Formuła 2 dała nam dziwny, skrócony, ale mimo wszystko dość spokojny - zwłaszcza w porównaniu do F1 - weekend na obiekcie w Soczi. Brakowało ryzykownych manewrów wyprzedzania, walki koło w koło czy nawet sensacji. Okej, poza jedną. 

Klasyfikacja generalna z wyścigu na wyścig coraz mocniej się formuje i powoli daje odpowiedzi na to, kto może zostać mistrzem. Gorzej za to los się ułożył Fredericowi Vasseurowi, który nadal nie może być do końca pewnym, kto powinien obsadzić wolny fotel w Alfie Romeo. 

MVP

Powoli nudne zaczyna się robić dawanie nagrody najlepszego zawodnika weekendu Oscarowi Piastriemu, ale ani Australijczyk, ani reszta stawki nie daje argumentów, żeby junior Alpine miał ustąpić z tronu. Piastri z każdym wyścigiem wygląda na coraz lepszego i kompletniejszego kierowcę, a wciąż mówimy o 20-latku debiutującym w Formule 2. 

Oscar tydzień zaczął od mocnych kwalifikacji w piątek i dopisania sobie trzeciego z rzędu Pole Position. Sobota rozpoczęła się jeszcze lepiej, bowiem Guanyu Zhou w wyniku obrotu, jadąc na pola startowe, zgasił silnik i przedwcześnie wypadł z wyścigu sprinterskiego.

Co prawda Piastri ostatecznie pojechał przeciętnie i skończył sprint na 9. miejscu, ale sam fakt zerowego dorobku punktowego jego największego rywala był dobrą informacją. Natomiast w niedzielę Australijczyk ruszając z pole po prostu zrobił swoje i pewnie dowiózł do mety pierwsze miejsce.

Tym samym 20-latek z Soczi wyjechał z 21-punktową zaliczką nad Zhou i powiększył przewagę w klasyfikacji generalnej z 15 do 36 punktów. Oscar na dwie rundy przed końcem zbudował sobie bardzo solidną przewagę i wygląda na to, że tylko wyjątkowo niesprzyjające okoliczności mogą wyrwać mu mistrzostwo z rąk. 

Pozytywne zaskoczenie

Jake Hughes nigdy nie był topowym talentem w swoim roczniku. Brytyjczyk bardzo powoli przebijał się przez kolejne szczeble, czego dowodem jest fakt, że do GP3 wskoczył dopiero w wieku 22 lat, a do Formuły 2 jako 26-latek. Obecnie Hughes ma już na karku 27 lat i zaliczył dopiero swój drugi weekend w Formule 2. Aczkolwiek patrząc na to, z jaką konstrukcją miał do czynienia, Jake ma za sobą bardzo udane trzy dni. 

Ze szczególnie pozytywnej strony pokazał się w trakcie kwalifikacji. Brytyjczyk zajął wysokie 6. miejsce, lepsze od chociażby Lawsona, Vipsa, Szwarcmana czy Ticktuma. Ten wynik dał mu czwarte miejsce na starcie do wyścigu sprinterskiego, które utrzymał wraz z przecięciem linii mety. 

Niestety gorzej było w wyścigu głównym. Hughes dobrze ruszył i przez pierwsze kilka okrążeń utrzymywał się w czołówce, ale szybki zjazd do alei, a następnie błąd w T15 przekreśliły szanse na dalszą walkę o choćby jedno oczko. W każdym razie Jake wskoczył już na 18. miejsce w klasyfikacji generalnej, dzięki czemu udało mu się wyprzedzić regularnie jeżdżących Sato, Samaie czy Deledde i powiększyć dorobek HWA do 9 punktów. 

Rozczarowanie

Frederic Vasseur, bacznie oglądając popisy Guanyu Zhou, zapewne gdzieś w środku płakał i wyrywał sobie z głowy resztki włosów. Chińczyk ma za sobą zdecydowanie najsłabszy weekend w sezonie nie tylko punktowo, ale i wrażenie, które po sobie pozostawił, lekko mówiąc nie było najlepsze. 

Zaczęło się rozczarowująco, ale przyzwoicie. Guanyu w trakcie piątkowych kwalifikacji wykręcił czwarty najlepszy czas sesji, co nie jest złym wynikiem, chociaż Piastri odstawił go na ponad pół sekundy.

W sobotę było jeszcze gorzej, bowiem zawodnik Virtuosi obrócił się w T2 w trakcie okrążenia zapoznawczego, zgasił silnik i jedyne co mógł zrobić, to wrócić do padoku i biernie przyglądać się rywalizacji. 

Źle dla walczącego o mistrzostwo kierowcy zaczął się również wyścig główny. Bardzo słaby start spowodował, że Guanyu spadł z P4 na P8 i musiał rzucić się w pogoń, którą ostatecznie zakończył na 6. lokacie. Zhou stracił do Piastriego kolejne 21 punktów i jeżeli nie zaliczy mocnego weekendu w Arabii Saudyjskiej, może zapomnieć o tytule. 

Najlepszy debiutant

Czy kogoś jeszcze dziwi regularna obecność w zestawieniu Theo Pourchaire'a? Francuz na każdym kroku zachwyca i pokazuje, że pomimo młodego wieku już teraz jest szybkim kierowcą, który potrafi się odnaleźć nie tylko w trakcie pojedynczego okrążenia. 

Francuz rozpoczął weekend od solidnego sprintu, który zakończył na 5. miejscu, a do wyniku dodał najszybsze okrążenie wyścigu sprinterskiego. Natomiast w wyścigu głównym już do T2 wyprzedził drugiego Jehana Daruvale i przez kolejne 28 okrążeń jako jedyny był w stanie utrzymać tempo Oscara Piastriego. Theo w pewnym momencie miał duże szanse na wygraną, ale ART dało się podciąć Premie, co przekreśliło szanse na wyprzedzenie Australijczyka z dogrzanymi oponami. 

Pourchaire z Soczi wywiózł łącznie 26 punktów i dzięki słabszej dyspozycji Zhou ponownie włączył się do walki o wicemistrzostwo. Obecnie 18-latek okupuje 5. miejsce w klasyfikacji kierowców, ale jego strata do 2. Guanyu to zaledwie 22 oczka. 

Największy pechowiec

Z jednej strony w dużej mierze sam pomógł losowi, ale bardzo niefortunnie ułożył się weekend dla Felipe Drugovicha. Brazylijczyk w kwalifikacjach wypadł bardzo słabo i jego najszybsza próba dała mu odległe 13. miejsce.

W sobotę w trakcie okrążenia zapoznawczego Felipe stracił kontrolę nad bolidem i z dużym impetem uderzył w ścianę na prostej pomiędzy T10 i T13, doszczętnie rozbijając swój bolid. 

Na domiar złego zawodnik Virtuosi nie został dopuszczony do rywalizacji dzień później w wyniku złego poczucia i ostatecznie nie pojechał w żadnym z dwóch wyścigów. Niestety nie jest to rok Drugovicha i czar pierwszego sezonu mocno prysł.