Kłopotów Williamsa ciąg dalszy. Zespół drugi raz w okresie dwóch tygodni będzie musiał odbudować swój bolid F1 pod presją czasu, aby zdążyć przygotować dwie maszyny na następny wyścig.
Początek weekendu w Japonii rozpoczął się dla stajni z Grove gorzko, od kraksy Logana Sargeanta. Wtedy szczęście uśmiechnęło się do ekipy, bowiem w wypadku uszkodzeniu nie uległo niesławne chassis - to samo, które zostało naprawione po przygodzie Alexa Albona w Melbourne.
Gdyby Amerykanin zniszczył swój samochód w większym stopniu, ponownie czekałoby go oglądanie rywalizacji jedynie na ekranie, bowiem trzecie chassis nie jest jeszcze gotowe. Pierwotne plany zakładały przywiezienie go na GP Chin (19-21 kwietnia), a na Suzuce mówiono już o GP Miami (3-5 maja).
Tamte wyliczenia nie zakładały jednak tego, co stało się dzisiaj, a więc kolejnego zbyt bliskiego spotkania Williamsa z bandą, które na dodatek doczekało się pewnych komplikacji. Obecnie nie wiadomo, jak duża jest skala zniszczeń, ale członkowie zespołu naturalnie mają powody do martwienia się i sporo pracy, której woleliby uniknąć.
- Miałem tę kwestię w głowie od razu, jeszcze zanim uderzyłem w barierę... - przyznał uczestnik zajścia, Alex Albon - Wydarzyło się dokładnie to, czego nie potrzebujemy.
- Samo uderzenie miało miejsce przy dość niskiej prędkości, ale chodzi o to, w jaki sposób uderzyłem w barierę z opon. Normalnie mamy te plastikowe bariery, Armco, a ta jest o wiele mocniej wkopana w ziemię i po prostu zatrzymuje auto bardzo brutalnie.
- To zawsze był taki williamsowy styl, dawać z siebie więcej i czynić cuda, aby naprawiać, odbudowywać samochody w ten sposób. Niestety będziemy musieli polegać na tym trochę dłużej - zakończył gorzko.
- Chyba ponownie mamy uszkodzenia w przedniej części i to z uwagi na totalny przypadek - dodał James Vowles. - Zobaczymy, jak źle jest. Wygląda na to, że naprawa jest możliwa, ale mówię to na podstawie zdjęć.
Ze względu na konieczność maksymalnej koncentracji na tworzeniu elementów zapasowych szef musi obawiać się teraz dodatkowego problemu, a więc zahamowania rozwoju modelu FW46.
- Ostatnie dwa tygodnie były trudne - kontynuował Vowles. - Dla każdego zespołu trzy duże kraksy to wielka sprawa. Na przestrzeni sezonu można sobie z tym poradzić, ale w okresie kilku wyścigów to nie jest łatwe.
- Będziemy tworzyć części zapasowe tak szybko, jak tylko możemy, ale to będzie miało wpływ na osiągi, bo nie jesteśmy w stanie produkować usprawnień tak szybko. Te, które zamontowaliśmy, zostały zniszczone, więc musimy je odbudować. Mam nadzieję, że uda się ponownie wykorzystać niektóre elementy, ale one są już praktycznie stracone.
Podobnie wypowiedział się zresztą Alex Albon: - To trudny okres, frustrujący. Wkładamy dużo czasu i wysiłku w naprawy, zamiast przeznaczać zasoby na rozwój. To będzie miało swoją cenę w dalszej części sezonu.