Formuła 2 jak zwykle dała wiele emocji i dorównała królowej motorsportu pomimo iście szalonego niedzielnego wyścigu F1. Ulice Baku pokazały, że nie bez powodu w ostatnich latach tyle osób zachwycało się ściganiem w Azerbejdżanie i skalą trudności nitki.
Aczkolwiek oprócz samej przyjemności z oglądania nie zabrakło również kontrowersji i ponownego pokazania, że obecny format weekendu bywa niesprawiedliwy. O tym świetnie przekonał się Liam Lawson, który w kwalifikacjach zdobył najlepszy czas, ale do sprintu wystartował z 10. pola.
Nowozelandczyk w wyniku optymistycznego ataku Drugovicha wyścig zakończył już w T2 i do kolejnego ruszał z końca stawki, co spowodowało, że pomimo zdobycia pole position miał dwa wyścigi do zapomnienia.
MVP
W końcu Juri Vips zaliczył trzy dni, z których może być w pełni zadowolony. Estończyk jako pierwszy zawodnik w historii Formuły 2 (powstała ona w 2017 roku) wygrał dwa wyścigi w przeciągu jednego weekendu i tym samym znacznie zniwelował przewagę do wciąż liderującego Guanyu Zhou.
Zawodnik Hitech GP już w kwalifikacjach pokazał swoją siłę. Juniora Red Bulla w czasówce pokonał wyłącznie jego zespołowy kolega, Liam Lawson, z czego obaj byli poza zasięgiem reszty stawki. Sobotę zaczął nieśmiało, gdyż ukończył pierwszy sprint na P8 po tym, jak startujący z tego miejsca Oscar Piastri uczestniczył w wypadku z Liamem Lawsonem i Felipe Drugovichem.
Dopiero kolejne dwa wyścigi były pokazem opanowania i szybkości 20-latka. Vips, patrząc na liczbę incydentów na początku drugiego sprintu, sprawnie uporał się zarówno z Viscaalem, jak i Beckmannem, ostatecznie przekraczając linię mety z ponad 3-sekundową przewagą nad wspomnianym Beckmannem.
Natomiast w głównym wyścigu już w T1 poradził sobie z Lawsonem, a następnie spokojnie dowiózł do mety prowadzenie, które oddał tylko, gdy był zmuszony zjechać do mechaników. Juri pokazał w Baku, że nie bez powodu jest uważany za głównego kandydata do wejścia do Formuły 1, zwłaszcza że od dłuższego czasu posiada superlicencję.
Pozytywne zaskoczenie
Ostatnie tygodnie Ralpha Boschunga są jednymi z najlepszych w karierze kierowcy Campos Racing. Szwajcar w Baku zgarnął łącznie 14 punktów, dzięki czemu awansował do TOP 10 klasyfikacji generalnej. Już w kwalifikacjach zdobył siódme miejsce, co patrząc na możliwości maszyny, jest bardzo dobrym wynikiem.
Do mocnej czasówki dołożył P6 w pierwszym sprincie i P5 w głównym wyścigu, co stanowi dla niego najlepszy wynik w najbardziej punktowanym wyścigu od momentu dołączenia do Formuły 2 w 2017 roku. Boschung obecnie wyciska więcej niż 100% z możliwości bolidu hiszpańskiej stajni i jeżeli tak dalej pójdzie, to sam Ralph może zapracować na transfer do mocniejszej ekipy.
Rozczarowanie
Takie weekendy nie przystoją kandydatowi do walki o mistrzostwo Formuły 2. Guanyu Zhou ma za sobą zdecydowanie najsłabszą rundę w tym roku i jego przewaga w klasyfikacji generalnej stopniała do raptem pięciu punktów. Reprezentant Chin przez trzy dni rywalizacji zainkasował ledwie 10 oczek.
Więcej z Baku wywieźli chociażby Ralph Boschung, David Beckmann, czy zaskakująco przeciętny w tej kampanii Drugovich. Dość bolesna statystyka.
Ostatnim i chyba jedynym dobrym momentem tego weekendu dla wychowanka Alpine był pierwszy sprint. Zhou do wyścigu ruszył z P3 po tym, jak zajął odległą 8. lokatę w kwalifikacjach i ostatecznie udało mu się dowieźć miejsce na najniższym stopniu podium. Popołudniową sesję dla odmiany zakończył już po T1. Guanyu zmagał się z awarią pedału gazu i musiał ratować się mocnym hamowaniem, w wyniku którego zabrał on za sobą Dana Ticktuma.
