To był kolejny dobry weekend z Formułą 2. Przynajmniej jak na warunki Monako, które zazwyczaj w trakcie wyścigów nie daje zbyt wielu emocji i frajdy z oglądania. Niektórzy pokazali nawet, że w nieco skromniejszych gabarytowo samochodach można się pościgać i zaliczyć kilka manewrów. 

W przeciągu trzech dni najlepsza juniorska seria wyścigowa na świecie dała nam człowieka, który nie zmieścił się w granicy 107%, wyprzedzania na mokrym La Rascasse czy dyskwalifikacje. Wspólnie przyjrzymy się wydarzeniom z GP Monako oraz wskażemy wygranych i przegranych drugiej rundy F2. 

Statuetka im. Mahaveera Raghunathana

Alessio Deledda. Tutaj nic więcej nie trzeba dodawać. 

MVP

Pięknie przedstawił się milionom widzów Theo Pourchaire. Niespełna 18-letni Francuz najpierw wywalczył pole position w czwartek, odstawiając na blisko pół sekundy resztę stawki, a następnie - po wyszarpaniu 10 oczek w sprintach - wygrał w cuglach główny wyścig. Tym samym został on najmłodszym zdobywcą P1 w historii Formuły 2, pobijając rekord Lando Norrisa. 

Zawodnik ART Grand Prix po pechowym weekendzie w Bahrajnie pokazał, dlaczego tak szybko dostał awans na zaplecze F1 i powoli wyrasta na faworyta do wejścia do królowej motorsportu. Może i nie teraz albo nawet nie na sezon 2023, ale wychowany w Nicei młodzian dał poważnie znać szefom zespołów Formuły 1, że żyje i ma się bardzo dobrze. 

Z praktycznie domowego wyścigu Pourchaire wywozi aż 39 punktów, co przesunęło go na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej i przybliżyło do okupujących pierwsze dwa miejsca Zhou i Piastriego. Dodatkowo zdecydowanie odstawił zespołowego kolegę, ale o Lundgaardzie nieco wspomnimy nieco później. Theo od czwartku do soboty nie miał sobie równych i udowodnił, że ostatnie lata w seriach juniorskich nie były przypadkiem. 

Pozytywne zaskoczenie

Cichym bohaterem ubiegłych dni jest Ralph Boschung. Szwajcar to jeden z tych kierowców, którzy szybko weszli do Formuły 2, ale nie potrafią w niej wykonać kroku do przodu. Ralph zawsze jeździł dla zespołów z ogonu stawki i nigdy nie potrafił się w nich wyróżnić na tyle, aby dostać szansę od bardziej renomowanej ekipy. Jego dotychczasowy dorobek nie porywał i dlatego tym większym zaskoczeniem były tak dobre wyniki kierowcy Campos Racing. 

Boschung czwartkowe kwalifikacje zakończył na 6. lokacie, dzięki czemu znacznie zdystansował dopiero 19. Gianluce Petecofa, swojego kolegę z zespołu. Następnie 23-latek dodał 4. i 5. miejsce w wyścigach sprinterskich, oraz P6 w głównych zawodach. Bardzo solidna jazda po ulicach Monako skutkuje tym, że Ralph może dopisać sobie 22 punkty, czyli tylko 9 mniej, aniżeli zdążył uzbierać przez całą karierę na tym poziomie. 

Kierowca z Monthey był bardzo równy, nie popełniał większych błędów i świetnie wykorzystywał swoją pozycję na torze. Z każdego przejechanego metra wycisnął sto procent, a i tak może czuć niedosyt związany z brakiem miejsca na podium w piątkowej sesji. Zawodnik Camposa ma za sobą zdecydowanie najlepsze trzy dni od dawna i tak naprawdę wyrobił on sezonową normę hiszpańskiej stajni. 

