Karuzela kręci się dalej. Formuła 1 podczas minionego weekendu zawitała do Katalonii, pod Barcelonę, gdzie odbyło się Grand Prix Hiszpanii. Ja również się nie zatrzymuję i jak co wyścig, zapraszam na Wygranych i Przegranych.

Rywalizacja w Montmelo często nazywana jest procesją. Wczoraj jednak działo się ciut, ciut, ciut więcej, niż bym się spodziewał i mieliśmy nieco emocji, choć wiadomo, że oglądaliśmy i będziemy oglądać zdecydowanie lepsze wyścigi. Niemniej Wygranych i Przegranych trzeba wybrać.

Wygrani

Lewis Hamilton

Brytyjczyk jest bezkonkurencyjny. Kiedy oszczędzał opony, zachowywał bezpieczną, lecz niedużą różnice nad Verstappenem. Kiedy podkręcił tempo, natychmiast wyrobił sobie większą przewagę nad Holendrem i pomknął do mety, nie dając rywalom żadnych szans.

Już po Grand Prix Węgier na Hungaroringu, przekonałem się, że najgroźniejsi przeciwnicy Hamiltona, czyli Bottas i Verstappen, nie będą mieć dużo do powiedzenia w tym sezonie. I ten scenariusz się spełnia. Dla nas - kibiców - niestety, bo ogranicza to widowiskowość zmagań, jednak trzeba oddać sześciokrotnemu mistrzowi świata, że jeździ obecnie w innej lidze.

Po raz kolejny wspominany Bottas jest w cieniu Hamiltona. 5-1 - tak prezentuje się wynik pojedynków między tymi dwoma panami. W Mercedesie taki układ im pasuje, bo dla Brytyjczyka to idealny partner, przy którym może bić kolejne rekordy. Byleby Bottas zakończył mistrzostwa na drugim miejscu, by Czarne Strzały zgarnęły dublet. Wtedy w Brackley wszystko będzie na swoim miejscu.

Lance Stroll

Tak dobry rezultat, jak ten wczorajszy, kanadyjski kierowca uzyskał tylko raz w aktualnej kampanii. Były to zawody na Węgrzech, gdzie również Stroll był czwarty. Natomiast tylko raz uplasował się on wyżej, będąc trzeci w 2017 roku w Azerbejdżanie. To pokazuje, że wczorajszy wynik jest naprawdę znakomity, jak na niego.

I choć teraz 21-latek minął szachownicę jako piąty, to Sergio Perez otrzymał karę dodatkowych pięciu sekund, przez co spadł w klasyfikacji i został pokonany przez swojego kolegę z zespołu. Gdyby z kolei Meksykanin zakończył rywalizację na czwartej pozycji, to on znalazłby się w gronie Wygranych.

Często Stroll był przeze mnie niedoceniany, jednak teraz, gdy dostał niezły samochód w ekipie Racing Point, pokazuje się w nim naprawdę z bardzo dobrej strony i regularnie walczy o czołowe lokaty, czego dowodem z pewnością jest piąte miejsce w rankingu kierowców, z dorobkiem 40 punktów.

Sebastian Vettel

Czterokrotny mistrz świata jest w trakcie arcytrudnego dla siebie sezonu. Zakończenie współpracy z Ferrari w fatalnym stylu na pewno nie pomaga Vettelowi. Dodatkowo relacje na linii zawodnik-zespół również są tragiczne, o czym świadczą rozmowy w trakcie sesji czy też ich brak.

Niemniej jednak wczoraj 33-latek pojechał naprawdę niezły wyścig, który zakończył ostatecznie na siódmej pozycji, awansując z jedenastej. Sam - przed swoim inżynierem - zaproponował jazdę do końca zawodów na miękkiej mieszance, co okazało się dobrą decyzją Vettela. Zaprezentował on dobre tempo, dzięki czemu zaliczył drugi najlepszy rezultat w tym sezonie.

Po Grand Prix 70-lecia na torze Silverstone, umieściłem Seba w gronie Przegranych i napisałem, że "włodarze Racing Point powinni się zastanowić dwa, a nawet kilka razy przed ewentualnym zakontraktowaniem Niemca". Takimi występami, jak w niedzielę, zawodnik pochodzący z Heppenheim może udowodnić jednak, że się myliłem.

