GP Holandii mogło być pierwszym triumfem Mercedesa w sezonie, jednak decyzje zespołu z końcówki zmagań sprawiły, że Lewis Hamilton znalazł się w znacznie trudniejszym położeniu.
Pełna neutralizacja, jaka miała miejsce około 58. okrążenia zmagań, sprawiła, że część ekip - w tym Red Bull z Verstappenem - wykonała kolejne zmiany opon. Srebrne Strzały początkowo nie zareagowały na to, obejmując prowadzenie dwoma bolidami, jednak później w alei zameldował się George Russell, który podobnie jak Holender dostał miękką mieszankę.
Lewis Hamilton, który został na prowadzeniu na bardziej - choć niekoniecznie bardzo - zużytym ogumieniu, musiał odpierać ataki urzędującego mistrza świata, jednak ze względu na słabszą prędkość na prostych w momencie restartu nie miał szans już na głównym odcinku trasy i spadł na P2. Później stracił jeszcze kolejne dwa miejsca na rzecz zawodników, którzy mogli jechać wtedy lepszym tempem.
Mercedes przez cały wyścig był niezwykle mocny i w walce o końcowy triumf przeszkodziły mu jego własne wybory z ostatniej fazy rywalizacji. Toto Wolff nie miał jednak wielkich pretensji do swoich ludzi, ponieważ celem na niedzielę było właśnie ryzyko.
- Mieliśmy wtedy pośrednie opony, które miały 5 okrążeń - tłumaczył Austriak. - Woleliśmy pozycję na torze. Nie sądzę, że na tej samej oponie byliśmy w stanie wyprzedzić Red Bulla, który był tak szybki na prostych. Było to dobrze widoczne na przykładzie Sainza, który miał gorsze tempo i którego nie mogliśmy wyprzedzić. Zawsze wolałbym zaryzykować wszystko dla zwycięstwa, niż zgodzić się na bezpieczne 2. i 3. miejsce.
- Rozdzieliliśmy strategię. Gdybyśmy zostawili dwóch kierowców na starych oponach, mielibyśmy blokadę [przed Verstappenem], ale gdyby nowe okazały się o wiele szybsze, oba bolidy zostałyby zjedzone żywcem. Dlatego chcieliśmy rozdzielić strategię, licząc, że być może samochód będzie tak szybki, by się utrzymać.
- Brakuje nam jednak prędkości na prostych. Nasz samochód ma zbyt dużo oporu i dopóki tego nie naprawimy, bardzo trudno będzie walczyć z nimi [Red Bullami] na prostych, szczególnie na torach, gdzie wyprzedzanie nie jest łatwe. Nigdy nie mów nigdy, ale prawdopodobieństwo w tej sytuacji jest mniejsze niż 50 procent.
Pytany o hipotetyczny scenariusz braku neutralizacji, Wolff stwierdził, że Mercedes nie byłby bez szans. - Symulacje mówią, że Max byłby 8 sekund za nami na 20 okrążeń przed końcem. Pewnie zjechałby po twarde opony. Myślę, że mielibyśmy porządną szansę na zwycięstwo. Wygrana byłaby możliwa, choć byłoby ciasno, ale tak, byłaby realna. Max złapałby nas na jakieś 6 okrążeń przed metą. Byłoby bardzo ciasno.
Austriak został również poproszony o odniesienie się do komunikatów George'a Russella, który narzekał na swoje ogumienie. Ekipa ostatecznie ściągnęła go na zmianę, a to pozwoliło mu na lepsze tempo w końcówce i przebicie się na P2.
- Ta sytuacja była tak trudna dla wszystkich z nas, że nie oczekuję, by kierowca podjął decyzję. George powiedział, że opony już padały. Musieliśmy wybrać i podjęliśmy ryzyko, rozdzielając strategię. Mamy najlepszych ludzi, absolutnie. Zawsze jest się na świeczniku, gdy decyzja nie wypali. Stratedzy zrobili dokładnie to, co ustaliliśmy rano - ryzykowali, by wygrać wyścig.