Kolejny weekend z królową sportów motorowych za nami. Pora zatem na drugich Wygranych i Przegranych w tym sezonie. Kto zwyciężył, a kto odniósł porażkę? 

Tydzień temu jakoś łatwiej przyszło mi wybrać trójkę Wygranych i Przegranych. A nawet zdecydowanie łatwiej. Jeszcze wczoraj wieczorem nie byłem pewien, kogo umieścić w dzisiejszym tekście, ale w końcu musiałem podjąć decyzję i napisać o swoich odczuciach po Grand Prix Styrii. No więc - zapraszam. 

Wygrani

Lewis Hamilton

Ciężki był pierwszy weekend dla Lewisa Hamiltona. Brytyjczyk nie błyszczał także i w ten piątek. No, ale wiemy jednak, żeby nie przywiązywać wielkiej wagi do sesji treningowych, w których 35-latek uplasował się na 4. i 6. pozycji. Gdy zaczęło się ściganie o stawkę, Hamilton pokazał klasę. Dokładnie 1,216 sekundy przewagi nad drugim Maxem Verstappenem zrobiło na mnie niewiarygodne wrażenie. 

W niedzielę również zdominował zmagania i nie pozwolił się zbliżyć do siebie ani Valtteriemu Bottasowi, ani Red Bullom, ani nikomu innemu. Po prostu zdeklasował resztę. Taki występ był potrzebny Hamiltonowi po Grand Prix Austrii. 

Brytyjczyk znajduje się teraz na drugiej lokacie w klasyfikacji generalnej. Jego strata do zespołowego kolegi wynosi tylko 6 punktów. Obawiam się, że nie będzie żadnego Bottasa 3.0. Wydaję mi się, że Hamilton - przy takiej jeździe, jak w niedzielę - szybko zdetronizuje Fina. Naprawdę boję się myśleć, co będzie, jeśli 35-latek utrzyma taką formę do końca sezonu. Kosmos. 

Lando Norris

Ten zawodnik do Grand Prix Styrii przystępował po życiowym sukcesie w inaugurujących sezon zawodach. W końcu 3. miejsca nie zajmuje się codziennie. Z pewnością apetyt Brytyjczyka nie zmalał. 20-latek miał za sobą dobre kwalifikacje, lecz startował dopiero z 9. pola. To nie przeszkodziło mu jednak, żeby odnieść kolejny świetny rezultat, w postaci 5. pozycji. 

Takie wyścigi napędzają młodego zawodnika. "L4ndo" utrzymał 3. lokatę w klasyfikacji kierowców i ma się z czego cieszyć. Szczerze? Nie sądziłem, że Norris zakończy rywalizację na Red Bull Ringu znów tak wysoko. 

Owszem, skorzystał z prezentów od mechaników McLarena, którzy mieli problem przy zmianie opon Carlosa Sainza, a także wyprzedził w końcówce jadącego z uszkodzonym przednim skrzydłem Sergio Pereza. Myślę, że mogę porównać Brytyjczyka do Charlesa Leclerca z zeszłego tygodnia - był tam, gdzie być powinien i koniec końców zaliczył dobry wyścig. 

Sergio Perez

Tworząc cykl Wygrani i Przegrani biorę pod uwagę cały weekend. Piątek Perez miał bardzo udany, ale w sesji kwalifikacyjnej coś się, coś się popsuło i Meksykanin zaginął. Dopiero 17. miejsce było dla mnie wielką niespodzianką, a jako, że 30-latka darzę bardzo dużą sympatią, było mi go szkoda.

Perez odbił sobie jednak sobotnie niepowodzenia w niedzielę. Świetny to był wyścig w wykonaniu zawodnika Racing Point. Awans z 17. na 6. pozycję, bajka. Ale... Ale mogło być zdecydowanie lepiej. Meksykanin już atakował 4. Alexandra Albona, lecz w trakcie pojedynku z nim uszkodził przednie skrzydło i zakończył Grand Prix nie na 4., nie na 5., a na 6. lokacie. Szkoda, bo mogło być nawet to 4. miejsce. 