Przegrani

Valtteri Bottas

Kolejne podium Fina w tym sezonie, ale co z tego, skoro znowu został pokonany przez partnera z drużyny - Hamiltona - który odniósł triumf. Przegrał również z Verstappenem, przez co jego strata do Holendra w klasyfikacji mistrzostw powiększyła się. Jest mała, bo sześciopunktowa, ale jednak. Kierowca Red Bulla nie schodzi z pewnego poziomu, więc Bottas będzie miał z nim ciężko.

W zimie, jeszcze gdy wydawało się, że ten rok będzie normalny, Mercedes hucznie zapowiadał nową odsłonę 30-latka - Bottasa 3.0. Już po Grand Prix Styrii zacząłem się obawiać, że nie będzie żadnej nowej twarzy Fina, a już po wyścigu na Hungaroringu byłem przekonany, że się wtedy nie pomyliłem.

Chociaż... W tym przypadku chciałbym się jednak mylić. Gdybym nie trafił ze swoimi przewidywaniami, ten sezon dałby nam więcej emocji, związanych z walką o tytuł mistrzowski, a nie kolejną kampanię pod znakiem dominacji Hamiltona. Bo jednak my - kibice - wolimy zażartą walkę o najwyższe cele, a nie coś takiego, co obecnie widzimy. Oby Bottas nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w tym roku... choć trudno mi w to uwierzyć.

Alexander Albon

W kwalifikacjach Taj wywalczył sobie niezłe, jak na niego, szóste pole startowego, z którego ruszył do wyścigu. W niedzielę zaliczył dobry początek, ale został przyblokowany przez Bottasa. Później w ogóle nie radził sobie z oponami i ulegały one bardzo szybkiej degradacji, w wyniku czego na pierwszym pit stopie Albonowi została założona twarda mieszanka.

Następnie 24-latek nie mógł nadal złapać odpowiedniego tempa i zanotował kolejny gorszy wynik w Grand Prix. Kolejny raz bronił go także szef zespołu, Christian Horner, jednak nie wiemy, ile jeszcze cierpliwości do kierowcy urodzonego w Londynie mają w teamie ze stajnią w Milton Keynes.

Małym przegranym w tej całej sytuacji jest także cały Red Bull, gdyż przez niemoc drugiego kierowcy tracą oni dużo punktów w klasyfikacji konstruktorów. Wiadomo jednak, że Czerwone Byki nie znajdą dla Verstappena partnera na jego poziomie, lecz w tym sezonie Albon naprawdę jest o wiele słabszy od Holendra, który jest w stanie pokonać Bottasa, jeżdżącego w barwach Mercedesa.

Charles Leclerc

Monakijczyk miał za sobą w sobotę nieco gorsze kwalifikacje, gdyż zakończył je na dziewiątej lokacie. W wyścigu jechał w małych punktach, walcząc zaciekle z Lando Norrisem, ale na 36. okrążeniu, w ostatniej szykanie, po wjeździe na tarkę, jego silnik wyłączył się, co poskutkowało obrotem bolidu. Potem Leclerc zjechał do boksu, by zapiąć pasy, które wcześniej odpiął.

Wtedy było już po wyścigu dla 22-latka, ponieważ spadł na ostatnie miejsce w stawce, a zatem zdobycie nawet jednego "oczka" byłoby zadaniem z gatunku ekstremalnych. Ferrari jednak tych punktów niesamowicie brakuje i nad drużyną z Maranello wisi widmo najgorszego sezonu od lat. Aktualnie wśród konstruktorów włoska ekipa jest dopiero piąta.

Nie tak z pewnością wyobrażał sobie także ten rok sam Leclerc, dla którego poprzednia, debiutancka kampania w barwach Ferrari była bardzo dobra, czego dowodem było czwarte miejsce w klasyfikacji kierowców i pokonanie swojego kolegi - Vettela. Takie wyścigi, jak ten w Katalonii, nie są zachęcające dla Monakijczyka, który w 2019 roku zadomowił się w czołówce, a teraz może do niej zapukać jedynie przy małym szczęściu i perfekcyjnej jeździe, jaka i tak już mu się zdarzyła w tym sezonie.