Aczkolwiek zdecydowanie najgorszy dla młodziana był główny wyścig, bo był w nim po prostu wolny. W pewnym momencie zajmował nawet P6, ale w drugiej połowie wyścigu zupełnie stracił tempo i zakończył rywalizację na odległej 13. pozycji. Zhou w drugiej fazie wyścigu wyglądał na zupełnie bezbronnego i tracił kolejne miejsca na rzecz Zendelliego, Aitkena czy Beckmanna. Kierowca UNI-Virtuosi musi zaliczyć dużo lepszy weekend na Silverstone, jeżeli nie chce stracić prowadzenia w klasyfikacji generalnej.
Najlepszy debiutant
Ta statuetka z czasem nabierze imienia Oscara Piastriego. Australijczyk w tym sezonie już po raz drugi zostaje naszym najlepszym debiutantem, ale nie ma się czemu dziwić. 20-latek w swoim pierwszym sezonie na zapleczu realnie walczy o mistrzostwo i przepustkę do królowej motorsportu.
W kwalifikacjach zajął bardzo dobre 3. miejsce, ale w pierwszym sprincie miał po prostu pecha. W zakręcie numer 2 Felipe Drugovich wręcz wyhamował na tylnym skrzydle Piastriego, a kierowca Premy wleciał w Lawsona, który ukończył wyścig w ścianie. Oscar jeszcze chwilę jechał bez przedniego skrzydła, ale uszkodzenia były na tyle duże, że musiał zatrzymać bolid i wycofać się z sesji.
Tym samym Piastri do popołudniowej sesji ruszał z końca stawki, ale i to nie przeszkodziło mu w pojechaniu bardzo dobrego sprintu, by ostatecznie zakończyć rywalizację na ósmym miejscu i do oczka za finisz w TOP 8 dołożyć kolejne 2 za najszybsze okrążenie. Następnie w niedzielnym wyścigu głównym udało mu się dojechać na P2 po starcie z P3 i to pomimo 5-sekundowej kary otrzymanej za niebezpieczne wypuszczenie z alei serwisowej.
Mistrz F3 z Baku wyjechał z dorobkiem punktowym na poziomie 21 punktów i znacznie przybliżył się do objęcia prowadzenia w mistrzostwach. Piastri zniwelował przewagę Guanyu Zhou z 16 do 5 oczek i kto wie, czy to nie Australijczyk po weekendze na Silverstone zostanie liderem klasyfikacji generalnej.
Największy pechowiec
To nie był dobryy tydzień dla zwycięzcy wyścigu głównego w Monako. Pourchaire zaczął od solidnego uderzenia w postaci P4 w kwalifikacjach i w pierwszym wyścigu sprinterskim. Po południu w wyniku zamieszania na starcie był zmuszony do szybkiej wizyty u mechaników i spadł na sam koniec stawki. Co prawda zdołał wrócić na P9, ale to było za mało na zgarnięcie choćby punktu.
Natomiast to, co najgorsze, przyszło dopiero w wyścigu głównym. Theo do T3 walczył z Marcusem Armstrongiem i Danem Ticktumem. Francuz znalazł się w sytuacji bez wyjścia, gdyż Armstrong zaczął skręcać w kierunku zawodnika ART w trakcie dojazdu do zakrętu, a sam musiał zostawić miejsce atakującemu po wewntęrznej Ticktumowi. Pourchaire w tym samym momencie został uderzony przez obu zawodników i w wyniku obciążeń złamał kość nadgarstka.
Sam 17-latek już na chłodno skomentował słowa Tikctuma, który twierdził, że tak surowa kara za ten incydent jest absurdalne. Francuz spuentował jego słowa nazywając Brytyjczyka w mediach społecznościowych idiotą. Dużo to mówi o reputacji Dana w padoku.
Hey everyone,
— Théo Pourchaire (@TPourchaire) June 8, 2021
Just wanted to tell you that I’m fine, yesterday as soon as the plane landed I went straight into a special clinic in Monaco. I have the left radius broken, it is really painful but it’s ok. pic.twitter.com/qrgZFBO9fP
Formuła 2 wraca do akcji w połowie lipca na Silverstone.