Fred Vasseur odniósł się do kwestii pękniętej struktury zderzeniowej w samochodzie Zhou Guanyu, która uległa zniszczeniu wskutek ogromnej siły wypadku. Była ona tak duża, że przebiła testy bezpieczeństwa FIA.
Na starcie Grand Prix Wielkiej Brytanii doszło do poważnego karambolu z udziałem kilku bolidów. Jednym z nich była maszyna Alfy Romeo z numerem 24, należąca do chińskiego kierowcy, który doświadczył groźnie wyglądającej kraksy.
Po przekoziołkowaniu i kilkusekundowym sunięciu do góry kołami 23-latek uderzył w ogrodzenie, a następnie zaklinował się pomiędzy nim a bandami, lądując w bliskim otoczeniu wypełnionych po brzegi trybun oraz stanowiska porządkowych. Sytuacja tegorocznego debiutanta byłaby jeszcze gorsza, gdyby nie pałąk chroniący kokpit, który uratował go przed poniesieniem większych konsekwencji.
Za każdym razem, gdy na torze dochodzi do mrożących krew w żyłach incydentów, organ zarządzający Formuły 1 stara się wyciągnąć stosowne wnioski. Dzięki analizowaniu tego typu zajść możliwe jest uniknięcie podobnych wydarzeń w przyszłości oraz rozwinięcie i tak zaawansowanych systemów bezpieczeństwa, stosowanych we współczesnych konstrukcjach.
Okazuje się jednak, że kilkanaście dni temu pewien element odpowiedzialny za ochronę kierowcy zawiódł. Mowa o znajdującej się za głową zawodnika strukturze zderzeniowej, która musi spełniać rygorystyczne testy. Ich zaliczenie jest konieczne, by FIA mogła uznać samochód za bezpieczny i zdolny do rywalizacji.
W przypadku Zhou element ten, określany po angielsku jako roll hoop, uległ zniszczeniu podczas pierwszego i niezwykle silnego kontaktu z asfaltem. Z tego powodu odpowiedzialność za bezpieczeństwo kierowcy Alfy Romeo spadła na system Halo, który po raz kolejny spisał się na medal.
Nie ulega jednak wątpliwości, że roll hoop nie zadziałał zgodnie z oczekiwaniami, w związku z czym szwajcarski zespół zaczął współpracować z FIA nad dochodzeniem w tej sprawie, chcąc poznać powód takiego obrotu wydarzeń. Federacja zdążyła już zresztą porozumieć się ze składami ws. bardziej rygorystycznych testów tej struktury.
Jest to spowodowane tym, iż w trakcie incydentu wystąpiły tak ogromne siły, jakie zdaniem szefa stajni z Hinwil były dwukrotnie większe od tej, która jest stosowana podczas testów bezpieczeństwa.
- Wciąż to badamy - przyznał na Red Bull Ringu, pytany o wstępne wnioski z analizy kraksy Zhou. - Podzieliliśmy się informacjami na temat wypadku z FIA i jesteśmy jeszcze w trakcie tego procesu. Pierwszy scenariusz zakłada, że uderzenie było około dwukrotnie większe od tych, jakim poddawany jest samochód w trakcie obciążeniowych testów zderzeniowych.
- Nie wiem, czy widzieliście asfalt w miejscu wypadku, ale na skutek uderzenia zrobiła się w nim wyrwa, która jest głęboka na cztery lub pięć centymetrów. W pewnych sytuacjach testy zderzeniowe nie mają więc znaczenia, ponieważ zawsze może dojść do incydentu o większym impecie.
- Na pewno będziemy musieli podjąć jakieś działania - zarówno my, jak i ludzie z FIA - by ocenić, jak możemy poprawić bezpieczeństwo. Koniec końców chcę być nastawiony pozytywnie do tej sytuacji. Najważniejsze jest to, że był to ogromny wypadek, a mimo tego nikomu nic się nie stało.
- Dzięki standardom bezpieczeństwa nie doszło do wycieku paliwa w samochodzie, a to byłby zdecydowanie najgorszy scenariusz - dodał, odnosząc się do możliwego pożaru, czego obawiał się sam zawodnik.
Francuz wyraził również wdzięczność wobec FIA, która nieustannie prowadzi działania na rzecz poprawy standardów bezpieczeństwa, a także był pod wrażeniem postawy swojego kierowcy, który niemal natychmiast po przerażającym wypadku skupił się na powrocie do kokpitu w jak najlepszym stylu.
- [Zhou] wrócił do garażu godzinę po wypadku, gdy został zwolniony z centrum medycznego. Nie miał jakichkolwiek obrażeń - wyjawił Vasseur.
- Pierwsza kwestia dotyczyła części zapasowych na Austrię. Kiedy więc zastanowisz się nad tym po upływie kilku dni, było to po prostu niesamowite, że mieliśmy tak poważny wypadek i samochód wrócił do garażu w kawałkach, a mimo wszystko byliśmy skupieni na następnym wyścigu. To jest niewiarygodne.
- Kiedy o tym myślę, to wszystko powinniśmy zawdzięczać FIA i kryteriom bezpieczeństwa. Na początku nie byłem fanem Halo, ale muszę przyznać, że się myliłem - skwitował.