Sergio Perez otrzymał formalne ostrzeżenie za swoje zachowanie po wyścigu. Zespoły F1 nie poniosły natomiast konsekwencji postępowania swoich załóg.

Po pokazaniu flagi w szachownicę Meksykanin był zdenerwowany karą 5 sekund za kolizję z Lando Norrisem, przez którą spadł z podium. Rozmawiając z inżynierem, nazwał ją żartem i przy okazji wystawił sędziom słabą ocenę za tegoroczną pracę. 

Taki komunikat uznano za potencjalnie niezgodny z Międzynarodowym Kodeksem Sportowym, więc kierowca Red Bulla otrzymał specjalne zaproszenie na dywanik. Jego postawę oficjele opisali w ten sposób:

- Zawodnik wystosował prawdziwe i szczere przeprosiny dla każdego z sędziów oraz wyjaśnił, że wypowiedział się na gorąco, nie biorąc pod uwagę możliwości puszczenia komunikatu w transmisji oraz skutków. Przyznał, że żałuje, iż komentarz mógł urazić kogoś lub mieć zły wpływ na sport, czego chciałby unikać. Arbitrzy zaakceptowali to zeznanie i przyjęli przeprosiny.

- Ponadto odnotowano, że ten kierowca nie jest znany z takiego wypowiadania się i zachowuje wielki szacunek na odprawach. Przypomniano mu również, że sędziowie są zawsze dostępni i mogą wyjaśnić swoje decyzje na życzenie.

Interesująca jest też dalsza część oświadczenia. Napisano, że przy okazji wezwania Pereza odbyto konstruktywną dyskusję na temat wykorzystywania i transmitowania wiadomości radiowych. Incydent został szczegółowo przejrzany przez zawodnika i chociaż on sam nadal nie zgadzał się z werdyktem, to zrozumiał spojrzenie sędziów na to zajście. 

Poza analizą z udziałem Sergio pod lupę wzięto także zachowanie mechaników wielu zespołów, którzy nie zasłaniali oczu w trakcie swojej pracy. Na ekipy nie nałożono żadnej kary, ale odnotowano wiele naruszeń przepisów, które wymagają odpowiedniego korzystania z ochronnego wyposażenia.

Składy otrzymały więc zadanie w postaci przypomnienia załogom, jak ważne jest bezpieczeństwo. Mają również upewnić się, że artykuł opisujący ochronę oczu będzie respektowany w przyszłości.