Toto Wolff podzielił się swoim spojrzeniem na rekord 10 zwycięstw z rzędu, który należy od dziś do Maxa Verstappena.
Kwestia historycznego osiągnięcia Holendra była jednym z głównych wątków weekendu na Monzy. Nie jest to jednak coś, czym interesuje się szef Mercedesa, który nie chciał dziś mówić zbyt wielu rzeczy o sukcesie największych rywali.
- Dla mnie tego typu rekordy są całkowicie nieistotne - ocenił Austriak. - Były równie nieważne w czasach naszych najlepszych dni w Mercedesie. Nie wiem, ile wyścigów wygraliśmy z rzędu. Nawet nie wiedziałem, że ktoś to liczy.
- Jeżeli więc pytasz mnie o komentarz na temat tego osiągnięcia, to jest to dla mnie trudne, ponieważ nigdy w moim życiu nie odgrywało to żadnej roli. Aż do wczoraj, kiedy o tym usłyszałem. Sam wynik pokazuje, że jest świetnym kierowcą w świetnym samochodzie i rywalizuje na niezwykle wysokim poziomie.
- Nasza sytuacja była trochę inna, ponieważ mieliśmy w zespole dwóch walczących ze sobą zawodników - dodał dla Sky. - Nie wiem, czy zależy mu na biciu rekordów, ale dla mnie jakakolwiek z tych liczb jest bez znaczenia. To są dane na Wikipedię, której i tak nikt nie czyta.
Zupełnie inny punkt widzenia przedstawili członkowie Red Bulla, którzy przyznawali, że rekord był ważny nawet dla samego dwukrotnego mistrza, co miało mieć wpływ na jego zachowanie.
- Max był dziś trochę spięty - zdradził Helmut Marko dla ORF. - Wygranie 10 wyścigów z rzędu było dla niego bardzo ważne. Nasi ludzie pracowali wcześniej z Sebastianem Vettelem [który osiągnął 9 wygranych z rzędu], więc chcieli pobić swój rekord. Wewnętrznie byli trochę spięci. We mnie więcej emocji wywołało 100. zwycięstwo Red Bulla w Kanadzie, ale dla Maxa 10 triumf z rzędu był bardzo ważny.
Inaczej postawę Verstappena zinterpretował Christian Horner: - Nie powiedziałbym, że był zdenerwowany, ale na pewno dało się wyczuć, że był niezwykle mocno skoncentrowany. To było coś poważniejszego niż zwykle. Dało się zauważyć, że to miało dla niego spore znaczenie.