Tegoroczny wyścig na Lusail okazał się niezwykle dużym wyzwaniem dla wszystkich zawodników, którzy po zakończeniu zmagań potrzebowali trochę czasu, aby dojść do siebie. W kilku przypadkach sytuacja była na tyle poważna, iż konieczna stała się interwencja personelu medycznego. Przedstawiamy kulisy tego, co działo się w ten weekend na Bliskim Wschodzie.
Niedzielny wyścig naświetlił to, co dało się usłyszeć od początku tygodnia - pogoda była tak ekstremalna, że potrafiła postawić spory znak zapytania przy tym, czy jest nadal bezpieczna. Obecny na miejscu Grzegorz informował, że nie spotkał się jeszcze z takim czymś, aby przy zwykłym spacerowaniu po zmroku kapało mu z rąk, a spodnie pokryły się solą na całej długości.
Bardziej doświadczone osoby, które pracują w padoku od dawna, mówiły, że warunki dało się porównać do najgorszych lat z Malezji. Nie brakowało też głosów, według których grały w swojej lidze, wyższej od GP Singapuru, uznawanego powszechnie za najtrudniejszą rundę w kalendarzu.
Choć od piątku do soboty było trochę lepiej, to wczorajsza pogoda, a szczególnie wieczorna, przypominała właśnie to, co działo się na początku tygodnia. Było nie tylko gorąco, ale też wilgotno - do tego stopnia, że wszystko potwornie parowało, a powietrze sprawiało wrażenie gęstej, gorącej zupy. Na przestrzeni tych kilku dni oberwało się w zasadzie każdemu. Na przykład ekipy, które pracują na miejscu wcześniej, musiały inaczej rozłożyć godziny, bo w niektórych obszarach klimatyzacja nie wyrabiała.
Problem poważniej trafił na świecznik wtedy, gdy okazało się, że także kierowcy mieli problem z fizycznym przetrwaniem GP Kataru. Jako pierwszy przekonał się o tym amerykański reprezentant Williamsa, który nie mógł kontynuować rywalizacji.
Stajnia z Grove w ten sposób skomentowała jego sytuację: - Po wycofaniu się Logana Sargeanta z wyścigu zespół medyczny zbadał go na miejscu i ostatecznie pozwolił mu na opuszczenie centrum. Ustalono, że doznał poważnego odwodnienia w trakcie wyścigu, które dodatkowo spotęgowane było objawami grypowymi, jakie zawodnik miał na początku tygodnia.
Niedługo później Brytyjczycy musieli wystosować kolejne oświadczenie, tym razem ws. Alexa Albona: - Po GP Kataru Alex został zabrany do centrum medycznego, by otrzymać pomoc w związku z ostrą ekspozycją na ciepło. Zawodnik został już przebadany przez służby i wypuszczony.
Takich nieprzyjemnych sytuacji było więcej. Kierowcy przychodzili z przemęczeniem wypisanym na twarzy i mokrzy tak, jakby właśnie opuścili basen. Dosłownie, bowiem w zagrodzie potrafiła zostać po nich mokra plama. Opowiadali tam o przeróżnych doświadczeniach, a jedną z gorszych historii miał Esteban Ocon, który ujawnił, że już po kilku okrążeniach zaczęło robić mu się niedobrze.
- To było coś okropnego - wyjawił Francuz. - Fizycznie nie czułem się odpowiednio. Mniej więcej na 15. okrążeniu zacząłem mieć mdłości, a następnie trochę wymiotowałem. To wszystko skomplikowało mój wyścig, lecz nie powiedziałem o tym mojej ekipie. Postanowiłem wziąć się w garść i udało mi się dowieźć do mety 7. miejsce.
- Kluczowe było w tym przypadku uspokojenie się, mimo sporych trudności. W rzeczywistości wyglądało to tak, jakbym nie miał dostępu do powietrza. To było okropne. W momencie, kiedy oddychasz, wydostaje się z ciebie gorące powietrze, które następnie pozostaje w kasku, przez co nie da się normalnie oddychać. Było więc trudno, dużo gorzej niż w Singapurze. Naprawdę się tego nie spodziewałem. W 2021 roku nie było tutaj aż tak ekstremalnie. Musimy więc lepiej odrobić lekcję przed kolejną wizytą w Katarze.
