Przedstawiciele Mercedesa skomentowali swoje pomyłki strategiczne na Zandvoort.

Zmagania w ojczyźnie Maxa Verstappena przyniosły wszystkim wiele wrażeń, aczkolwiek nie wszyscy mogli być zadowoleni z chaotycznego obrotu spraw. Jedynym z tych, którzy ponieśli ogromne straty w wyniku zamieszania meteorologicznego, był młodszy z kierowców stajni z Brackley, który po starcie ze świetnej trzeciej lokaty szybko znalazł się na końcu stawki.

Russell narzekał przez radio, że przez złe wybory strategiczne od razu stracił szansę na podium. Decyzje miały być determinowane przez dane, które miały niewiele wspólnego z rzeczywistością, co sprawiło, że timing zjazdów 25-latka był co najmniej nietrafiony. Podobnie było zresztą w przypadku Lewisa Hamiltona.

Nieodpowiednią postawę ekipy w gorzkich słowach podsumował Toto Wolff, który w takich sytuacjach lubi uderzyć nie tylko pięścią w stół, ale też we własną pierś.

- Zostaliśmy na torze katastrofalnie zbyt długo - powiedział Austriak dla Sky. - To była totalna pomyłka, co jest irytujące, bo samochód miał dobre tempo.

- Wolę jednak mieć mocne tempo, szybki bolid i przeciętny wynik, nawet jeśli to miałoby boleć. Pod koniec na przejściówkach George jechał na poziomie Maxa, a Lewis trzymał się blisko Carlosa. Mogliśmy być o wiele bardziej z przodu.

- Przeanalizujemy to dokładnie, ale to nigdy nie jest kwestia jednej osoby. Liczy się komunikacja z kierowcami, pit wall, działem strategii, synoptykami, a potem to my wybieramy. Decyzje wszystkich nas, w tym także mnie, były dziś słabej jakości. Ale to dobrze, że boli - zakończył.

- Dla nas wyścig skończył się, jeszcze zanim zdążył się zacząć - rzucił rozgoryczony George. - Informacje dotyczące pogody, które mieliśmy, były całkowicie błędne. Sądziliśmy, że deszcz potrwa zaledwie kilka minut, a padało znacznie dłużej. Wielka szkoda, ponieważ straciliśmy podium.

- Potem odrabiałem sukcesywnie straty, ale później mieliśmy kontakt z Lando. To był incydent wyścigowy, ale spowodował u nas przebicie opony. Jestem rozczarowany, ale przynajmniej mieliśmy dobry samochód na długich przejazdach.

- Jako zespół musimy się temu przyjrzeć, bowiem nie mieliśmy odpowiednich informacji i niewłaściwie oceniliśmy pogodę. To nie miało nic wspólnego ze ściganiem czy inżynierią. Po prostu źle oceniliśmy pogodę i to zrujnowało nasze popołudnie.

- We wcześniejszej fazie wyścigu miałem kontakt z Tsunodą na pięć okrążeń przed [poślizgiem i oddaniem miejsca Hamiltonowi] oraz zacząłem mieć straszne wibracje. Przez to miałem problemy z widocznością przy dużych prędkościach. W jednej chwili spojrzałem w lusterko, a w drugiej byłem już poza torem. Dobrze, że udało mi się uniknąć uderzenia w bandę.

- Przez incydent z Tsunodą straciłem jakieś trzy, cztery sekundy czasu. Jest mi tego szkoda, ponieważ to może pozwoliłoby mi utrzymać się przed Lewisem, Lando i Gaslym - zakończył Brytyjczyk.