James Vowles przyznał, że obecnie jednym z kluczowych wyzwań stojących przed stajnią Williamsa jest zbudowanie dobrze działającego działu technicznego.
Zimowa przerwa była kolejnym trudnym okresem dla ekipy z Grove. Szeregi zespołu dość niespodziewanie opuścili w tym czasie szef i CEO, Jost Capito, a także dyrektor techniczny, Francois-Xavier Demaison. Okazuje się, że podobny los spotkał również Dave'a Weathera, szefa działu aerodynamiki.
Po miesiącu bezkrólewia nowym szefem - ale już nie CEO - całego składu mianowany został James Vowles, który pracę rozpoczął 20 lutego, tuż przed testami w Bahrajnie. Były strateg Mercedesa przyznał, że odejście osób zajmujących stanowiska kluczowe z punktu widzenia programu wyścigowego spowodowało poważne naruszenie struktury organizacyjnej, bez odbudowania której Williamsowi trudno będzie wrócić na liczącą się pozycję w stawce.
- Mamy wielu wspaniałych ludzi - powiedział Brytyjczyk, opisując swoje pierwsze wrażenia na początku przygody z Williamsem. - Oczywiście na przestrzeni ostatnich lat napotykali wiele trudności, między innymi ze względu na panujące okoliczności, brak inwestycji i inne kwestie. Nadal jednak mają w sobie tę samą pasję, która jest niezależna od tego, jakie miejsce ekipa zajmuje w stawce.
James Vowles, nowy szef Williamsa
- Przede wszystkim w wyniku wprowadzonych zmian, technicznie rzecz biorąc, nie mamy odpowiedniej struktury. Po pierwsze musimy obsadzić stanowiska dyrektora technicznego, szefa aerodynamiki i inne. To sprawa numer 1. Potrzebujemy tego, aby móc iść naprzód.
- Poza tym musimy po prostu zrozumieć, w jakim miejscu obecnie znajduje się Williams. Miałem to szczęście, że byłem w ekipie, w której jeśli czegoś potrzebowałeś, to prosiłeś i po prostu to dostawałeś. Mieliśmy wszystko, co tylko można sobie wyobrazić, co stanowi wyraźny kontrast w stosunku do tego, jak rzeczywistość wygląda teraz, szczególnie z limitami budżetowymi, w ramach których trudno jest nie tylko prosić, ale nawet zapłacić za to, czego potrzebujesz.
Komentując przebieg testów, Vowles przyznał, że pomimo braku dyrektora technicznego, koordynującego ostatnią fazę przygotowań bolidu do nowego sezonu, pracownikom fabryki udało się na czas przygotować auto, którego charakterystyka może dawać powody do umiarkowanego optymizmu.
- W przeciwieństwie do zeszłego roku mamy też pozytywne odczucia. Jest to jednak bardzo wczesna faza testów, kiedy mamy za sobą jedynie dwa dni jazd i nie można na tej podstawie wyciągać żadnych wniosków. Tak jak mówiłem, mamy silny zespół, który działa bez dyrektora technicznego. Samochód został zbudowany, jest na torze i aby tego dokonać, trzeba było wykonać niesamowitą robotę zimą.
- Oczywiście nie chodzi o jakieś krótkoterminowe zatrudnienie kogoś na tym stanowisku. Chcemy długoterminowej współpracy i pewności, że mamy odpowiedni personel. Doceniam dopytywanie o terminy, ale nie będziemy spieszyć się z podjęciem decyzji. Kluczową kwestią jest upewnienie się, że znaleźliśmy osobę, która będzie do nas pasować w dłuższej perspektywie.
Po wczorajszych jazdach niezłe wrażenia z jazdy miał Logan Sargeant. I z jego słów, i z wypowiedzi Alexa Albona, można wywnioskować, że Williams przynajmniej częściowo uporał się ze swoją największą bolączką, jaką była nieprzewidywalna platforma.
- Patrząc na krótkie przejazdy z poranka i temperatury toru, byłem w miarę zadowolony z odczuć w aucie - ocenił Amerykanin. - W trakcie długich stintów byliśmy w dobrym okienku i mogłem jechać dokładnie tak, jak chciałem. Nadal czegoś szukamy, ale ogólnie jestem bardzo zadowolony z bolidu i nie mogę się doczekać ścigania.
Bardziej doświadczony zawodnik zespołu był pytany o sekcję zakrętów 9-10, która miała dobrze pokazać progres lub kolejne problemy nowej konstrukcji, FW45. - Wyjechałem tam z toru kilka razy! - śmiał się Taj w piątek, kiedy odpoczywał. - Ale było okej, nie jest źle. To tylko pierwszy dzień, ale ważne było porównanie do tego, gdzie byliśmy rok temu, a także ocenienie, czy poprawiliśmy się w odpowiednich obszarach.