Zarówno Toto Wolff, jak i Fred Vasseur podkreślili przewagę Maxa Verstappena po jego sobotniej wygranej. Szefowie Mercedesa i Ferrari nie wykluczają jednak, że wkrótce ich kierowcy zbliżą się do Holendra. 

Pomimo nadziei wielu fanów na zmianę sił w stawce Max Verstappen ponownie zdominował rywalizację w Grand Prix Bahrajnu. Przewaga trzykrotnego mistrza świata nad Carlosem Sainzem wyniosła ponad 25 sekund, co nie napawa optymizmem przed kolejnymi rundami.  

Tempo zawodnika Byków skomentował Toto Wolff, którego podopieczni, zmagający się z problemami, nie mieli łatwego wyścigu. O ile lepszy z reprezentantów Mercedesa w ten weekend, George Russell, początkowo przebił się na drugą pozycję, o tyle ostatecznie nie był w stanie ścigać się z kierowcami Red Bulla i Ferrari.  

- Myślę, że dziś Max nie jest w innej lidze, ale galaktyce. To wyjątkowy występ - powiedział Austriak.

- Wszyscy inni... Cóż, widzieliśmy stratę do Ferrari i myślę, że jesteśmy w tym gronie. Ferrari, McLaren i Mercedes są mniej więcej blisko. Musimy tylko skupić się na sobie i rozwiązać nasze problemy. Jeśli sobie poradzimy, to wtedy będziemy w stanie się z nimi ścigać.

- W kwalifikacjach wszyscy byliśmy dość blisko, co jest plusem. Wierzę, że nasze dzisiejsze osiągi zostały przykryte własnymi problemami. Nie wiem, jak daleko za swoim kolegą dojechał Perez, chyba jakieś 20 sekund [dokładnie 22,4 - przyp.red]... Jeśli tyle, to pozostaje nadzieja. Można powiedzieć, że się poprawiamy. Światełko w tunelu jest bardzo małe i bardzo daleko. Ledwo je zresztą widzę - zakończył żartobliwie.

O małych powodach do radości opowiedział też Fred Vasseur. Francuz jest zadowolony z postępów wykonanych na przestrzeni przerwy zimowej i nie traci nadziei na rzucenie rękawicy Red Bullowi.

- Taki wyścig zostawia trochę mieszane uczucia, na pewno - ocenił szef Ferrari. - Pozytywne jest to, że w piątek było nas stać na pole position i to my wykonaliśmy najszybszy przejazd w sesji. W wyścigu odrobiliśmy za to 50% straty do Red Bulla, w porównaniu z zeszłym rokiem, gdy było to około 50 sekund. Minus jest taki, że to nadal nie jest wystarczające, bo w trakcie weekendu napotkaliśmy za dużo problemów.

- Rok temu w wyścigu traciliśmy 0,8-0,9 sekundy. Teraz odrobiliśmy 50% straty, ale nie jesteśmy tu po to, aby tracić 0,4 sekundy. Jeśli porównamy to z zeszłym rokiem i tym, jakie straty nadrobiliśmy w sezonie, oraz weźmiemy pod uwagę, że wtedy nawiązywaliśmy walkę z nimi, to mamy niezłą szansę.  

- [SF-24] to też o wiele lepsza baza rozwojowa na ten rok. Łatwiej wyczuć to auto i zrozumieć, gdzie jest słabsze oraz co trzeba poprawić. Rok temu odczytywanie tych rzeczy było o wiele trudniejsze.