Alessio Deledda to jeden z tych kierowców, których kariera to pasmo ciągłych porażek, ale dzięki finansowaniu są w stanie długo utrzymać się w motorsporcie - zakończenie sezonu Formuły 3 za Sophią Floersch czy nagrywanie filmików w trakcie jazdy jedną ręką 300 km/h na drodze publicznej nie przeszkodziły zespołowi HWA w zatrudnieniu 27-latka.
Włoch zaczyna dorównywać swojej negatywnej sławie także na torze. Alessio już w GP Bahrajnu znacznie odstawał od reszty stawki i jego wyczyny pozostawiły sporo do życzenia, ale w trakcie czwartkowych sesji w Monako zaskoczył nawet największych antyfanów swojego talentu.
W żadnej z sesji Deledda nie zdołał przekroczyć bariery 107%, a w kwalifikacjach dobił gwóźdź do trumny i zakończył je, mając na karku ponad 6 sekund straty do Roberta Szwarcmana.
Nieprzekroczenie zasady 107% jest równoznacze z niedopuszczeniem do wyścigu, o ile w treningach zawodnik nie uzyskiwał zadowalających czasów okrążeń. Ponieważ Deledda w trakcie porannych przygotowań stracił ponad 7 sekund, tak też miało być i tym razem.
Zespół HWA Racelab odwołał się do FIA, która ostatecznie dopuściła debiutanta do wyścigów numer 1 i numer 3.
Wyjaśnienie sędziów odnośnie drugiego wyścigu jest niejasne i pozostawia dużo pola do interpretacji, ale najprawdopodobniej Alessio zobaczymy także w drugim wyścigu sprinterskim, gdyż żeby być do niego dopuszczonym, należy wystartować w pierwszym.
Szkoda, że Deledda nie radzi sobie za kółkiem bolidów tak jak na drogach miejskich. Wówczas wyrósłby nam poważny kandydat do rywalizacji z Lewisem Hamiltonem, a tak bliżej mu do miana największego pośmiewiska i nieporozumienia ostatnich lat na szczeblach juniorskich. Jego poczynania są karykaturalne, a czwartek był jedynie potwierdzeniem antytalentu 27-latka.