. Patrząc z tej ludzkiej perspektywy, nigdy nie dał mniej niż 100% tego, co potrafił. Ale bardzo wyraźne jest, że doszedł do limitu. To jasne dla wszystkich.
- Taka relacja mogłaby stawać się coraz trudniejsza w trakcie następnych dziewięciu wyścigów, bo on wiedział, co przyniesie przyszłość - a przyniesie bycie poza F1. Całkowite zerwanie na tym etapie wydaje się być dobrą decyzją dla wszystkich. To fair względem Logana. On nie będzie czuł się tak dzisiaj, ale mam nadzieję, że w przyszłości pochyli się nad tym i uzna to za uczciwe podejście. Zmiana pomiędzy wyścigami, które są tydzień po tygodniu, jest straszna. To okropna rzecz, która - mam nadzieję - pokazuje, gdzie jesteśmy.
Pomimo tego, że fala plotek wystąpiła właśnie po rozbiciu samochodu przez Sargeanta na Zandvoort, Vowlesowi bardzo wyraźnie zależało na tym, aby wybrzmiało coś innego.
- I żeby było jasne, decyzja nie zapadła na podstawie wypadku - podkreślił szef Williamsa. - Chodziło o wyścig, w którym miał te same części co Alex, ale nie spisał się w nim odpowiednio. Straty były prawie tak duże jak w zeszłym roku.
- Przede wszystkim nie chciałem reagować na tę kraksę. Odizolowałem się, bo bolesne było patrzenie, jak setki godzin, które poświęcono na przygotowanie poprawek, poszły z dymem. Dlatego decyzja zapadła po weekendzie i skupiła się na osiągach. Wypadki się zdarzają, także Alexowi, bo przecież też je miał. Nie chodzi więc o to. Chodzi o zasłużenie na miejsce w tym sporcie.
- Chciałem, aby Logan dostał wystarczająco dużo czasu na pokazanie się na torach, na których moim zdaniem powinien się spisywać. Wcześniej to na nas spoczywała odpowiedzialność za zbudowanie szybkiego bolidu, bo go nie zbudowaliśmy. Od Zandvoort mamy taki, który może zdobywać punkty. Przeanalizowałem dane z niedzieli i widziałem, że to nie był jeden obszar. Ciągle występowały problemy z zarządzaniem oponami i było słabsze tempo. Wyścig ukończył zwyczajnie za daleko.