Pewnie większość z nas miała takiego kolegę w klasie, który zupełnie się nie wyróżniał i czego by się nie dotknął, to był albo przeciętny, albo niezły. Ze wszystkiego dostawał trzy lub cztery, rzadko kiedy sam się odzywał i nie należał do żadnej grupy klasowej, ale za to zupełnie nikomu nie wadził i każdy uważał, że jest okej, natomiast nikt go nie miał za przyjaciela. Czasem zdarzyło mu się dostać jedynkę lub piątkę, a nawet wejść w pyskówkę, ale to były pojedyncze i bardzo rzadkie odchyły od normy.
Klasyfikacja generalna: 18. miejsce
Punkty: 6
Najlepszy wynik: P8 (GP Kanady)
Kwalifikacje: 8-14 vs Bottas
Wyścigi: 7-14 vs Bottas
DNF: 7
Wasza ocena: 5.04 (P15)
Nasza ocena: 4.89(P15)
Książkowym przykładem opisywanego przed chwilą chłopaka w przełożeniu na F1 jest Zhou Guanyu. Gdyby zawodnik Alfy Romeo zniknął ze stawki, nikt by tego nie zauważył ani nikt by za nim specjalnie nie tęsknił, ale pomimo tego trudno mieć zastrzeżenia do 23-latka, który ma za sobą stojący pod znakiem solidności i rzetelności sezon.
Już samo dojeżdżanie do mety na niezłym poziomie mocno wyróżnia go na tle pierwszoroczniaków z paru poprzednich kampanii. Mazepin i Latifi regularnie dowozili swoje bolidy do samego końca, ale bardziej to wyglądało jak toczenie się jak najdalej od reszty stawki, a Schumacher i Tsunoda - choć notowali przebłyski bardzo dobrej jazdy - częściej irytowali amatorskimi błędami i generowaniem wysokich kosztów związanych z naprawą ich maszyn.
Spokojne i pechowe wejście do Alfy Romeo
Chińczyk przede wszystkim dość mądrze i rozsądnie podszedł do pierwszej części swojego debiutanckiego roku. Postawił na dojeżdżanie do mety, uczenie się Formuły 1 i ograniczanie liczby błędów, nawet kosztem nieco słabszego tempa i odstawania od Bottasa.
Sama dojrzałość i świadomość podejmowanych decyzji mocno odróżniła go od wcześniej wspomnianej czwórki, bowiem Zhou nie popełniał dużych błędów i dał sobie czas na wkupienie się w łaski kibiców i zespołu oraz poznanie jako rozsądny kierowca, któremu warto dać się rozwijać.
Dodatkowo Guanyu udało się do przerwy wakacyjnej dołożyć 5 punktów, w tym bardzo dobry wyścig w GP Kanady, co mocno podbudowało jego pozycję i sprawiło, że szybko zapewnił sobie umowę na kolejny sezon.
De facto jedynym kosztownym błędem, który można przypisać debiutantowi, był incydent ze sprintu w Grand Prix Emilii-Romanii, gdy na pierwszym okrążeniu zamknął w Piratelli jadącego na wysokości jego maszyny Gasly'ego, ale takie sytuacje na torze po prostu się zdarzają i też nie było w tym wyraźnej winy Zhou. Bardziej doświadczony zawodnik wyszedłby z takiej walki bez szwanku.
Niestety nie opuszczał go pech. Były junior Renault i Ferrari wyśrubował najwięcej nieukończonych wyścigów, nie dojeżdżając do końca aż w 5 z 13 weekendów przed wakacjami. Jednak zagłębiając się w przyczyny, trudno winić go za którąkolwiek z tych pięciu rund. W Miami, Hiszpanii, Azerbejdżanie i Francji przekonał się o niskiej niezawodność bolidu - posiadacze drogowych Alf coś o tym wiedzą - a w Wielkiej Brytanii był pasażerem po kolizji Gasly'ego i Russella.
Nie ma co się bawić w wyciąganie kalkulatorów i liczenie tego, ile punktów potencjalnie uciekło Zhou, ale to tylko powiększyło jego i tak dużą stratę do Bottasa. Fin w Miami i Hiszpanii dołożył do swojego dorobku aż 14 oczek, czyli prawie 1/3 łącznie zdobytych przez niego punktów na przestrzeni pierwszej połowy sezonu. To tylko źle wpływa na i tak słaby na papierze wynik Guanyu.
Mocniejsza końcówka i zrywanie z łatką paydrivera
Po oswojeniu się z maszyną i przerwie letniej Zhou pokazał nam się z lepszej strony przede wszystkim w kwalifikacjach. W ostatnich 8 rundach sezonu 2022 Chińczyk wygrał 5-3 w bezpośrednim pojedynku w czasówce z kolegą i pomimo znacznego spadku formy Alfy Romeo tylko raz odpadł w Q1.
Oczywiście trzeba brać pod uwagę, że Valtteri zaliczył drugą część roku imienia Kimiego Raikkonena, ale samo podważenie pozycji tak mocnego lidera jak Bottas i dojeżdżanie na poziomie faceta z takim doświadczeniem oraz tempem pokazuje, że Guanyu zasłużył na fotel w F1 nie tylko ze względu na kraj urodzenia, co nie było oczywiste w momencie parafowania umowy na starty w Alfie.
To nie jest przykład Nikity Mazepina, który zaliczył przygodę z królową motorsportu, bo jego wyczyny nie zasługują na nazywanie tego karierą, jak i również nie przypadek Nicholasa Latifiego, którego dobre momenty przez 3 lata można policzyć na palcach jednej ręki. Zhou regularnie jest przynajmniej przyzwoity, bronią go liczby - może poza klasyfikacją generalną - oraz regularność. Spokojnie znaleźlibyśmy kilku słabszych kierowców w tym sezonie.
Co najważniejsze, Guanyu nie spalił się w swoim debiutanckim sezonie i pokazał, że zdobywane doświadczenie potrafi przekładać na lepsze rozumienie bolidu i jeszcze równiejsze tempo. Nie jest to słynny brytyjski „generational talent”, ale także nie gość, którego za rok będziemy wypychać z królowej motorsportu i podmieniać na kogoś, kto ma do zaoferowania jedynie długi staż w F1.
Gdybyśmy mieli wystawiać ocenę Zhou za ten rok, byłoby to albo szkolne 3+, albo 5/10 w stylu Bartosza Bereszyńskiego przed mundialem. „Nic dobrze, nic źle. Nic nie zawalił, ale też niczym nie porwał. Solidny.”. Natomiast w adnotacji wypada dodać, że Chińczyk przekroczył przedsezonowe oczekiwania i jeśli będzie dalej się rozwijał, to spokojnie stać go, aby latami utrzymywał się na najwyższym poziomie, jakim jest Formuła 1.