Carlos Sainz przełożył wczorajsze pole position na zwycięstwo w wyścigu F1 w Meksyku. Na torze działo się dziś bardzo dużo. Lando Norris odrobił 10 punktów do Maxa Verstappena, który to zarobił aż dwie kary.

 

Oceny kierowców są już OTWARTE.

 

Sainz na starcie nie zdołał obronić pole position i padł ofiarą Verstappena, który wypchnął go z toru. Tempo Ferrari było jednak tak dobre, że po początkowej neutralizacji Hiszpan był w stanie utrzymać się w granicy DRSu i zaatakował Maxa z dużej odległości. Później był już praktycznie nietykalny. To on był dziś szybszym z czerwonych bolidów i miał wystarczającą przewagę, aby nie musieć martwić się późną pogonią Norrisa.

Lando dojechał do mety jako drugi, ale nie bez przygód. Po restarcie on również zabrał się za Verstappena, ale trzykrotny mistrz znacznie przesadził z trybem bycia niewyprzedzalnym i wypchnął rywala z toru dwa razy w ciągu kilku zakrętów. Tym razem sędziowie zobaczyli w tym winę kierowcy Red Bulla, za co nałożyli mu dwie 10-sekundowe kary.

Pojedynek Norrisa i Verstappena pozwolił Leclercowi na jazdę na drugim miejscu, ale Charles nie był tak doskonale dysponowany jak w Austin. Słabsze tempo wyścigowe pozwoliło Lando na zbliżenie się, a manewr wykonał się w zasadzie sam. Monakijczykiem potężnie rzuciło w ostatnim zakręcie - do tego stopnia, że zobaczenie flagi w szachownicę w takich okolicznościach stanowi już sukces. Leclerc pod koniec zjechał po nowe opony, aby zgarnąć punkcik za najszybsze kółko.

Mercedesy ukończyły powyżej swoich możliwości, na P4 i P5, co ułatwił im ukarany Verstappen (P6). Srebrne Strzały ścierały się ze sobą, aczkolwiek Hamilton nie odważył się na wykonanie półzmyłki w celu wyprzedzenia Russella. Zajęło mu to trochę czasu, ale ostatecznie atak do jedynki był skuteczny. 

Siódma pozycja przypadła Magnussenowi. Duńczyk wyjątkowo nie był magnesem na chaos i ze spokojem dowiózł znakomite jak na możliwości Haasa punkty. Dopaść nie zdołał go startujący z daleka Piastri (P8), a top 10 zamknęli Hulkenberg i Gasly.

W drugiej połowie stawki też działo się sporo, aczkolwiek tam głównym aktorem był Perez. Checo po starcie odrobił 5 miejsc, ale zamiast gratulacji przyznano mu karę, bo źle ustawił się na polu. Później toczył twarde boje z Lawsonem i Strollem, doprowadzając przy tym do kontaktów i rozpychając się niczym Verstappen. Finiszu na P17 nie można za to porównać do Maxa. Checo przed swoją publicznością dostawał wiele braw, ale od Lawsona otrzymał jedynie gest środkowego palca.

Nowozelandczyk sam miał za to swoje przygody, bo zniszczył skrzydło w walce z Colapinto. Z jakiegoś powodu Perez wyczuł, że to Liam był uczestnikiem zdarzenia, więc profilaktycznie zwyzywał go przez radio.  

Do mety nie dojechał Alonso, który 400 weekendów wyścigowych uczcił tym, z czego znana jest jego kariera - pechem i awarią hamulców. Albon oraz Tsunoda odpadli natomiast po pierwszym zakręcie, biorąc udział w nieszczęśliwym incydencie. Obaj w trefie hamowania nadziali się na siebie, zahaczając o swoje linie przejazdu. 

Ładowanie danych