Spore problemy miał także Lance Stroll, który przyznawał, że momentami zaczynał zwyczajnie odpływać. Kanadyjczyk wytłumaczył też, dlaczego zajmowanie się limitami toru w takiej sytuacji jest niemalże niemożliwe.
- Finiszowałem na P9, ale miałem dwie kary za limity - powiedział reprezentant Astona. - Byłem już półprzytomny w bolidzie. Pomalowany asfalt sprawił, że tor był węższy i nie dało się wyczuć tarki. Trzeba było więc ją zobaczyć, ale gdy odpływasz, to nie widzisz, gdzie jedziesz. Było tak przez jakieś 20 ostatnich kółek. To jakiś żart, że dają nam kary, ale nie rozumieją tego, w co nas wciągają. Tor staje się węższy, bo opony nie radzą sobie z tarkami…
- Utrzymanie skupienia przez 60 okrążeń, kiedy temperatura w kokpicie sięga 65-70 stopni, a przeciążenia dochodzą do 5-6 G, jest chyba najbardziej frustrującą rzeczą. To był dobry wyścig, ale mieliśmy dwie kary i wracamy z niczym.
- Było znacznie gorzej niż w Singapurze, znacznie. Tutaj można też wyczuć, jak sztywne są te bolidy, a to powoduje, że jazda jest o wiele bardziej fizyczna. Być może musimy zastanowić się nad przygotowaniem bardziej miękko zestrojonych samochodów z lepszą wentylacją na wyścigi odbywające się w takich temperaturach. No i spędzać więcej czasu na słońcu, co? - żartował na koniec.
Interesujące było podejście szefów zespołów, którzy na gorąco nie mieli aż takiej świadomości tego, przez co przeszli ich podopieczni. Niektórzy z nich zaznaczali, że kierowcy F1 muszą być przygotowani na takie warunki i wytrenowani, lecz nie były to próby umniejszania. W wypowiedziach panowała spora ostrożność, bowiem na tym etapie jasne było, iż kilka osób udało się po pomoc medyczną. Christian Horner zaznaczał, że wysiedzenie na pitwall było wyzwaniem. Andrea Stella powiedział nam natomiast, że przed wyścigiem nie zakładano aż takich skutków.
Kierowcy mieli nieco inne zdanie na temat przygotowania. Max Verstappen, który dał sobie radę całkiem nieźle, wskazywał na to, że problemy dopadły nawet rywali w lepszej formie fizycznej. Opinie pokryły się za to w kwestii tego, że zamieszanie wokół opon w Katarze doprowadziło do przejechania dystansu bardziej obciążającym tempem. Dobrze oddaje to wypowiedź Charlesa Leclerca.
- To chyba najgorszy wyścig w karierze każdego kierowcy Formuły 1 - stwierdził Monakijczyk. - Było ekstremalnie gorąco, a do tego tor składa się z wielu szybkich zakrętów. Myślę jednak, że największą rolę odegrały trzy pit stopy, co oznaczało, że przejeżdżaliśmy pomiędzy nimi kolejne szybkie okrążenia w tempie kwalifikacyjnym. Niektórzy czuli się naprawdę bardzo źle.
- W pewnym sensie to nie tylko przygotowanie fizyczne, ale również odwodnienie, które powoduje pogorszenie wzroku i utrudnia zapanowanie nad wszystkim dookoła. Nie da się opisać, jak bardzo było to trudne. Szczególnie źle, będąc odwodnionym, znosi się wysokie przeciążenia. Można oczywiście pić, ale napój, który ma 60 stopni, jest jak gorąca herbata, co bardzo utrudnia dbanie o właściwe nawodnienie.
- Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze limity toru, gdzie przy 280 km/h musimy uważać na centymetry. Trudno skupić się na tym, będąc wypoczętym, a co dopiero w warunkach wyścigowych.
Być może najtrafniejsze określenie znalazł Valtteri Bottas, który zwrócił uwagę na to, że nie można ścigać się w nawet minimalnie większym ukropie.
- Odczucia były takie, jakby ktoś nas torturował - ocenił Fin. - Temperatury w kokpicie zaczęły dochodzić do granicy już tych za wysokich. To był sam limit, przy którym ktoś może dostać udaru. [Sytuacja Sargeanta] nie jest dla mnie zaskoczeniem. Gdyby zrobiło się jeszcze cieplej, to moim zdaniem byłoby już niebezpiecznie.