Rozczarowanie

Znacznie poniżej oczekiwań spisał się Christian Lundgaard. Duńczyk w przeciągu trzech wyścigów nie dodał na swoje konto ani jednego oczka i obecnie okupuje zaledwie 12. miejsce w klasyfikacji kierowców. 19-latek przed sezonem był typowany jako jeden z czarnych koni do zdobycia mistrzostwa, ale zaledwie dwa weekendy wygenerowały aż 52 punkty straty do liderującego Zhou. 

Już kwalifikacje nie należały do najlepszych w jego wykonaniu. Do sprintu wychowanek Alpine ruszał z trzeciego pola i długo jechał po wyśmienite P2, ale awaria spowodowała, że musiał przedwcześnie wycofać się z wyścigu i w drugim sprincie liczyć na łut szczęścia. Oprócz tego sam sobie w nim nie pomógł, kończąc mokry wyścig w bandzie. 

Natomiast w głównym wyścigu w wyniku słabej strategii spadł z 8. na 10. miejsce, jednak po 5-sekundowej karze został przesunięty na P12 i stracił punkcik na rzecz Richarda Verschoora. Christian w ostatnich dniach wyglądał bardzo przeciętnie i co prawda miał dużo pecha, a zerowy dorobek nie oddaje jego aktualnej dyspozycji, ale sam sobie nie pomógł przeciętną czasówką i słabą dyspozycją w sobotnich sesjach. Dodatkowo strata w klasyfikacji generalnej robi się na tyle duża, że w tak mocnej stawce trudno będzie ponownie włączyć się do walki o najwyższe cele w tym roku. 

Najlepszy debiutant

Najłatwiej byłoby zdublować wybór z MVP, ale zamiast ponownie pisać o Theo, wyróżnimy nadspodziewanie dobrego na początku sezonu Oscara Piastriego. Australijczyk, który w zeszłym sezonie wyszarpał mistrzostwo F3, udowodnił, że dyspozycja z Bahrajnu nie była jednorazowym wystrzałem.

Kierowca Premy ponownie rzucił rękawicę Szwarcmanowi i podobnie jak w marcu wyszedł z tego pojedynku górą. Piastri awansował po GP Monako na pozycję wicelidera klasyfikacji generalnej, a przez cały weekend pokazywał równą, wysoką formę. 

Swoje aspiracje potwierdził, zdobywając P3 w kwalifikacjach i dowożąc punkcik w pierwszym wyścigu sprinterskim, a kropkę nad i postawił dwoma finiszami na P2 w sobotnich sesjach. Tym samym w trzy wyścigi zainkasował 31 oczek, a więcej zdobył tylko Theo Pourchaire, który w samym wyścigu głównym sięgnał po 29 punktów.

Małą rysą na jeździe Oscara był błąd z głównego wyścigu, w trakcie którego po wirtualnej neutralizacji zablokował oponę w sekcji basenowej, ale na jego szczęście próbujący go wyprzedzić Ticktum popełnił błąd w La Rascasse i zamiast zakończyć manewr na Piastrim, zakończył swój wyścig o włos od bandy. 

Największy pechowiec

Bardzo źle potoczyło się GP Monako dla Marcusa Armstronga. Nowozelandczyk po słabych kwalifikacjach startował do sprintu z dopiero 14. miejsca, ale dzięki niezłemu wyścigowi i przede wszystkim świetnemu manewrowi do La Rascasse zdobył P10, co oznaczało start do drugiego wyścigu z pole position. Niestety problemy techniczne spowodowały, że najpierw był zmuszony do startu z alei serwisowej, a chwilę później wycofania się z rywalizacji. 

Gwoździem do trumny z epitafium Armstronga okazał się główny wyścig i manewr Juri Vipsa, w wyniku którego zawodnik zespołu DAMS zakończył zawody w ścianie. Kierowca akademii Ferrari to kolejna osoba, która zaliczyła weekend do zapomnienia, a z księstwa wyjedzie z zerowym dorobkiem punktowym. 

Formuła 2 powraca do akcji już za dwa tygodnie i będzie towarzyszyć F1 w trakcie GP Azerbejdżanu na ulicach Baku.