W GP Francji Mercedes nie podjął najlepszych decyzji strategicznych, więc po zakończeniu wyścigu Toto Wolff był pytany o ruchy swojego zespołu.
Ekipa z Brackley dysponowała dobrym tempem na obiekcie Paul Ricard, jednak jej główni rywale wykonali manewr, przez który sami przegrali już GP Węgier 2019 i GP Hiszpanii 2021, czyli zjazd na drugi pit stop po krótszym drugim stincie.
Zanim jednak doszło do tego, mistrzowie prowadzili z niewielką przewagą. Wydawała się ona wystarczająca, by myśleć, że pretendenci nie będą w stanie ich podciąć.
Mercedes ściągnął Valtteriego Bottasa na 17. okrążeniu, na co od razu zareagował Red Bull. Wtedy Max Verstappen narzucił takie tempo, że chwilę później udało mu się nie tylko obronić, ale też wykonać undercut na Lewisie Hamiltonie.
- Byliśmy z przodu, ale to dlatego, że Max zrobił błąd, więc to było nabyte prowadzenie. Tempo było dobre i mieliśmy 3 sekundy przewagi, by chronić się przed podcięciem, ale to nie wystarczyło. Zabrakło nam jakoś sekundy - mówił Toto Wolff dla Sky.
Dopytany o moment pierwszego z serii pit stopów - przez który wydawało się, że Mercedes w pewnym sensie podciął swojego lidera - Austriak zdradził, że zespół został przymuszony do tego przez problemy.
- Nie mieliśmy wyboru. Opony Valtteriego zaczynały wibrować pod koniec tak bardzo, że obawialiśmy się usterki. Wiedzieliśmy, że to wywoła lawinę wczesnych zjazdów, ale nie było wyboru.
- Mamy wiele do nauki i zrozumienia. Oni mają fenomenalne okrążenia wyjazdowe, ale może my coś przeszacowaliśmy. Mieliśmy ogólnie dobry samochód w wyścigu. Patrząc na top 4, byliśmy jakoś minutę przed P5, więc było solidnie.
Rywalizację we Francji ze swojej perspektywy jednocześnie podsumowywał także Christian Horner.
- To był interesujący wyścig przez wiatr, który zaskoczył Maxa w zakręcie nr 1. Miał szczęście, że przetrwał. Lewis w czystym powietrzu był bardzo szybki.
- Myśleliśmy przed wyścigiem, że podcięcie nie będzie takie mocne. Pewnie dlatego zostawiliście Lewisa na dwa okrążenia. Spróbowaliśmy i Max miał fenomenalne tempo po wyjeździe. Potem wy byliście w tej strasznej pozycji, co my w Barcelonie.
- Pomyślałem sobie, że oni nie mogą znowu nam tego zrobić i dlatego zjechaliśmy. Wtedy od Maxa zależało już, by to odrobić.
Ponieważ w ten weekend obowiązywać zaczęły ostrzejsze testy elastyczności tylnych skrzydeł, szef Byków został dopytany o to, czy zamierza zrobić coś z przednimi skrzydłami Mercedesa, które oskarżał o to samo.
- Teraz była zemsta za Barcelonę. Za skrzydła też dostaną, ale za kilka tygodni.