Mimo wszystko, chapeau bas dla 30-latka. Według mnie jest Wygranym. I myślę, że może w przyszłość patrzyć z dużymi nadziejami. Chociaż... Renault oprotestowało "różową panterę". Jestem szalenie ciekaw werdyktu. Liczę jednak, że obędzie się bez kary, bo - tak, jak wspominałem - jestem sympatykiem Pereza, ale również wyrównanych wyścigów, a takie mamy i to z takim Racing Point. Meksykanin był wczoraj nie tylko kierowcą dnia według kibiców, ale także moim zdaniem to on zasłużył na to wyróżnienie. 

Przegrani

Carlos Sainz

Świetne kwalifikacje Sainza otworzyły mu drogę do dobrego wyniku także i w Grand Prix. Hiszpan w sobotę, w ciężkich warunkach, pokonał m.in. Bottasa, dzięki czemu mógł wystartować z 3. pola. Uważałem, że 25-latek będzie w stanie powalczyć również o podium w niedzielę. 

Niestety jednak Sainz nie zanotował najlepszego startu, a po zawodach miał już, moim zdaniem, po zjeździe do alei serwisowej, gdzie mechanicy nie popisali się i mieli problem z wymianą opon. Hiszpan przez to całe zamieszanie wyjechał z boksu około pięć sekund później niż powinien, co przy tak wyrównanym wyścigu, jaki mogliśmy wczoraj oglądać, było dużą stratą. Na pocieszenie, oprócz 9. pozycji, 25-latek zgarnął punkt za najszybsze kółko.

Przyznam jeszcze tutaj, że ciężko było mi podjąć decyzję, czy umieścić tutaj właśnie Sainza czy George'a Russella, który na początku popełnił błąd i sam wyeliminował się z walki o niezły rezultat. Koniec końców wybrałem zawodnika McLarena, ze względu na fakt, że to w dużej mierze przez pit stop Hiszpan stracił szansę na walkę o lepsze lokaty. 

Charles Leclerc

W zasadzie tutaj i przy ostatnim Przegranym nie muszę pisać nic. Wystarczyłoby, gdybym po prostu zostawił ich imiona i nazwiska. Fatalny weekend Ferrari. Fatalny. Tragiczny. Okropny. Liczyłem w kwalifikacjach, że dwa bolidy ekipy z Maranello wejdą do Q3. Ale nie powinienem nawet na to liczyć, a się łudzić, jako kibic tego zespołu. 

No nie ma co tu pisać. Grande strategia! Przynajmniej Ferrari nie pokazało swojego słabego tempa w niedzielę, bo Leclerc szybko wyeliminował ze zmagań i swojego partnera, i siebie. Nawet poprawki wniesione do bolidu po Grand Prix Austrii nie pomogły. Śmiesznie teraz brzmi fakt, że Włosi chcieli "przyspieszyć rozwój samochodu". 

Przynajmniej z tej całej sytuacji mogę wyciągnąć jeden plus - pozytywne zachowanie Leclerca, który od razu przyznał, że zawinił i to przez niego stało się w niedzielę tak, a nie inaczej. No, ale to już zdecydowanie naciągane, bo jednak przy Ferrari trudno doszukiwać się jakichkolwiek pozytywów. 

Sebastian Vettel

Niech Sebastian Vettel odejdzie już stamtąd. Naprawdę zrobiło mi się go szkoda. Myślę, że lepszą opcją byłoby już szybsze rozstanie się z Ferrari niż przeciąganie tej znajomości, bo chyba każda chwila spędzona dużej we włoskiej drużynie wychodzi mu na złe. 

Najpierw zakończona współpraca w "fantastyczny" sposób przez Mattię Binotto, potem dogadywanie sobie z nim nawzajem w wywiadach, że było tak, a nie tak, a na końcu tragiczny bolid Ferrari, brak poprawy podczas Grand Prix Styrii i jeszcze szybkie zakończenie wyścigu z powodu kraksy ze swoim kolegą z ekipy. 

To już udręka dla niemieckiego zawodnika. Co prawda, sezon dopiero się rozpoczął, ale ja nie widzę perspektyw na lepsze jutro dla Vettela w Ferrari. Jestem także ciekaw, jak po tym wszystkim 33-latek dogaduje się z Binotto. To, że Vettel przyznał w mediach, jak było z rozmowami o przyszłości, a raczej jak nie było, bo żadnych negocjacji nie było, daje do zauważenia, jak Niemiec jest już sfrustrowany. Niech on się wynosi jak najszybciej z Maranello. Życzę mu tego.